header imageheader imageheader image

DBZ w kinach - relacja

Tomasz "Radagajs" Flasiński

plakat.jpg
Plakat polskiej wersji filmu
Nareszcie mamy „Dragon Balla” w naszych kinach! Nie kryję, że jestem z tego bardzo kontent, chyba w opozycji do całkiem sporej grupy fanów, dla których - jak ze zdumieniem dowiedziałem się z ankiety na anime.com.pl - jest to wystarczający powód, aby „spierdalać do Kongo”. Powodzenia braciaki, tylko nie zapomnijcie NIE wrócić. Zajmijmy się tymczasem samym filmem. A właściwie dwoma filmami, jako że produkt finalny oglądany przez nas w multipleksach to zbitka dwóch niezależnych od siebie kinówek: dwunastej („Fukkatsu-no Fushion! Goku to Vejita” w tytule polskim niefrasobliwie pozostawiono tylko „Fuzja”) i trzynastej („Ryuuken bakuhatsu! Goku ga Yaraneba. Dare ga Yaru” a po polsku mamy „Atak Smoka”. Pretensje należy zgłaszać do Paryża, jako że oba filmy niejako „po drodze” z tłumaczenia z japońskiego na polski zawadziły o dźwięczny język Moliera). Jak poradzono sobie z dopasowaniem jednego do drugiego? Ano, bardzo prozaicznie. Wycięto końcówkę pierwszej części oraz opening i ending drugiej, a w miejsce tego ostatniego zmontowano własną końcówkę, gdzie podano team realizatorski obu filmów. Na usprawiedliwienie naszego dystrybutora (Monolithu) trzeba powiedzieć, że uczynili to już Francuzi. Polscy dystrybutorzy z reguły: a) nie są aż tak finezyjni, b) nie chce im się. Natomiast nie było tym razem słychać francuskich głosów ani dźwięcznego tonu naszego rodzimego lektora, jako że oba filmy poddano zabiegowi polskiego dubbingu. I muszę przyznać, iż tym razem mamy do czynienia z produktem naprawdę pod tym względem profesjonalnym. Z jednym wyjątkiem (o nim za chwilę) wszystkie głosy były naprawdę dobrze dopasowane do postaci i w sumie nie wiem, czy nie jest to rozwiązanie lepsze od lektora RTL 7 (niechaj spoczywa w pokoju! natomiast Maryna Mściszówna w bałaganie). A jak rozwiązano drażliwą kwestię nazewnictwa? Ano, bardzo prozaicznie. Po prostu zupełnie olano wyczyny RTLowskich tłumaczek w tym zakresie i wszystkie postacie noszą oryginalne japońskie imiona. Z jednej strony to dobrze (aż miło było słyszeć ze sceny... to jest ekranu: „Dzianemba! Dzianemba!”) z drugiej jednak młodsi fani mogli się nieco pogubić słysząc o Paikuhanie, Enmie Daio, Dai Kaio, Wielkim Saiyamanie itp. jako że oni znają nieco inne wersje: Paolo Kuhana (no, tu się jeszcze można połapać), Yamę (W ŻYCIU!), bodajże Króla Wszechświata i Intergalaktycznego Wojownika (na plus tłumaczy należy zapisać to, że jego teksty straciły odcień totalnego debilizmu, obecny w przekładzie p. Mściszówny). No i nie zapominajmy, iż funkcjonują już teraz trzy wersje imion: animowa (z RTL 7), mangowa (stworzona przez Kaburę) i oryginalna (z tłumaczeń fanowskich i teraz z filmu kinowego). Nie-fanowi trudno się w tym połapać, ale też nie-fan miałby przeogromne problemy ze zorientowaniem się w strukturze samego filmu, który wprowadza na scenę całe legiony postaci, relacje między którymi są oczywiście zrozumiałe nawet dla mało uważnego oglądacza serialu, jednakowoż całkowicie niejasne dla innych. (na chwilę pojawia się nawet Freezer, a Goku wspomina o Buu: czy ktoś nie znający DBowego multiwersum byłby w stanie stwierdzić, co to za typy?).

Przejdźmy już teraz do samych filmów. Pierwsza część (oryginalnie 12 film kinowy) opowiada o małym diabełku Psychu, który zamiast pilnować tzw. „pralki dusz” służącej do odsysania zła z idących do piekła „duszyczek” (Enma Daio kilkanaście razy użył zdrobnienia „duszyczki”... ojejku, taaaaakie słodkie... ^_^) wolał słuchać sobie rocka. W rezultacie całe zło z „pralki” eksplodowało i zamiast trafiać na miejsce przeznaczenia, czyli do dużych słojów przypominających wyglądem te na konfitury ogarnęło Psycha przeistaczając go w wielkiego potwora Janembę. Przypomina on wielkiego dzieciaka, ale (jak zawsze w DragonBallowym świecie) posiada ogromną moc. Jego pierwszym wyczynem staje się bariera oddzielająca pałac Enmy od reszty wszechświata, skutkiem czego wszyscy zmarli wracają na Ziemię. Powoduje to, oczywiście, niewyobrażalny chaos. Do walki z Janembą wyruszają Goku i Paikuhan, chwilowo przerywając kolejny pojedynek między sobą...

Przyznam szczerze, że nie spodobał mi się ten film. Fabuła jest naiwna i opiera się na dość idiotycznych żartach. Przykłady? Proszę bardzo. Na przykład Paikuhan, który aby rozbić barierę stworzoną przez Janembę, musi miotać w nią obelgami. Albo Trunks i Goten widzą faszystowskie czołgi: „Ooo! Myślałem, że wojna już się skończyła”. Ale najgorsza pod tym względem była scena nieudanej fuzji Goku i Vegety i to, co potem nastąpiło. Poziom humoru tej sceny dorównywał idiotycznym pomysłom Toriyamy z pierwszych tomów mangi w rodzaju Mei Wnoszącej Bez Słowa Qpę na Patyq. W paru momentach także tłumaczenie otarło się o poziom tego filmu. Najbardziej wkurzył mnie moment, kiedy Goku po raz pierwszy w ciągu akcji „Fuzji” spotyka Vegetę. „Vegeta, skąd się tu wziąłeś!?”. Vegeta: (sznapsbarytonem) „NIEWAŻNE!”. Nawiasem mówiąc, właśnie zdubbingowanie postaci Vegety było tą jedną, ewidentną, wkurzającą pomyłką artystyczną: idiotyczny, chrapliwy sznapsbaryton nijak do tej postaci nie pasował. W sumie IMHO nie najlepsze. Natomiast nie chcę używać określenia „guano” jako że i tak jest to perełka w porównaniu do pierwszych filmów kinowych DBZ...?

A teraz o filmie drugim. Gohan i Videl wciąż i wciąż spóźniają się do szkoły z powodu swojej Akcji „Gdzie Moja Noga Stanie, Zło Się Nie Ostanie” (na szczęście zwrot ten w tłumaczeniu filmu kinowego nieco zmodyfikowano). Węszę tu nieścisłość fabularną: skoro Gohan ujawnił swoją drugą tożsamość na 25 Turnieju Sztuk Walki, to po co się teraz tak kryje? (chyba że również i to wymazał ludziom z pamięci ShenLong po walce z Buu, bo wtedy też rozgrywają się oba filmy). No, ale w końcu nie to jest najważniejsze. Warto natomiast wiedzieć, iż pewnego dnia podczas jednej z takich Akcji spotykają tajemniczego staruszka, który prosi ich o pomoc w uwolnieniu zamkniętego w szkatułce bohatera Dzielnego Tapiona. Mechanizm bowiem zardzewiał i szkatułkę da się otworzyć tylko z pomocą ShenLonga ^_^. Dla smoka, oczywiście, nie jest to żadnym problemem i Tapion się pojawia. Rzeczywiście wygląda jak cool-bohater: czerwone włosy, ciekawy image i taki egzemplarz broni białej na plecach... Acha, poza tym jeszcze dość śmieszna piszczałka, na której bez przerwy wygrywa tajemniczą, smutną melodyjkę. Tapion nie okazuje jednak zadowolenia z uwolnienia. Raczej odwrotnie: domaga się, by z powrotem umieszczono go w szkatułce, tyle że podczas wyciągania z niej Bohatera uległa ona kompletnemu zniszczeniu. Po pewnym czasie wszyscy dają sobie spokój z Tapionem. Tylko Trunks wciąż usiłuje się z nim zaprzyjaźnić i mimo nieprzystępności tamtego, nie ustępuje (przyznajmy, że jest w tym dość nachalny). Bulma go rozumie: chłopak zawsze marzył o starszym bracie i o poznaniu prawdziwego, wielkiego bohatera, a teraz te dwa marzenia jakby zespoliły się w jedno... Tymczasem miasto zaczyna niszczyć dziwny potwór, i to w dodatku pozbawiony głowy. Wprawdzie Tapion, grając na swojej piszczałce, powstrzymuje go, lecz na jak długo? Poza tym, jak on to właściwie zrobił? I... kim ten Tapion właściwie jest? Jeśli prawdziwym bohaterem, to czemu tak się kryje? Czemu jest tak nieprzystępny? Dlaczego staruszek, który chciał go uwolnić, teraz wciąż snuje się w jego pobliżu? A w końcu jaki sekret tkwi w instrumencie Tapiona oraz smutnej melodii, jaką na nim wygrywa? Dopiero Trunks na spółkę z Bulmą po pewnym czasie doprowadzą do tego, że Bohater ujawni swój sekret. Co oczywiście nie przeszkadza, iż kilku innych Bohaterów, tym razem ziemskich, będą mieli do stoczenia kolejną walkę i chyba najtrudniejszą z dotychczasowych...

Nie kryję, że spodobał mi się ten film. Najdojrzalszy z pełnometrażowych „Smoczych Kul” stylistyką nawiązuje raczej do tragicznych i dorosłych fragmentów DBZ, jak choćby pierwsze walki Sagi Buu. Niewiele jest tu momentów humorystycznych. To już nie ten luzacki świat młodości Gohana czy nawet młodości Goku. Ale mimo to a nawet chyba właśnie dlatego uważam film za świetny. Fabuła ani zbyt głupia, ani nie totalnie zakręcona. Cieszę się, że mogłem obejrzeć coś podobnego w świecie, w którym wśród większości fanów synonimem dobrej komedii stało się pojęcie „chore”. Dlatego zresztą właściwie nie oglądam już anime-komedii. Głupota i durne rycie się ze spraw wcale nie śmiesznych zastąpiło śmiech zdrowy, lekki i radosny... jak jeszcze w „Kodomo no Omocha”, jak jeszcze w Slayersach czy Dragon Halfie. Oto czemu cieszę się, że seria „Dragon Balla” zaowocowała tą prawdziwą perełką. Bo chyba najbardziej w serii DBZ lubiłem te momenty najtragiczniejsze, choć osadzone w stylistyce i kresce młodzieżowo-luzacko-humorystycznej. Dlatego pewnie uważam anime za lepsze od mangi bo tam postawiono na humor. I dlatego pośród innych filmów DBZ jestem skłonny wynieść „Atak Smoka” na piedestał.

Tak, to by było na tyle. Idźcie. Choćby po to, żeby dowiedzieć się, skąd Trunks ma swój słynny miecz.

SŁOWNICZEK TRUDNYCH POJĘĆ:
Maryna Mściszówna aka ultraMARYNA: tłumaczka serii DB, DBZ i części DBGT. To mówi wszystko. ^_^

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
9,00/10 (1 głosów)

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 12 dodaj

[1] Re: DBZ w kinach - relacja
KUTAFON [10.0.4.*], 14.11.2002, 20:17:48, oceny: +0 -0
OGÓLNIE TO JEST CHUJOWY FILM Z SZCZYPTĄ TANICH AKCJI TYPU DYMANIE ZIELONEGO DIABŁA GUMOWYM CHŁOPEM W BRUDNY ODBYT
[2] Re: DBZ w kinach - relacja
Radagajs [*.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl], 18.11.2002, 17:26:17, odpowiedź na #1, oceny: +0 -0
... Michale... Ty widzisz i nie grzmisz... ^_^
[3] Re: DBZ w kinach - relacja
Joe [*.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl], 18.11.2002, 18:37:07, odpowiedź na #2, oceny: +0 -0
JoeZrzucam to na karb swobody wypowiedzi i folkloru. :-) Nie wiem jak Ciebie, ale mnie ten wpis rozbawił. Póki odrobina prostactwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła, nie utrudnia też przeglądania, więc nie grzmię. ;-)
[4] Re: DBZ w kinach - relacja
_akira_ [*.chello.pl], 17.12.2002, 17:53:33, odpowiedź na #3, oceny: +0 -0
doobiing bez sensu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
[5] Re: DBZ w kinach - relacja
KURT [*.bilgoraj.sdi.tpnet.pl], 03.03.2003, 15:36:50, oceny: +0 -0
Uwazam ten tekst za bardzo dobry, chociaz za malo szczeguluw.
[9] Re: DBZ w kinach - relacja
lol [*.acn.waw.pl], 24.07.2005, 23:06:37, odpowiedź na #5, oceny: +0 -0
nie no tekst fajnie napisany niepowiem szkoda ze niema nic wspolnego z zeczywistoscia oczysicie w polsce musieli puscic 2 najgorsze filmy dbz to raz a dwa ze ten dubing doobing dóbing czy jak kto tam chce xD totalnie zabił film beznadziejne to bylo lamane przez zalosne szkoda kasy lepiej sciagnac z neta w orginale i obejrzec z anpisami
[6] Re: DBZ w kinach - relacja
guesswho [62.233.201.*], 26.03.2004, 20:46:52, oceny: +0 -0
Wszystko ładnie pięknie, ale to do mnie nie dociera. Nie można uzyskać tragizmu, epickości w 30 minut! A tyle trwa każdy film kinowy ( mniej więcej ). No bo jak to sobie wyobrażacie? Nagle jest tragizm, bo Bohaterowie przegrywają, to Goku hopsiup SSJ3, dragon punch, koniec filmu, do domu, nara. Nie, to jest bez sensu. Najlepsze z kinówek dragonballa są pierwsza i druga. Goku nie ma jeszcze SSJ, walki mają jeszcze jaką taką choreografie i pojąwiający się bohaterowie naprawde są w stanie pokazać coś ciekawego a nie tylko zrobić grożną minę i nie wytrzymać pierwszego ciosu ( vide vegita :/ ).
[7] Re: DBZ w kinach - relacja
qpa [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 22.02.2005, 01:49:59, oceny: +0 -0
lol
[8] Re: DBZ w kinach - relacja
Bonnie [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 28.03.2005, 18:09:50, oceny: +0 -0
Uechhh. Nie czytuję recenzji, które w pierwszym akapicie mają słowo "sp...". Niezależnie, czy to jest cytat, czy nie. Jaki z ciebie dziennikarz? Kultura!
[10] Re: DBZ w kinach - relacja
Reya [80.54.155.*], 25.12.2005, 20:44:43, oceny: +0 -0
Reyaheh DBZ jest denny moze tylko w śwrodku dzieje sie cos ciekawego przez 5 minut ale takto jest ot denny film o nudnej fabule
[11] Re: DBZ w kinach - relacja
Aki Ros [*.pedhemat.am.wroc.pl], 04.02.2006, 20:30:36, odpowiedź na #10, oceny: +0 -0
Aki RosJestem ogromnym fanem tej bajki, ale co prawda to prawda ta część była i jest do kitu. Dubbing jest do ... a poza tym zaszybko sie wszystko tam dzieje.
[12] Re: DBZ w kinach - relacja
Rencia [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 01.09.2007, 21:50:51, oceny: +0 -0
RenciaDBZ jest cienki macie racje... czasami cos sie tam dzieje ale ja sie nudzilam ogladajac go
Powered by WashuOS