header imageheader imageheader image

Quo vadis EDA?

Michał Durys

Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy z was pamiętają projekt pod tytułem Eksperymentalna Dystrybucja Anime, szerzej (?) znany pod akronimem EDA. Od dłuższego czasu EDA nie funkcjonuje. Jako spiritus movens całego przedsięwzięcia poczuwam się do napisania kilku słów wyjaśnienia.

Najpierw pozwolę sobie wyjaśnić na czym właściwie polegała działalność EDA dla tych, którzy ten wdzięczny skrót słyszą po raz pierwszy. W telegraficznym skrócie rozchodziło się o rozpowszechnianie polskich fansubów na płytach cdr po minimalnych cenach. Projekt miał dwa cele. Pierwszym było zwiększenie dostępności polskich fansubów dla przeciętnego fana pozbawionego cywilizowanego dostępu do interetu. Drugim natomiast było wyeliminowanie na drodze nieuczciwej konkurencji (ceny dumpingowe) pomysłowych "biznesmenów", którzy wykorzystując niską dostępność anime sprzedają fansuby po nieprzyzwoicie wysokich cenach. W ramach EDA polskie fansuby były rozprowadzane "po kosztach", czyli na ostateczną cenę składały się wyłącznie koszty płytki oraz wysyłki pocztą. W ofercie EDA znajdowały się tylko polskie fansuby i to wyłącznie te, których autorzy wyrazili zgodę na taką formę rozpowszechniania.

Mam w sobie niewiele z filantropa, nie zwykłem zbytnio przemęczać się dla dobra innych, szczycę się natomiast dość realistyczną oceną sytuacji. Dlatego jednym z moich podstawowych założeń w momencie uruchamiania EDA było, że ja sam mogę to pociągnąć przez mniej więcej miesiąc. Liczyłem, że jeśli pomysł chwyci to uda mi się znaleźć osoby chętne do pomocy w nagrywaniu i wysyłaniu płytek. Tylko w ten sposób pomysł miał szansę powodzenia. Wystarczy dokonać prostych obliczeń: o ile nagranie i wysłanie 10 płytek dziennie dla jednej osoby jest cokolwiek uciążliwe to przy 15 osobach w zespole mamy 0,666 płytki per capita, co jest moim skormnym zdaniem ilością do zaakceptowania nawet dla ponadprzeciętnie leniwych osobników. Zakładałem, że w całej Polsce spokojnie znajdzie się 20 do 30 osób skłonnych podjąć się uczestnictwa w takim procederze.

Pomysł EDA przyjął się. Fani spragnieni anime zaczęli nadsyłać zamówienia. Spodobał się również fansuberom, którzy chętnie udzielali EDA licencji na rozpowszechnianie ich dzieł, a po pewnym czasie nawet zacząli zabiegać o włączenie ich produkcji do oferty EDA. Jedyne czego brakowało do szczęścia to osób chętnych do pomocy. Tym niemniej udało mi się pociągnąć działalność przez ponad trzy miesiące. Przez cały ten czas na moje apele o pomoc odpowiedziały trzy osoby, którym w tym miejscu pragnę gorąco podziękować. Niestety cztery osoby to za mało, żeby całość funkcjonowała bezboleśnie. Tak się złożyło, że po tych trzech miesiącach serwis boo.pl, gdzie znajdowała się strona EDA, zawiesił działalność, a mi nie chciało się już tego dalej ciągnąć. Znalazłem sobie inne, bardziej kreatywne zajęcia, efektem których jest między innymi anime.com.pl. :-)

Od tego czasu EDA tkwi w czymś na kształt letargu. Nie ogłosiłem zamknięcia, bo moim zdaniem pomysł jest wart kontynuowania. Nie zrobiłem nic, żeby EDA wyprowadzić z tegoż letargu... bo mi się nie chciało. Uznałem, że pomysł nie wypalił - szkoda, trudno.

Na tym kończę rozliczenia z przeszłością. A czy przed EDA jest jakaś przyszłość? Z jednej strony fakt istnienia i prosperowania wszelkiej maści pseudo-sklepików oferujących fansuby na płytkach, po niekoniecznie przyzwoitych cenach świadczy o tym, że zapotrzebowanie na działaność EDA wciąż istnieje. Jednakże z drugiej strony stały dostęp do internetu trafia pod strzechy i chyba w każdym miasteczku można znaleźć tanią kafejkę internetową, więc zdobywanie fansubów jest w tej chwili kwestią odrobiny zaradności. Z trzeciej, poniekąd decydującej, strony ja nie mam ochoty na zabawę w EDA, przynajmniej w tej chwili. Mimo to uważam pomysł za wart kontynuowania. Dlatego jeśliby ktoś miał ochotę reanimować projekt udzielę mu mojego błogosławieństwa i postaram się pomóc na miarę moich skromnych możliwości. Podobnie jeśli ktoś chciałby pomóc w samym nagrywaniu płytek to również prosze o kontakt. Lista potencjalnych nagrywaczy może przydać się komuś, kto zechce reanimować projekt, lub choćby i mnie, jeśli kiedyś znów najdzie mnie ochota trochę dystrybucyjnego altruizmu.

Tymczasem pole do popisu mają wszelkie kluby miłośników anime. To one powinny robić konkurencje nieuczciwym nagrywaczom. Lokalny klub może najłatwiej (wśród znajomych), najszybciej (jest na miejscu) oraz najtaniej (nic nie trzeba wysyłać) dotrzeć do osobników spragnionych polskich fansubów. Problem może stanowić poinformowanie potencjalnych zainteresowanych o istnieniu klubu, to jednak pozostawiam inwencji speców od PR poszczególnych klubów. Przypomnę tylko, że istnieje coś takiego jak Kawaii Kontakt, FAM, pl.rec.anime albo, co by daleko nie szukać, anime.com.pl. Odrobina inwencji jest też zalecana po stronie szukających fansubów. Zapewniam, że wystarczy tylko trochę poszukać aby wejść w posiadanie nowych fansubów zupełnie bezgotówkowo.

Na zakończenie pozwolę sobie wyrazić cichą nadzieję, że przyjdzie takich czas, kiedy piraci zarabiający na fansubach będe tylko nieprawdopodobnym wspomnieniem, i to nie dlatego, że fansuby będą leżały na przysłowiowej ulicy, ale dlatego, że wszyscy fani będą mieli pełne półki oryginałow, czego sobie i wam życzę.

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
Brak głosów.

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 1 dodaj

[1] Re: Quo vadis EDA?
TiS [*.nzs.pw.edu.pl], 30.01.2003, 19:22:24, oceny: +0 -0
Oryginały fajna rzecz, tylko nie każdy umie po japońsku. A tych polskich to jakoś w sklepach nie widzę... ;))) Nic to - z mangami się ruszyło (było nie było w szerokiej sprzedaży - czytaj Empipku - dostępne są trzy co najmniej wydawnictwa) - to i z Anime może...
Powered by WashuOS