header imageheader imageheader image

London Anime Con 2011 (Inner World)

mroczna_sarna

Na wstępie mojej recenzji chciałbym nadmienić, iż po raz pierwszy miałem przyjemność uczestniczyć w angielskim konwencie M&A. Po raz pierwszy też, stwierdziłem, że byłoby dobrze takie wydarzenie zrelacjonować. Zacznijmy może od samego początku...

... kiedy to nasz naczelny, Zell - zapytał mnie jakiś czas temu, całkiem nieśmiało, czy pojechałbym z nim do Londynu, bo mają tam akurat "jakiś" konwent anime. Stwierdziłem - czemu nie? Na przeszkodzie, stał tylko brak wejściówki, ale naczelny obiecał, że tym zajmie się sam. Jak powiedział - tak zrobił. Już w tym momencie na pierwszy plan wysunął się pewien problem. Mianowicie - angielscy organizatorzy konwentów nie uznają czegoś takiego, jak nadprogramowe wejściówki. Część z Was, zapewne weźmie to za złą monetę, ja jednak uważam, iż świadczy to tylko o profesjonalizmie w kwestiach organizacyjnych. Dzięki temu, nie ma tutaj jakiegoś nadzwyczajnego tłoku i ścisku, a ludzie najzwyczajniej w świecie, mogą się tym konwentem cieszyć w pełni. Zapytacie więc - Saren, to jak, do jasnej Anielki, udało Ci się tam wejść? Ano tak, że po wielu prośbach i końcowej rozmowie z głównym organizatorem, Zellowi udało się zamienić swoją sobotnią przepustkę, na niedzielny bilet dla mnie. Tym oto sposobem, dwójka redaktorów Inner World mogła dla Was, moi drodzy - wcielić się w rolę korespondentów.

Lokalizacja samego konwentu była wręcz idealna. Po pierwsze - mieściła się w bezpiecznej okolicy, raptem dwie minuty spacerkiem ze stacji metra. Nadmienić trzeba, iż mieści się ona w tzw. drugiej strefie, a co za tym idzie - z centrum Londynu wystarczyło zakupić najtańszą wersję biletu komunikacji miejskiej. Po wyjściu ze wspomnianego wcześniej metra, spałaszowaliśmy szybko nasz prowiant, żeby nam później nie zawadzał, po czym w świetnych humorach udaliśmy się na teren imprezy. Ta, mieściła się w jednym z budynków uniwersyteckich, który było widać z daleka. Podchodząc bliżej, zaważyliśmy niewielką kolejkę ludzi, którym licencjonowana ochrona sprawdzała zawartość toreb. Po ekspresowym rentgenie weszliśmy w końcu do środka. Pierwsze, co wpadło mi w oko, już przy sprawdzaniu listy rejestracyjnej, było stoisko z wyrobami glinianymi, gdzie przyuważyłem zgrabnie wykonany... Buster Sword z Final Fantasy VII!

Po zapięciu zgrabnych przepustek na przegubach naszych dłoni, przekroczyliśmy próg, by znaleźć się... w miejscu, w którym później spędzimy chyba najwięcej czasu - pubie, który na potrzeby konwentu, został zaaranżowany jako chillout zone, gdzie odbywała się część konkursów, pokazów i projekcji filmowych. O tym opowiem później, ponieważ pierwszym miejscem, w które chcieliśmy się udać - była szatnia, znajdująca się w sporej wielkości pomieszczeniu. Było ono zaadoptowane na potrzeby głównych atrakcji, takich jak chociażby pokazy cosplayowe. Ze sporą sceną i rewelacyjnym nagłośnieniem miejsce to spełniało swoją rolę idealnie. Poza tym, było to również miejsce, w którym rozstawili się różnej maści sprzedawcy, czego można było się domyślać, przekraczając próg tego pomieszczenia (na drzwiach wisiała kartka z wyraźnym napisem Dealers Room). Uświadczyliśmy tutaj przede wszystkim konkursu na najlepszy cosplay - a samo wydarzenie oglądaliśmy rozlokowani wygodnie w pierwszym rzędzie, tuż przed sceną. Trzeba to przyznać - poziom był naprawdę niezły (no, może poza "panem, niepasującym do niczego", którego pochodzenia ani ja, ani Zell, nie potrafiliśmy ustalić). Para prowadząca sam turniej, wzajemnie się uzupełniała i było widać gołym okiem, że przygotowywała się do swoich ról sumiennie. Masa humoru, który później udzielał się również prowadzącym w innych salach, ogrom dobrej zabawy i smutek... smutek który zauważyłem u bardzo sympatycznej pary cosplayerek, które chyba liczyły na wygraną w konkursie, a zajęły drugie miejsce. Cóż, szczęście sprzyja najlepszym - podobno. W tej sali, jak już wcześniej wspomniałem, były rozlokowane stoiska sprzedawców. Przyznam szczerze, że będąc w Polsce, mogłem spotkać się z raczej średnią jakością sprzedawanych tam produktów. Tutaj - co mnie niezmiernie zaskoczyło - raz, że wybór towarów i usług był całkiem przyzwoity, a dwa, że jakość oferowanych produktów stała na najwyższym poziomie. Nie wspomnę o rysowaniu "na zawołanie", tłumaczeniu imion na język japoński, malowaniu portretów, wykonywaniu różnych origami "od ręki"... było tego trochę. Po drugiej stronie sali, można było spotkać zapaloną grupę miłośników karcianek, którzy nie zwracając uwagi na to, co się dookoła działo - bawili się w swoim małym, kreowanym w głowach świecie. Nasze zakupy mogłyby być dużo większe, aczkolwiek stwierdziliśmy, że poprzestaniemy na wysokiej jakości plakatach (naczelny upatrzył sobie ten, promujący Final Fantasy Versus XIII, a i zapewne ja bym się na niego skusił, gdybym nagle nie zauważył... serii plakatów promujących stare, ale wciąż jare anime, Neon Genesis Evangelion. Po chwili namysłu i rozważeniu opinii naczelnego na temat, w której pozycji Ayanami Rei wygląda lepiej - wybrałem swoją zdobycz). Do tego jakiś wisiorek, metalowe breloczki z wizerunkami postaci ze Street Fighter IV i można było się cieszyć. No, Zell zakupił jeszcze przepięknie namalowany artwork, przedstawiający Garnet z Final Fantasy IX, a ja bezskutecznie próbowałem znaleźć odpowiednik takowego, który by przedstawiał Freyę. Poszukiwania w końcu zawiesiłem, po czym udaliśmy się na chwile relaksu w chillout zone.

Nim przejdę do sali pubowej, słów kilka o tutejszych konsolówkach. Na ogromny plus zaliczam fakt, że rozplanowano je w trzech różnych miejscach. To, co wydaje się być logicznym, nie zawsze miewało w przeszłości miejsce. Tutaj - jeśli chciało się pograć w Rock Band/Guitar Hero, wystarczyło pójść za bar. By pograć w bijatyki, przy których zwykle jest wiele emocji i hałasu - udawaliśmy się do sali bilardowej, z osobnym wejściem, specjalnie do tego celu przygotowanej. By pograć/zwiedzić główną salę konsolową, trzeba było przejść jeszcze kawałek dalej. Gołym okiem widać było, iż wszystko było zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Nic ze sobą się nie kłóciło, nawet hałaśliwe gry muzyczne z kącikiem retro, który niepozornie tkwił w głębi korytarza, za miejscem, przeznaczonym dla "muzyków". Samą organizacją sal konsolowych, zajęła się znana tutaj grupa Neo Empire, której nie można było odmówić przede wszystkim - profesjonalizmu i pracowitości. Ludzie z tej ekipy byli bardzo widoczni, a każdy z nich miał przypisane miejsce, z którego nie ruszał się przez cały dzień. Sympatyczny, młody chłopak, którego widziałem rano przy stanowisku z DDRami? Był na stanowisku do wieczora, kiedy to jeszcze współprowadził wiedzówkę w chillout zone. Dwóch energicznych panów czuwających nad turniejem Street Fighter IV? Nie wychodzili w ogóle z sali bijatyk. To samo tyczy się głównej sali konsolowej, z której po wyjściu - ani ja, ani Zell nie uświadczyliśmy już więcej ekipy tam pracującej.

Po wnikliwym przejrzeniu poziomu tutejszych konsolówek, ocenie każdej sali z osobna, zaczęliśmy przyglądać się uczestnikom konwentu. Najpierw oczywiście - graczom. Pierwsze, co rzuciło się w oczy: 80% ludzi w sali bijatyk przychodziło z własnymi kontrolerami. Nie - nie padami bynajmniej. Zdecydowana większość przynosiła swoje arcade sticki. Przez cały czas, spędzony w tej części imprezy zauważyłem jednego gracza, używającego standardowego pada. Naturalnie, ekipa Neo Empire zadbała o to, by gracze mieli owych cudeniek pod dostatkiem, tak, że nawet nie będąc w posiadaniu arcade stick’a, można było spokojnie z niego korzystać. Miałem ogólne wrażenie, iż one walały się dosłownie wszędzie. Druga sprawa - to poziom graczy. Graczy, których do niedzielnych zaliczyć nie sposób (mimo, że była to właśnie niedziela). To, co wyprawiali oni grając w BlazBlue, czy grając w GH na poziomie expert. Tudzież skacząc na matach do DDR przy poziomie pro10 - nie da się opisać słowami. Pierwszy raz w życiu widziałem tak wysoki poziom, prezentowany przez samych konwentowiczów. Przyjemnie oglądało się turniej taneczny, przy którym naszemu naczelnemu dosłownie opadła szczęka.

Chillout Zone - czyli miejsce spotkań towarzyskich przy piwie, dobrym anime i prześmiesznych parodiach tychże. Tak, dobrze doczytaliście. Przy... piwie. Bar działał na pełnych obrotach i był w pełni wyposażony w napoje mniej, bądź bardziej wyskokowe. Nie, nie było tu dantejskich scen, ludzie tu zgromadzeni (łącznie z nami) posiadają dużą kulturę picia. Czyli - pij, by się napić i odprężyć, a nie, by się upić. W tej strefie panowała naprawdę niepowtarzalna atmosfera, ludzie tutaj zgromadzeni odpoczywali i debatowali na różnorakie tematy. Byli przy tym przyjaźnie nastawieni do innych, z chęcią nawiązując nowe znajomości. Było to jednocześnie miejsce spotkań ludzi z wszystkich innych sal, przyozdobione wszechobecnymi cosplayerami/cosplayerkami, którzy, co trzeba nadmienić, ochoczo ustawiali się do zdjęć i mimo, iż strasznie wymęczeni - potrafili jeszcze zdobyć się na uśmiech. Musze też powiedzieć, iż po raz pierwszy - właśnie tutaj, na London Anime Con, zauroczyłem się w... Czarodziejce z Księżyca! Tak, w tej blondynce, która jest zupełnym przeciwieństwem tego, czego w kobiecie szukam. Cóż, zrozumielibyście, gdybyście ujrzeli dziewczynę stojącą przy barze, przebraną właśnie za tę postać. Ech. Tylko westchnę...

Ale to jeszcze nie wszystko. Jak na salę relaksacyjną przystało, były tutaj bardzo wygodne sofy, które w późniejszym czasie będą towarem deficytowym i ludzie beztrosko zaczną siadać wszędzie - na schodach, na podłodze, na suficie... no, na suficie może akurat nie. Świetna atmosfera, plus chyba najlepsi prowadzący, jakich miałem przyjemność oglądać i słuchać od dawien dawna. To tutaj właśnie ryczałem ze śmiechu oglądając przeróbkę Dragon Ball Z i przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy zobaczyłem co może wyjść z połączenia kultowego anime, Neon Genesis Evangelion z... kultowym survival horrorem Resident Evil! Do tego cała masa starannie wyselekcjonowanych AMVek, które umilały nam co chwila czas. No i oczywiście - konkurs na wiedzę wszelaką, podzielony na pięć etapów. Dodam, iż zaskoczył mnie poziom pytań oraz wiedza uczestników - nigdy w życiu nie przypomniałbym sobie na zawołanie, jak nazywa się 143 z pokemonów. Grupka, której pomagałem z pytaniami - tę odpowiedź znała z miejsca. Szacunek moi drodzy, szacunek. Co do poziomu pytań jeszcze, to dodam, że zaczęło się banalnie - pierwsze pytanie wzbudziło delikatny śmiech na sali, brzmiało ono bowiem - "Jak nazywa się prawdziwa matka Sephirotha". Sami przyznacie - do trudnych ono nie należało. Na szczęście, tuż po nim, zaczęła się ostra jazda, bez trzymanki. Po kilkanaście sekund na wymienienie wszystkich (łącznie z niewydanymi!) części serii Oddworld, podtytuły wszystkich części Spyro the Dragon, w kolejności chronologicznej, oraz pytanie, na które w całej sali, odpowiedź znał tylko redaktor Inner World - czyli ja, we własnej, skromnej osobie. Pytanie okazało się być dla mnie przysłowiową bułką, z masłem, bo nawet gdyby mnie ktoś obudził w środku nocy i spytał "Kto skomponował muzykę do Golden Sun", odpowiedziałbym bez wahania. Ci, którzy poznali mnie lepiej, wiedzą, że jestem wielkim koneserem muzyki japońskiego kompozytora, Motoi Sakuraby. Tak się jednak składa, że licznie zgromadzeni tam ludzie nie znali mnie wcale, więc byłem troszkę zaskoczony i zmieszany, kiedy jeden z głównych organizatorów przybiegł do mnie szybko i pogratulował prawidłowej odpowiedzi. Naprawdę miły gest. Chillout Zone, było dla mnie bezsprzecznie najciekawszym miejscem całego konwentu.

Słów kilka o panelach, które niestety nas ominęły. O czym dowiedziałem się od organizatorów w mailu, który przysłano mi, na moją prośbę. Pytałem ich o sobotnie atrakcje - jak się okazało - niedzielna sala bijatyk była w sobotę domem paneli wszelakich. Nie było ich może zbyt wiele, ale te, które przygotowano - stały na wysokim poziomie i były dosyć interesujące. Żeby daleko nie szukać, napiszę o tym, co przesłano mi w odpowiedzi. W sobotę pokazano panele i pracownie: cosplay dla początkujących, jak rysować mangi - od podstaw, wybieranie odpowiedniego cosplayu dla siebie, podcast (Q&A) zatytułowany "We Are Arcade", postawy voice-actingu, chibi modelling, oraz turnieje: Monster Hunter PSP, Modern Warfare 2, Super Smash. Był, słynny już - Dub that anime! - czyli kupa zabawy jednym słowem (przy podkładaniu głosów w anime). Był panel Ghost In The Shell oraz aukcje Cosplayowe. Coś, co osobiście chciałbym zobaczyć - a co mnie ominęło, to wstęp do japońskiego jedzenia Akemi... do tego panel dotyczący japońskiego stylu życia, quizy pubowe, pokemony i noc z karaoke... całkiem nieźle - następnym razem nie przepuścimy takiej okazji i spędzimy na konwencie dwa dni. Tym razem się nie udało, a szkoda. Co się odwlecze, to nie uciecze - kolejna szansa na relację, już w lipcu! Z mojej strony mogę powiedzieć, że zjawię się tutaj na pewno i po raz kolejny będę dla Was relacjonował ten interesujący konwent. Konwent, na którym panująca atmosfera nie pozwalała nam go opuścić i który na długo jeszcze zapamiętamy.

Poniżej prezentujemy wideo, gdzie możecie zobaczyć ujęcia uchwycone przeze mnie tego dnia. Druga część, to pokaz angielskiej fanki niebieskiego jeża - Sonica. Zonic, specjalizuje się w przerabianiu utworów z gry, dodając trochę choreografii. Musze przyznać, że wyszło jej to bardzo dobrze, żałuję tylko, iż nagrywałem ją telefonem, ponieważ bateria w głównym sprzęcie umarła bezpowrotnie. Tak więc, przepraszam za kiepską jakość obrazu i dźwięku i zapraszam do obejrzenia fotorelacji:

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
7,64/10 (11 głosów)

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 19 dodaj

[1] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
HΛЯPΛGŌN [*.183.229.135.dsl.dynamic.eranet.pl], 21.04.2011, 18:11:18, oceny: +8 -3
HΛЯPΛGŌNMogłem się wpisać jako pierwszy, ale jednak rezygnuję. Potem będą gadać, że troll.
[2] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
yunato [*.ssp.dialog.net.pl], 21.04.2011, 23:11:59, oceny: +8 -4
Przepraszam, ale co ma chwalenie się znajomością odpowiedzi na pytania w jakimś konkursie (?) do recenzji? Czytając ten tekst czasem się dłużej musiałam zastanowić, o co autorowi w tej chwili chodzi. Tematy są przeskakiwane chaotycznie, szybko, bez konkretów. Poza samym początkiem, tekst czytało się ciężko, a i tak pod koniec miałam WTF na twarzy, zastanawiając się, o czym właściwie to było.
Słabo.
[6] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
Kei B. [*.cmp.uea.ac.uk], 22.04.2011, 17:55:06, odpowiedź na #2, oceny: +5 -4
Recenzja wyglada jak cos co napisalbym po swoim pierwszym konwencie. Obciachowe wypracowanko napisane w gówniarskim pompatyczno-durnowatym stylu ¬_¬
[3] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
bo tak [*.bielskpodlaski.mm.pl], 22.04.2011, 01:59:00, oceny: +2 -0
bo tak>Lokalizacja samego konwentu była wręcz idealna. Po pierwsze - mieściła się w bezpiecznej okolicy

Nie wiem, jak bezpieczna jest ta okolica zazwyczaj, ale do mnie w sobotę podszedł jakiś menel, kiedy stałam w kolejce, w biały dzień, kurna >:/ Takie rzeczy tylko w Londynie :/

A co do dodatkowych wejściówek, to nie wiem, co miałeś na myśli, bo były nadprogramowe wejściówki na oba wieczory, tylko na atrakcje wczesnopopołudniowe już nie.

Panelu o jedzeniu nie masz co żałować - babka głównie przeskakiwała slajdy i mówiła, jak się nazywa potrawa na zdjęciu, i jeszcze reklamowała swoją imprezę ("W restauracji pewnie nie będziecie chcieli zamówić czegoś nieznanego, ale na Bunkasai, będziecie mogli spróbować różnych potraw" - tylko okazało się, że próbowanie nie było wliczone w cenę wejściówki, trzeba było wykupić oddzielny "bilet" bodajże 10 razy droższy :] ), a kiedy skończyła sporo przed planowanym końcem i nikt nie miał pytań, zaczęła mówić o dupie Maryni.

Jeszcze z kilkoma rzeczami bym się nie zgodziła, ale nie chcę robić z tego postu jednej długiej listy wad.

"Dub That Anime" było nawet fajne. Chyba najlepszy punkt konu.

Ogólnie piszesz o LAConie w samych superlatywach, a mam wrażenie, że to lekka przesada - może trochę syndrom "lepszej zagranicy"? Nie było jakoś strasznie, ale i nie aż tak super, jak piszesz. A atmosfera moim zdaniem była średnia. Ale może to dlatego, że nie rozumiem Anglików (ich mentalności, gwoli ścisłości).
[4] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
Zyll666 [*.chelmnet.pl], 22.04.2011, 16:03:08, odpowiedź na #3, oceny: +4 -0
"Takie rzeczy tylko w Londynie"
Lol ? W Polsce, w biały dzień, też może do ciebie podejść jakiś menel :P
[5] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
bo tak [*.bielskpodlaski.mm.pl], 22.04.2011, 16:50:47, odpowiedź na #4, oceny: +1 -0
bo takPatrz jeszcze mi się nie zdarzyło :P (raz jakiś ekshibicjonista w Warszawie, ale w Londku znacznie częściej zdarzają mi się nieprzyjemne sytuacje). Chociaż w sumie masz rację, ale w Polsce ci menele nie są aż tacy...
[7] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
Monogatari [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 22.04.2011, 20:49:51, odpowiedź na #5, oceny: +1 -0
MonogatariMoże masz pecha do londyńskich meneli...?

Co do samej recenzji: faktycznie trochę zbyt wychwalasz zagraniczne konwenty, panieee... mroczna_sarna? Rzekłabym, że te polskie jakościowo coraz bardziej zbliżają się do tamtych, sprytnie przejmując ich dobre cechy (bo złe też na pewno jakieś mają, ale my, Polacy, jesteśmy tak wspaniali, że ich nie załapujemy przy okazji tego przejmowania). A ja z kolei zbytnio wychwalam nasze cony, bo za granicę pojechać nie mogę... xD"
Nie rozumiem natomiast co do samego konwentu ma wiedza konwentowiczów... Przyjmijmy jednak, że zostało to tak mimochodem wspomniane (Choć ich, tj. konwentowiczów, wspaniałość wymieniona została jeszcze parę razy, ale cóż...).
[8] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
bo tak [*.bielskpodlaski.mm.pl], 22.04.2011, 22:08:41, odpowiedź na #7, oceny: +0 -0
bo tak>Może masz pecha do londyńskich meneli...?
Może i mam, to nie jest wykluczone.

A co do jakości tu i tam, to mam słabe porównanie, bo byłam w Polsce tylko na jednym konie (tak jakoś wyszło), podobno najgorszym Pierniku (Piernicon 5), a i tak uważam, że był lepszy od tego. Nawet przygotowanie atrakcji było lepsze (więcej do rzeczy, mniej pieprzenia o niczym). Może to dlatego, że spodziewałam się jakiejś fajnej imprezy, a nie było hukowo, ale... Piernicon też nie był hukowy, a jednak myślę, że lepszy.
[10] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
Gargu [*.154.246.94.ip4.artcom.pl], 23.04.2011, 16:29:28, odpowiedź na #5, oceny: +1 -1
GarguMoze menel probowal sie z wami wydostac do domu?
[11] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
bo tak [*.bielskpodlaski.mm.pl], 23.04.2011, 23:11:35, odpowiedź na #10, oceny: +0 -0
bo takNie trafiłeś, to nie był Polak :P (było widać na pierwszy rzut oka, że tak powiem)
[12] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
Zyll666 [193.200.51.*], 24.04.2011, 15:11:57, odpowiedź na #11, oceny: +0 -0
A jak brzmiał angielski odpowiednik "Panie Kierowniku/Pani Kierownik" ? :P ( z flegmą, of course)
[13] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
bo tak [*.bielskpodlaski.mm.pl], 25.04.2011, 12:51:26, odpowiedź na #12, oceny: +0 -0
bo takNie wiem, miałam słuchawki na uszach i w tym momencie szczególnie się z tego cieszyłam. Poza tym, napisałam, że było widać, nie słychać (pewnie też było, ale ja nie słyszałam nic) :]

A w ogóle co, Wam jest? Myślicie, że poza Polakami nie ma żuli na świecie?

Komentarz ukryty z powodu przewagi negatywnych ocen. pokaż

[14] Re: haiku
Gargu [*.154.246.94.ip4.artcom.pl], 25.04.2011, 23:20:36, odpowiedź na #9, oceny: +0 -0
GarguJakis moderator mnie nie lubi :(
[15] Re: haiku
Zyll666 [*.chelmnet.pl], 26.04.2011, 19:33:23, odpowiedź na #14, oceny: +0 -0
Moderator ? Gdzie ?
[16] Re: haiku
bo tak [92.24.229.*], 03.05.2011, 18:40:36, odpowiedź na #15, oceny: +0 -0
bo takPoniekąd wszyscy jesteśmy tu moderatorami ;)
[17] Re: haiku
Gargu [*.154.246.94.ip4.artcom.pl], 03.05.2011, 18:47:58, odpowiedź na #15, oceny: +1 -1
GarguDal mi -10 na poczatku. (Mod tak moze.)
[18] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
bo tak [92.7.132.*], 23.05.2011, 17:14:01, oceny: +0 -0
bo takNie wiem, czy ktoś tu jeszcze zajrzy, ale znalazłam u znajomego tę Sailor Moon, która tak zachwyciła autora.

Przyznam, że na żywo robiła większe wrażenie :|
[19] Re: London Anime Con 2011 (Inner World)
Serduszko [*.cable.net-inotel.pl], 24.05.2011, 20:32:10, odpowiedź na #18, oceny: +0 -0
No proszę na co można przez przypadek trafić na acepie;3
Sama relacja średnia jakby zrobiona od tak.... Wiem, że angielskie konwenty wiele więcej oferują, różnią się znacznie od naszych.W Birmingham był takowy i muszę przyznać-jeśli rozchodzi się o fanów Japonii Usa a UK to UK> USA.
Powered by WashuOS