Konwenty: Ecchicon - Michał Durys

Drugiego dnia odbył się cosplay. Ten punkt programu zazwyczaj jest jednym z głównych filarów konwentu, ale na Ecchiconie wypadł blado. Bynajmniej nie chodzi o to, że było za mało przebierańców (było ich dość), ani o kiepskie stroje (niektóre były bardzo ładne), ale głównie o słabe wykonanie ze strony organizatorów. Przede wszystkim prowadzący go osobnik o ksywce Ikrit nie miał ku temu kwalifikacji, ze szczególnym uwzględnieniem obycia scenicznego, i ewidentnie zżerała go trema. Próbował być zabawny, ale jego żarty z uczestników zamiast bawić wprowadzały tylko nieprzyjemną atmosferę. W rezultacie uczestnicy zamiast spokojnie zaprezentować się przeważnie wdawali się z prowadzącym w żenujące utarczki słowne. Jak już wspomniałem przebrania były przyzwoite, większość została wykonana przed konwentem zapewne niemałym nakładem pracy. W szczególności wrażenie robiły przebrania Tamiko i Edek z „xxxHolic” i „Tsubasa Chronicle”. Nieco gorzej było ze scenkami, w większości nie wyszły poza przeciętny poziom, jedynie dwie scenki, za którymi zresztą stała ta sama ekipa, można było oglądać bez znużenia. Pierwsza parafrazowała świat Ragnaröka. Choć miała niewiele wspólnego z fabułą gry, a przebrania były wykonane ad hoc z kartonu, była zabawna i wywoływała szczery uśmiech. Druga była utrzymana w podobnej estetyce i nawiązywała do przygód Sałatopalcego, ekscentrycznego bohatera animacji flashowych. Osobom nie znającym pierwowzoru mogła się wydawać głupia, ale większej części publiczności chyba przypadła do gustu. Drugim poważnym zgrzytem zaserwowanym przez organizatorów były wyniki cosplayu. Ku powszechnemu zdziwieniu pierwsze miejsce nie przypadło ani Tamiko ani Edek, które bez wątpienia miały najlepsze stroje, a Zenonowi w przeciętnym stroju z „Naruto”. O ile kryterium oceny nie była wielkość miecza to wątpię by ktokolwiek mógł uznać jego strój za lepszy. Jeśli dodać, że Zenon był na konwencie helperem to oskarżenia o kolesiowstwo w ocenie cosplayu wydają się dość prawdopodobne. Tak czy owak publiczność wyraziła swoje zdanie na temat wyników buczeniem.

Po zwykłym cosplayu odbył się, choć z półgodzinnym opóźnieniem, cosplay ecchi, przy czym nazwa „cosplay” jest tu trochę nie na miejscu. Zadaniem uczestników było odgrywanie w zespołach scenek zaproponowanych przez organizatorów. Scenki nawiązywały do klasycznych motywów spotykanych w anime z gatunku ecchi. Rywalizacja w finale odbywała się w myśl zasady „kto więcej z siebie zdejmie”. Choć wśród partycypujących w tym konkursie osób większość stanowili umiarkowanie atrakcyjni faceci, a do finału doszła tylko jedna przedstawicielka płci pięknej to cosplay ecchi wywołał olbrzymie emocje. Bez wątpienia jest najczęściej wspominaną i omawianą atrakcją konwentu. Ma też spore szanse zostać odnotowanym w annałach fandomu obok zapasów w kisielu na reANIMation 3.

Na warszawskim konwencie nie mogło zabraknąć koncertu warszawskiego duetu In’You wspomaganego przez Tamiko. Już dawno koncert na konwencie nie był tak udany. Dziewczyny zaśpiewały same dynamiczne piosenki, niczym prawdziwe gwiazdy dokonały zmiany strojów w trakcie koncertu, a i oprawa wizualna, mimo iż raczej skromna, wypadła dobrze. Ponadto, choć sam nie ufam swojej ocenie, to z różnych źródeł zasłyszałem opinię, że wokalistki poprawiły swój warsztat wokalny. Publiczność dopisała, zajęta połowa miejsc na sali może nie brzmi imponująco, ale w porównaniu do PierniCONu SE, gdzie widzów można było policzyć na palcach dwóch rąk, to spory sukces. Co najważniejsze In’You udało się zachęcić publikę do zabawy, na początku u ich boku nieśmiało pląsało kilka osób, ale stopniowo było ich coraz więcej, aż w śpiewanej bis piosence „Ike, Ike” na scenie zrobiło się naprawdę tłoczno.

Pod koniec drugiego dnia na głównej sali odbyła się j-dyskoteka, przy czym warto podkreślić, że nie tylko odbyła się, ale miała się całkiem nieźle. Zazwyczaj tego typu przedsięwzięcia spalają na panewce, nawet na dobrych i obleganych konwentach jak reANIMation 4 dyskoteka szybko zamienia się w pokaz teledysków śledzonych przez nieliczną i statyczną publiczność. Na Ecchiconie po parkiecie pląsało kilkadziesiąt osób i choć repertuar składający się głównie z j-rockowych kawałków nie wszystkim przypadł do gustu to dyskotekę można uznać za udany pomysł.

Niedziela była najmniej atrakcyjnym dniem konwentu. Poprzednie dwa dni zmęczyły zarówno uczestników jak i organizatorów. Część uczestników opuściła konwent na dobre już w sobotę, a od niedzieli rano kolejne grupki systematycznie ewakuowały się. Program atrakcji tego dnia był skromny, większość czasu zarezerwowano na projekcje anime, a dodatkowo część atrakcji nie odbyła się. Konwent nie zamarł jednak zupełnie, chociażby bieg w kaftanach zdołał wykrzesać z uczestników resztki energii i dostarczył dobrej rozrywki.

Atrakcją była też sama tematyka konwentu czyli delikatna erotyka zwana ecchi. Wokół niej organizatorzy przygotowali szereg atrakcji, nie tylko wspomniany wyżej cosplay ecchi. Starali się też zachęcić uczestników do wejścia w konwencję chociażby przez oferowanie zniżek dla uczestniczek przebranych za uczennice, pielęgniarki lub pokojówki. Poszczególne atrakcje można oceniać różnie, ale jako całość tematyka ecchi zdała egzamin. Atmosfera ecchi była wyraźnie obecna na konwencie, na każdym kroku widać było jakąś panienkę jakby żywcem wyjętą z anime, a w pobliżu nieodzownie czaił się ktoś próbujący wycelować obiektyw aparatu pod jej sukienkę. Nie pamiętam by na jakimś innym konwencie plon uwiecznionych upskirtów był tak bogaty, a wymiana takowych zdjęć tak powszechna.

Zapewne z tytułu kontrowersyjnej tematyki w fandom poszła plota jakoby na konwencie miała pojawić się ekipa TVN-owskiej Uwagi. O ile reporterzy nie przybyli incognito to chyba plotka okazała się fałszywa. Zjawiła się jedynie miła dziennikarka z Gazety Wyborczej. Na konwencie spędziła kilka godzin rozmawiając z organizatorami, szychami fandomu oraz uczestnikami. Zasłyszane wypowiedzi skrupulatnie notowała. Efektem tej wizyty jest krótki reportaż, który choć zawiera parę błędów (polecam wzmiankę o bishonmenach – zniewieściałych mężczyznach), to jednak przedstawia tę imprezę oraz konwenty ogólnie w ciekawym świetle.

Spodziewałem się klapy, a ku memu zaskoczeniu Ecchicon był przeciętnym konwentem. Podobnie jak większość polskich konwentów miał sporo wad, przede wszystkim kiepski budynek, zbyt skromny program jak na trzy dni, chaos w organizacji objawiający się opóźnieniami i odwoływaniem planowanych atrakcji czy w końcu drobne błędy jak paskudny informator, brak czajników czy zbyt mała liczba koszy na śmieci. Z drugiej strony naprawdę warto pochwalić organizatorów Ecchiconu za Battle Karaoke, a In’You pogratulować najlepszego od dawna koncertu. Cosplay ecchi, choć dyskusyjny, pewnie też będzie mile wspominany przez wielu. Ponad 350 uczestników na pierwszej edycji konwentu, na dodatek warszawskiego, to zaskakująco dobry wynik. Reasumując, choć za wcześnie mówić o sukcesie to na pierwszą edycję było dobrze. W tej sytuacji muszę częściowo odszczekać moje wątpiące opinie sprzed kilku miesięcy. Jednocześnie mam nadzieję, że organizatorzy nie spoczną na laurach i wezmą sobie do serca uwagi moje i innych uczestników przy organizacji drugiej edycji, która jest planowana na przyszłoroczne walentynki.

Zobacz także

Ocena

Komentarze

[1] Re: Ecchicon

mefiak [*.net-serwis.pl], 29.08.2006, 10:53:16, oceny: +0 -0

UUUUU, mimo ze nawet palcem organizacji konwentu nie tknalem, czuje sie dumny ze w koncu jakis warszawski konwent okazal sie CHOCIAZ przecietny. Powodzenia chlopaki i do zobaczenia jak najszybciej. Rozruszajcie to zakazane miasto w koncu, tyle lat, moze jakis centralny konwent pokroju Baki, starych Asuconow czy Teleportu sie z tego wykluje :D