header imageheader imageheader image
{Media}
Samuraje na ekranie
Autor: ben4alfa, Data: 08.01.2005, 01:08:27, Źródło: gazeta.pl
Na okoliczność wejścia filmu „Zatoichi” do kin, w portalu gazeta.pl pojawił się artykulik o samurajach w filmie.

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 101 dodaj

[1] Re: Samuraje na ekranie
Remiel [*.wmc.net.pl], 08.01.2005, 03:40:02, oceny: +0 -0
Remielach ci nas dziennikarze, powinni trochę bardziej obeznać się z tematem zanim zaczną klekotać na tematy które są im obce
[2] Re: Samuraje na ekranie
Remiel [*.wmc.net.pl], 08.01.2005, 03:42:17, odpowiedź na #1, oceny: +0 -0
Remielnie wiem czy to żart, ale jak autor tego artykułu faktycznie uznaje filmy w stylu amerykański ninja i kładzie je na jedną półkę z sanjuro, albo musashim to aż przykro się czyta

[4] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 08.01.2005, 07:19:50, odpowiedź na #2, oceny: +0 -0
Greahtornigdzie tak nie napisał. wyraźnie widać, że ma na myśli "japonizację" amerykańskiego "kina quasi orientalnego" lat 60-80 (stąd Ślepa furia czy Siedmiu Wspaniałych.)
nie wiem czemu za wszelką cenę dopatrujesz się oznak subiektywizmu. ja jedyny bład, którego się dopatrzyłem to nieumiejętne użycie określenia wuxia
[8] Re: Samuraje na ekranie
Remiel [*.wmc.net.pl], 08.01.2005, 14:53:18, odpowiedź na #4, oceny: +0 -0
Remielw sumie fakt, jest tylko jeden błąd
cały artykuł
[21] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 10:45:41, odpowiedź na #8, oceny: +0 -0
Greahtorwymień WSZYSTKIE błędy, które przyczyniły się do takiej opinii, bo jak narazie puste pisanie bez cienia argumentacji nie sprawia abym czuł się ukontentowany
[35] Re: Samuraje na ekranie
Remiel [*.wmc.net.pl], 10.01.2005, 22:20:47, odpowiedź na #21, oceny: +0 -0
Remielhehe, widze że się mnie uczepiłeś jeszcze bardziej niż ja tego artykułu :)
ale skoro chcesz to rzuce cień argumentacji
perry był nie "komodorem 64" tylko admirałem, a jego wyprawa miała miejsce na początku 1853
zamknięcie japonii było całkowitym zamknięciem, a to o czym chciał napisać autor, było udostępnienie malutkiego portu w celu wymiany handlowej który mial stanowić okno na świat, jednak żeglarze nie mieli wstępu poza tenże port i ich wizyty były ograniczone
jezuici, działali także w japonii, zresztą gdzie ich nie było
zakaz noszenia mieczy wydano bodajże w 1873, nie jestem pewien, ale były to reformy Okubo Toshimichiego przeprowadzane w latach 1871-73
kwestia zjednoczenia japonii to sprawa sporna, zreszta sami japończycy mówią, że nobunaga zasiał, hideyoshi zebrał, a tokugawa zjadł, no ale mniejsza z tym- ale bitwa pod sekigaharą odbyła się w 1600 roku
no i nie wiem czym się kierował autor w wybieraniu najsłynniejszych samurajów, gdyż zabrakło kogokolwiek z yagyu, zabrakło sasakiego kojiro, a zamiast nich jest "47 roninów" i toshiro mifune

bardzo możliwe że błedów jest więcej, ale nie wypatrzyłem
ukontentowany?
[36] Re: Samuraje na ekranie
Remiel [*.wmc.net.pl], 10.01.2005, 22:29:18, odpowiedź na #35, oceny: +0 -0
Remielmożliwe że się myle z perrym[nie znam się na stopniach wojskowych i ich odpowiednikach w języku polskim], no ale nie zmienia to faktu, że oprócz błędów merytorycznych w artykule, jest tam też strasznie pobieżne i niedbałe potraktowanie tematu
[38] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 10.01.2005, 23:03:40, odpowiedź na #36, oceny: +0 -0
Li Xiaolongale argument: "strasznie pobieżne i niedbałe potraktowanie tematu"! Bije po oczach.
[45] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 12.01.2005, 19:08:38, odpowiedź na #38, oceny: +0 -0
michioZbierzmy fakty:
1. chińska ksywka.
2. domena *.gazeta.pl.
3. jako jedyny ze znanych mi dziennikarzy Wyborczej ma zwyczaj przejmować się komentarzami na forach.

Konradzie, przyznaj się, to Ty? :P
[49] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 12.01.2005, 22:46:46, odpowiedź na #45, oceny: +0 -0
Li XiaolongMylisz się. Jestem po prostu nową inkarnacją Li Xiaolonga. Za to, że w poprzedniu wcieleniu zdradziłem sekrety kung-fu załatwili mnie ciosem wibrującej pięści i mam przerąbane. Odbywam najgorszy rodzaj kary - żyję w Polsce.
[50] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 12.01.2005, 22:59:20, odpowiedź na #49, oceny: +0 -0
michioI dobrze Ci tak. Było siedzieć cicho, Konradzie.
[51] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 12.01.2005, 23:18:23, odpowiedź na #50, oceny: +0 -0
Li XiaolongA ten dalej swoje. Lepiej nie drażniej złego, bo klątwa przejdzie na ciebie i za karę będziesz pracował w polskiej gazecie o japońskich komiksach. Dante wysiada.
[52] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 12.01.2005, 23:43:23, odpowiedź na #51, oceny: +0 -0
michioOkej, okej. A ja jestem trójpalczasta dłoń z ciasta. Pozdrów Wojtka.
[53] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 12.01.2005, 23:57:08, odpowiedź na #52, oceny: +0 -0
Li XiaolongOd trójpalczastej dłoni z ciasta?
[55] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 00:05:37, odpowiedź na #53, oceny: +0 -0
michioBędzie wiedział.
[39] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 11.01.2005, 00:18:20, odpowiedź na #36, oceny: +0 -0
Greahtorbardzo ładnie ale widać, że w ślepym dążeniu do uświadomienia czytających jakoby autor artykułu był niedouczony nie zauważyłeś jednej znaczące rzeczy - jest to artykuł dotyczący kinematografii a nie historii a sama wstawka z Perrym i zmianami politycznymi w Japonii jest tylko piśmiennym chwytem mającym na celu dać poczucie wprowadzenia do tematu. innymi słowy - potraktowałeś temat niezgodnie z jego przeznaczeniem więc dziwnym nie jest, że zawierał on "błędy" tak rażące po oczach ludzi niezainteresowanych historią a -nie okłamujmy się- znacząca większość czytających artykuł dotyczący kina samurajskiego czytała go licząc na fakty dotyczące w/w a nie rangi oficera, którego nazwisko zostało wymienione w prologu
[37] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 10.01.2005, 22:59:27, odpowiedź na #35, oceny: +0 -0
Li XiaolongOj, mamy kłopoty z pamięcią...;-) Po pierwsze, kiedy Pery przypłynął do Japonii był jeszcze komodorem. Był tam dwa razy. W 1853 roku straszył parowcami zacofanych japońców, a w 1854 podpisał traktaty.
Po drugie, Jezuici tak naprawdę to chcieli nawrócić CHiny, a nie Japonię, która była wtedy ciemną wiochą na końcu świata. Franciszek Ksawery, najsłynniejszy misjonarz w Japonii, pod koniec życia popłynął do Chin, ale odwalił kitę na plaży pod Kantonem.
Po trzecie, zakaz noszenia mieczy przyniósł edykt Hito-rei z 1876 roku. Sprawdź.
Po czwarte, naucz się poprawnie odmieniać japońskie nazwiska. Kujiro to imię, a Sasaki - nazwisko. W japońskim nazwisko jest pierwsze, ale w polskim - żeby było trudniej - piszemy na odwrót. Pownieneś napisać "Kujiro Sasakiego", lub nawet "Kujiry Sasakiego". Ty napisałbyś pewnie, że "nie wymienił Kurosawy Akiro".
Po czwarte, masz rację, że zjednoczenie Japonii to sprawa sporna. Chcesz się spierać?
[32] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 10.01.2005, 17:34:12, odpowiedź na #4, oceny: +0 -0
Li Xiaolong1. Nie wiem, co ci się nie podoba w użyciu rzeczownika "wuxia" (czyt. łu-śia). Znak Xia oznacza wojownika, a "wu" - walczyć. "Wuxia" - to po prostu "bojowi xia", czyli bohaterowie chińskiej literatury popularnej, która rozkwitła od czasów takich powieści jak "Dzieje trzech królestw" czy "Opowieść znad brzegów rzek". Dla Japończyków - w końcu ten serwis jest o anime - to absolutna podstawa, bo dla nich chińskie dziedzictwo kulturalne pełni taką rolę jak dla Europejczyków i Amerykanów kultura antyczna. Przygodami bohaterów obu powieści Japończycy ekscytują się co najmniej tak, jak my teraz "Aleksandrem" Stone'a. Zresztą i "Sanguo Yanyi" jak i "Shuihu Zhuan" (bo tak obie nazywają się w oryginale) doczekały się adaptacji anime. 2. Od "wuxia" wywodzą się terminy "wuxia xiaoshuo", czyli "powieści o wuxia", tłumaczone na polski jako "powieści kung-fu", a także "wuxia wenxue", czyli "literatura wuxia" oraz "wuxia pian", czyli "filmy o wuxia". "Wuxia pian" to cała gałąż hongkońskiej kinematografii. Ponieważ zagraniczni dziennikarze, którzy zajmują się chińską kulturą rzadko mają pojęcie o czym piszą, a prawie nigdy nie znają języka, skompresowali oni nazwę gatunku filmowego do "wuxia" i stąd Twoje przypuszczenie, że autor mylnie użył tego terminu. - Uczyć się i powtarzać, czyż to nie radosne? - Konfucjusz.
[33] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 10.01.2005, 19:35:00, odpowiedź na #32, oceny: +0 -0
Greahtorspotkałem się ze stwierdzeniem jakoby wuxia w terminologii kinematograqficznej oznaczało filmy pokroju "Crouching tiger..." czy "Hero" gdzie walki przestawione są z nadludzkiej płaszczyzny (wszelakie przeskoki przez 10 metrowe mury, bieganie w powietrzu itp).
jeśli niewłaściwie zinterpretowałem zamierzenia kierujące autorem używającym tego określenia to muszę się usprawiedliwić, że nie wynika to z mojej niewiedzy co z dezinformacji szerzonej przez prasę fachową :]
[34] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 10.01.2005, 21:24:09, odpowiedź na #33, oceny: +0 -0
Li Xiaolong"Przyczajony tygrys" i "Bohater" to faktycznie odnowione wuxia pian, głębsze niż typowe filmy tego gatunku. Nie wiem dlaczego, ale w Polsce panuje maniera, żeby orginalne tytuły azjatyckich flmów zastępować tytułami angielskimi. Z filmu "Yingxiong", co dosłownie oznacza "bohatera" dystrybutorzy zrobili "Hero". Dlaczego nie "Gieroj" albo "Héros"? "Wuxia" rzeczywiście potrafią skakać na 10 metrów albo uderzać na odległość skondensowaną energią qi (jap. ki, stąd np. "aikido" - "Droga harmonii z qi"). W "Bohaterze" jest scena kiedy dziewczyna (Zhang Ziyi) ożywia powietrze poruszeniem dłoni i uderza nim przeciwnika. W innej scenie cesarz zauważa, że Jet Li ma złe zamiary, bo od jego "złego qi" drżą świece (qi - to termin wieloznaczny: energia życiowa, powietrze, atmosfera, gaz itd.). Oczywiście użyty przezeń termin "e-qi" - "złe qi" zaginął w polskim tłumaczeniu, które w istocie jest tłumaczeniem z angielskiego. Nadludzkie umiejętności "xia" sprawiają, że Chińczycy - którzy nie używają alfabetu łacińskiego, więc starają się znaleźć odpowiedniki dla wszystkich obcych słów - zastępują znakiem "xia" amerykańskich "manów". I tak spiderman chodził w CHRL i HK pod tytułem "Zhihu Xia", dosłownie "xia-pająk", a batman to dla nich "bianfu xia", czyli "xia-nietoperz".
[40] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 11.01.2005, 00:28:56, odpowiedź na #34, oceny: +0 -0
GreahtorNie wiem dlaczego, ale w Polsce panuje maniera, żeby orginalne tytuły azjatyckich flmów zastępować tytułami angielskimi. Z filmu "Yingxiong", co dosłownie oznacza "bohatera" dystrybutorzy zrobili "Hero". Dlaczego nie "Gieroj" albo "Héros"?
czy jesteś świadom, że to "czepianie się" nieoryginalnych tytułów zakrawa na skrajne eliciarstwo? jak mniemam masz do czynienia z w/w językiem i nie stanowi dla Ciebie problemu przetłumaczenie także i oryginalnych tytułów jednakże kierujesz się bardzo egoistycznymi pobudkami. wszak nie każdy (czyt. 99% społeczeństwa) studiuje sinologię i nie każdy potrafiłby przetłumaczyć nazwę, która przeciętnemu zjadaczowi chleba kojarzy się z zupką Vifon. tytuł został zmieniony na angieslki z 3 prozaicznych powodów: główny dystrybutor jest anglojęzyczny, angielski jest znacznie lepiej przyswajalny i zmodyfikowany tytuł bez problemu zrozumie duże grono Europejczyków
[41] Re: Samuraje na ekranie
BioBuster [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 11.01.2005, 01:22:51, odpowiedź na #40, oceny: +0 -0
BioBusterPowinni przetłumaczyć na polski. Duże grono europejczyków nie będzie oglądało filmu w polskich kinach z polskimi napisami.
[42] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 11.01.2005, 14:27:33, odpowiedź na #40, oceny: +0 -0
Li XiaolongOk, może i jestem "skrajnym eliciarzem", ale nie zasypiałem na lekcji o Mikołaju Reju: "Niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi i swój język mają".
Czasami mam wrażenie, że zapatrzyliśmy się w tę angielszczyznę jak w złotego cielca i zapominamy, że w Polskim istnieją odpowiedniki angielskich słów. Dobrze - niech Anglicy i Amerykanie mówią sobie "Hero". Ale wytłumacz mi w czym jest on lepszy od polskiego "bohatera" i to w kraju, w którym obowiązuje ust. o ochronie języka polskiego? Poza tym, owszem - nie każdy potrafi tłumaczyć z chińskiego czy japońskiego - ale mogę tego chyba oczekiwać od wydawców i dystrybutorów filmów? Prawda jest taka, ze taniej jest nając studencinę anglistyki albo w ogóle takiego co spika (jest ich jak psów, więc są tani) i niech klepie tłumaczenia. A potem wychodzą z tego różne kwiatki.
[43] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 11.01.2005, 17:10:21, odpowiedź na #42, oceny: +0 -0
Greahtorzdecyduj się - rozprawiamy o przetłumaczeniu tytułu na angielski czy o nieprzetłumaczeniu tytułu na polski? a w czym angielski tytuł jest lepszy od polskiego odpowiednika? wystarczy przestudiować podstawy marketingu dystrybucyjego aby poznać odpowiedz na to pytanie

btw
nie wydaje ci się, że rozprawianie o ochronie języka ojczystego i przytaczanie Reja brzmi trochę dziwnie z ust kogoś, kto w internecie przedstawia się chińskim imieniem?
[44] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 12.01.2005, 12:24:22, odpowiedź na #43, oceny: +0 -0
Li Xiaolongnie wydaje ci się, że rozprawianie o ochronie języka ojczystego i przytaczanie Reja brzmi trochę dziwnie z ust kogoś, kto w internecie przedstawia się chińskim imieniem?
Punkt dla Ciebie. Ale grunt, że chińskim, a nie angielskim. Zauważ, że większość ludzi tutaj, używa nicków, które mają sens dopiero wtedy, kiedy je czytać po angielsku. Jedyny bodaj wyjątek to "michio".
A mnie wkurza ta dominacja angielskiego, bo uważam, że to wcale nie jest język ładny, ani prosty.
A "Hero" czepiam się dlatego, że dystrybutor nie przetłumaczył tytułu na polski. To tak jakbyśmy chcieli wcisnąc polskim widzom film Felliniego jako "The Sweet Life" albo Bergmana jako "The Seventh Seal".
W wyjątkowych wypadakach zostawia się tytuł oryginalny. Np. "Matrix", zamiast "Matryca", albo "Spartan" zamiast "Spartanin", bo polski odpowiednik, zaciemniałby odbiór, zamiast go rozjaśniać, a to dlatego, że anglojęzyczny tytuł poszerza znaczenie danego słowa.
Żaden z tych warunków nie jest spełniony w przypadku "Hero", a co więcej "Hero" nie jest tytułem oryginalnym. Zastanawiam się, co powodowało dystrybutorem. Może bali się, że słowo "bohater" nie brzmi odpowiednio "trendy"? Albo w odniesieniu do "Chin" skojarzy sie z komunistyczną propagandą, która uwielbia to słowo (np. "Bohater Związku Radzieckiego")? Chyba to drugie, bo film rzeczywiście niesie wiernopoddańcze przesłanie.
A może chodzi po prostu o infantylną magię języka obcego? W końcu "Euroshop" brzmi lepiej niż "sklep spożywczy", a "Ame Agaru" fajniej, niż zwyczajne "Po deszczu".
Mam jeszcze jedno wytłumaczenie - oszczędność. Ludzie najchętniej używają słów i tytułów krótkich. Wiele osób, które znam posługuje się nazwą "Spirited Away" zamiast polskiej "W krainie bogów", albo japońskiej "Sen to Chihiro no kamikakushi". Pierwsza ma 5 sylab, druga też 5 sylab, ostatnia - 11. Ciekawe, że polska, chociaż ma równą długość z angielską przegrywa. I znowu chodzi o szpan - angielska nazwa jest bardziej cool. Mylę się?
[46] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 12.01.2005, 19:45:56, odpowiedź na #44, oceny: +0 -0
GreahtorJedyny bodaj wyjątek to "michio".
i my
Może bali się, że słowo "bohater" nie brzmi odpowiednio "trendy"? (...)A może chodzi po prostu o infantylną magię języka obcego?
dokładnie o to chodziło. jest popyt jest i podaż. widz chce film o angielskojezycznym tytule to i taki dostaje i nie jest to wina dystrybutora, bo on robi tylko to co sprawi, że na filmie zarobi więcej pieniędzy. Yoghurt wspomniał o jakiejś paniusi, co na seansie Zatoichi poczuła się niepocieszona, bo "Ostatni samuraj był lepszy". to jest typowy przykład tego jaki rodzaj ludzi stanowi znaczącą część kinomanów. jak to ktoś keidyś powiedział "ma być dużo, krwawo i mają być momenty". wystarczy pójść na seans Almodovara a zaraz potem na Andersona aby zobaczyć co tak naprawdę przyciąga ludzi - nie wyszukane dialogi a łubudu i momenty
[47] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 12.01.2005, 19:51:59, odpowiedź na #44, oceny: +0 -0
YoghurtI dlatego, ze jest bardziej cool, lepiej sie sprzeda. A oto chodzi dystrybutorowi i to też napomknął Grit już pare postów wyżej i o to głównie pije. Prosty marketing mon, elementarny wręcz. Niemniej zważ na to, ze Spirited Away występował z podtytułem "W krainie bogów" dla tych, co angielskiego nie znają i takze funkcjonuje na rynku, więc oddajesz raz za razem strzały, pudłując strasznie.

Że angielski nie jest językiem ładnym, to bym sie i moze zgodził, ale że nie jest prosty, to już raczę wyśmiać cię głośno chwytając się za brzuch i widowiskowo plując na monitor.
Mały hint: wiesz, dlaczego większość ludzi używa angielskich nicków, używa zapożyczeń z angielskiego, słów jawnie angielskich wkręconych do polskiego (na pewno zdajesz sobie sprawę, ze ludzie nie mówią na komputer per komputer, bo to jest trendi, kul i stajli) i tego typu rzeczy? Bo nie zmienisz faktu, ze posługuje się owym językiem dobry miliard ludzi z hakiem i jest to język uniewrsalny. Nawet dzieciaki obcują od małego z "Cartoon Network" (a nie z "Siecią Kreskówek") czy z coca-colą (wymyśl polską nazwę, have fun) i próbowac odwrócić ten proces to jak zawracać kijem rzekę. Aż chce sie sparafrazować powiedzonko o tanim winie w tym wypadku.
[48] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 12.01.2005, 22:39:27, odpowiedź na #47, oceny: +0 -0
Li XiaolongOczywiście, że nie jest prosty. Ma porąbaną fonologię (mało który polak umie wymówić poprawnie dźwięczne i bezdźwięczne "th", a wielu wykłada się na spółgłoskach). W polsce używa się raczej polglish niż angielskiego, nawet na wyższych uczelniach. Jak nie wierzysz, to guglnij sobie słowo "recrutation", a potem sprawdź, czy takie słowo w ogóle istnieje w słowniku ;-)
Jest mnóstwo języków dużo łatwiejszych - chiński, japoński na przykład. Znaki są trudne, ale gramatyka dużo prostsza. Nie zmienie faktu, że angielski jest niezwykle popularny, ale wiem, że nie zawsze tak było, i nie zawsze tak będzie. Moim zdaniem za jakieś pół wieku, wiek - ważniejszy będzie mandaryński. W Azji już w tej chwili przegonił angielski. China rulez!
[54] Re: Samuraje na ekranie
bonescraper [*.retsat1.com.pl], 13.01.2005, 00:03:03, odpowiedź na #48, oceny: +0 -0
bonescraperKomuno wróć!!!
[56] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.01.2005, 00:41:53, odpowiedź na #48, oceny: +0 -0
YoghurtChyba na mózg ci padło podczas Wielkiego Marszu.

Einz: Czy zauważyłeś, ze równie dobrze anglik może powiedzieć, ze polskie "szcz", "zi" jest niewymawialne dla normalnego człowieka? Polski ma bardziej porąbaną fonologię, bo w przeciwieństwie do angielskiego (czy francuskiego ili niemieckiego) nie wywodzi się z gałęzi języków romańskich, i razem z rosyjskim i pochodnymi dla tej miliardowej czesci swiata gadającej po angielsku jest arcyzajebiście trudny, bo u nich takie dźwięki po prostu nie istnieją, ich gęby nie potrafią się tak ułożyć, by to wymówić.

Two: Czepiając się "polglish" raczej jedziesz po polakach, nie po anglikach, ale chyba nie zdjaesz sboie z tego sprawy. Każesz angolom brać odpowiedzialność za niedouczoncyh obcokrajowców, dla któych, dajmy na to, "eventually" to "ewentualnie"? Powiedz wielkiemu mao, zeby was tak po górach nie ganiał, bo brak tlenu na dużych wysokościach wam nie służy.

Tertio: Angielska gramatyka jest wręcz prostacka- nie ma czegoś takiego jak odmiana przez przypadki,a jedyną rzecz jaką właściwie trzeba wykuć na blachę to trzy wersje czasowników nieregularnych i pare zasad dotyczących czasów. Po srednim opanowaniu tego z anglikiem się dogadasz. Nikt nie karze ci elaborować na miarę szekspira, bo nikt już tak nie robi. Jak myślisz, dlaczego angielski jest tak przyswajany na swiecie i tak się wybił? Nie, nie tylko dlatego, ze angole swego czasu włądali kawałkeim swiata, choć pośrednio miało to wpływ. Otóż dlatego, ze nawet murzyna z kotliny kongo, hindusa ganiajacego na słoniu czy arabusa z egiptu można było szybko przeszkolić i w mig łapał, co sie do niego mówi. A teraz spójżmy na obcokrajowców przyjeżdżających do nas. Ci, któzy posiedzieli tu parę lat, dogadają się, niemniej błędów mają od groma w prostych wypowiedziach, bo właśnie ta mordęga z deklinacjami nie tylko rzeczowników, ale także wszelakich wyrazów je okreslajacych i to w każdym z czasów- płacz i zgrzytanie zębów. Takoż i nasze "zawijasy" ortograficzne dporowadzają ich do szału. Kto to widział dwa różne "ży" które nie różnią się od siebie nijak w wymowie, a nie używa się ich wymiennie, tylko są na to specjalne zasady?
Podobnież ma się sprawa z dźwiękami "niewymawialnymi" dla innych nacji. Nawet jeśli wymiawiasz "r" z ruskim akcentem albo zamiast "wi ambrela" mówisz "de ambrela", twój współrozmówca posługujący się angielskim cię zrozumie. Natomiast w języku polskim czasem nie sposób zrozumieć obcokrajowca męczocego się z naszymi spółgłoskami.
A jak już przy porozumieniu sie jesteśmy- mam dwóch znajomkó na japonistyce i to, jak się męczyli z odpowiednim akcentowaniem, przerażało mnie. Jak kiedyś dla jaj do jednego powiedziałem "koniciła" rzekł, ze z takim akcentem żaden skośniak by mnie nie zrozumiał. Więc chyba jednak wolę angielski, gdzie źle akcentując lub wymiawiając głoski mogę się narazić jedynie na uśmiech politowania, a nie na niezrozumienie.

Czietyrje- Tak, angielski nie zawsze był popularny, ale żeby teraz nie był, musiał bys albo zlikwidowac dobry miliard ludzi albo chociaż wymazac im pamięć. Życze powodzenia.
Kiedyś podobną co angielski estymą cieszył się francuski. Ale jakby nie patrzeć na niecheć wzajemną tych dwóch narodów i na te dziwaczne francuskie końcówki- od groma mają ze sobą te języki wspólnego i są niemal równie łatwe do przyswojenia. Nie mówiąc już o niemieckim, który bywa dokładną kalką angielskiego (czy też raczej na odwrót). jak ci sie nie podoba, zgłaszaj reklamacje do rzymian.
Acha, i coś twój risercz kuleje nieco, bo najpopularniejszym językiem na świecie, jeśli brac pod uwage liczbę ludności się nim posługujących, jest faktycznie mandaryński. Co z tego, że poza krajem ojczystym mało kto go zna- nikt nie będzie kwestionował zdania półtora miliarda chińczyków. Trudno, by przy takiej ilości małych żółtych ludzików nie przegonił angielskiego już dawno (wydaje się, ze było to już około 4 000 lat temu, ale nie jestem pewien).

[58] Re: Samuraje na ekranie
conew [*.visp.energis.pl], 13.01.2005, 03:18:39, odpowiedź na #56, oceny: +0 -0
conewAi-ya, ale żeśmy odeszli od tematu. Ale proszę bardzo.
Yi: angielski i niemiecki wywodzą się z języków germańskich, natomiast języki romańskie - to hiszpański, włoski, rumuński, portugaliski itd. Inna parafia.
Er: Owszem polski ma skomplikowaną fonetykę i gramatykę i jestem z tego bardzo dumny, bo dzięki temu łatwiej mi się nauczyć różnych dziwnych języków.
San: Ale fonetykę prostszą od angielskiego ma np. hiszpański, a to swego czasu był język największego mocarstwa kolonialnego. Upadło mocarstwo, język przyjął się tylko w jego posiadłościach. Podobnie z rosyjskim, którego znajomość przydaje się w najbardziej zaskakujących zakątakach świata.
Angielski wcale nie jest językiem międzynarodowym dlatego, że jest taki łatwy, tylko dlatego, że stał się językiem handlu, dyplomacji i nauki. A przede wszystkim - językiem mocarstwa. Francuzi nazwali to imperializmem językowym i mają rację. Wiedzą co stracili, bo kiedyś ich język pełnił tę funkcję w Europie. I wcale nie dlatego, że był taki łatwy. Zresztą pomyśl logicznie: gdyby w walce o dominacje zwyciężał język możliwie najłatwiejszy, to nie byłoby żadnej gramatyki. Tak jak w chińskim, gdzie nie ma w ogóle żadnej odmiany. Nie ma rodzajów, odmian przez przypadki, a czas przeszły oznacza się maleńką partykułą. Ba, nie ma nawet liczby pojednczej mnogiej rzeczowników. Wszystko wynika z kontekstu.
siNikt miliarda ludzi nie zamierza likwidować. To jest przerażające, ale Chiny rozwijają się teraz aż trzeszczy. Za jakieś 10 lat będziesz pewnie jeździł chińskim samochodem i oglądał telewizje z odbiornika wyprodukowanego w Chinach. Pewnie transmisje z chinskiego ladowania na Ksiezycu. Juz w tej chwili używasz kompa, którego spora część została tam wyprodukowana. Jeżeli masz plastikową choinkę, to na 90 proc. jest chińska. A może masz komórkę Nokii? Większość komórek Nokia produkuje w Chinach.
To co się dzieje teraz w Chinach, przypomina Japonię w okresie restauracji albo po II wojnie. Chiny szybko doganiaja Japonie. Jej PKB stoi w miejscu, chinski idzie do przodu aż gwiżdże. Wyobraź sobie, ze dogonią Japonię pod wzgledem technologicznym - to nastapi za jakies 20-30 lat. Dlaczego tak szybko? Japońskie wzory zarządzania doskonale pasują do chińskich. Po drugie, Chiny widzą jeszcze stadium pośrednie - Koreę.
Chiny sa 11 razy wieksze ludnosciowo od Japonii, a powierzchnie maja wiekszą niz cala Europa. Wyobraź sobie kraj o możliwościach Japonii tyle, że 11 razy większy i po wielakroć zasobniejszy w surowce...
Już w tej chwili cała UE wchodzi Chińczykom w tyłek. Shroeder jeździ grzecznie do Szanghaju, a Francuzi marzą o kontraktach. Wolkswagen już w tej chwili więcej aut sprzedaje w Chinach niż w Niemczech.
Za 20 lat będziesz czytał chińską manhua i oglądał chińskie donghua pian - to będzie przerobiona na chińską modłę japońska manga i anime. Proces już się zaczął. W USA można sobie kupić np. chiński komiks (sic!) "Hero". W Polsce jesteśmy zapóźnieni, ale to prędzej czy później też do nas przyjdzie.
Uffff, strasznie się rozpisałem.
[60] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 08:39:09, odpowiedź na #58, oceny: +0 -0
michioTak swoją drogą, to ja rozumiem, że mnie fascynuje Japonia, choć do jej niektórych aspektów podchodzę z lekką, nazwijmy to, odrazą, ale za grzyba pojąć nie mogę, jak Ty, Konradzie, możesz być zauroczony takim okropnym (oględnie mówiąc) krajem jak Chiny???
[61] Re: Samuraje na ekranie
conew [*.gazeta.pl], 13.01.2005, 10:40:29, odpowiedź na #60, oceny: +0 -0
conewGdyby nie ten "okropny" kraj, to: a) pisalibyśmy na papirusach, albo pergaminie, bo to chińczycy wynaleźli papier. b) nie byłoby podboju kosmosu, bo ch. wynaleźli rakiety. c) nie byłoby karabinów i innych fajnych gadżetów do rozwalania ludzi, bo to chińczycy wynaleźli proch. d) nie byłoby odkryć geograficznych bo kompas to chiński wynalazek. e) nie byłoby kadry urzędniczej i egzaminów, bo to też chiński wynalazek. f) nie byłoby ani hiragany, ani katakany bo to zwulgaryzowane formy pisma chińskiego. g) nie byłoby buddyzmu Zen. h) kart do gry i) strzelania z fajerwerków na nowy rok. Chińczycy przynjamniej odpędzają z tej okazji złe duchy. A my w Europie od kilku wieków małpujemy ich zwyczaj bez głębszego sensu. j) no i może nie było by przegranej bitwy pod Legnicą, bo polskie wojsko nie posrałoby się ze strachu od gazów bojowych, używanych przez chińskich saperów w tatarskim wojsku.
Ja tak mogę jeszcze długo.
Wystarczy?
[62] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 11:18:24, odpowiedź na #61, oceny: +0 -0
michioNo ba, ale to było. Teraz to jest całkiem inna bajka. A z Twojego tekstu przebija, przerażająca dość, fascynacja dzisiejszymi Chinami. Ale może to wrażenie moje takie tylko.
[100] Re: Samuraje na ekranie
Tiber [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 06.02.2005, 16:24:20, odpowiedź na #61, oceny: +0 -0
TiberNie oni to ktoś inny by wymyślił.
[63] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 12:14:34, odpowiedź na #58, oceny: +0 -0
michioKonradzie! Zapomniałeś o najważniejszym - prostym i wygodnym chińskim piśmie, które lada dzień podbije świat!
[64] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 13.01.2005, 13:03:19, odpowiedź na #63, oceny: +0 -0
Li XiaolongNa razie świat podbija chińska transkrypcja na alfabet łaciński - hanyu pinyin.
[65] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 13:33:55, odpowiedź na #64, oceny: +0 -0
michioA Chinczycy sobie dają z nią radę? No wiesz, ci, co nie władają mandaryńskim... kurcze, i jakoś nie widzę tego podbijania...
[66] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 13.01.2005, 14:01:02, odpowiedź na #65, oceny: +0 -0
Li XiaolongOkej, trochę przekoloryzowałem. Ale sam zobaczysz, że najpóźniej za 10 lat nauka chińszczyzny będzie w Polsce tak samo popularna jak nauka japońskiego. A potem ją prześciginie.
[67] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 15:42:33, odpowiedź na #66, oceny: +0 -0
michioNie wiem, czy to będzie możliwe, jeśli Chiny nie dołączą najpierw do naszego kręgu kulturowego, tak jak to zrobiła Japonia.
[68] Re: Samuraje na ekranie
conew [*.gazeta.pl], 13.01.2005, 16:27:27, odpowiedź na #67, oceny: +0 -0
Oj, Japonia to zupełnie inny krąg kulturowy. Czy my pracujemy 25 godzin na dobę? Czy uprawiamy rano w pracy kolektywną gimnastykę śpiewając firmowy hymn? Albo od pół wieku głosujemy na tę samą partię?
Japonia przyjęła wzory z Zachodu, ale przerobiła je na swoją modłę. Teraz drogę Japończyków powtarza Korea, a za nią - Chiny. Ale wątpię, żebyśmy mogli powiedzieć , że to ten sam "ringu" kutlturowy. Zbyt wiele nas różni, ale tak się dopiero może stać dzięki nowym mediom, które strasznie skurczyły świat.
Badania soc. pokazują, że najmłodsze pokolenia Azjatów są bardziej indywidualistyczne i hedonistyczne niż pokolenia starsze. Czytałem kiedyś, że wymarzony zawód młodego Japończyka to... projektant mody.
Bardzo możliwe, że za jakeiś 200 lat świat przemiesza się na tyle, że wszyscy będziemy mówić jakąś dziwaczną mieszaniną angielskiego, hiszpańskiego i języków azjatyckich, czytać Szekspira na przemian z Zhuangzi i klasykami Zen, tańczyć płd. amerykańskie tańce, medytować i uprawiać jogę, grać w futbol, słuchać czarnej muzyki i grać w koreańskie gry komp. To będzie jeden, globalny krąg kulturowy. Super, co?
[72] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 18:35:37, odpowiedź na #68, oceny: +0 -0
michioJaponia jest krajem - surprise - demokratycznym. Czego o Chinach jeszcze długo, jeśli w ogóle, nie będzie można powiedzieć. Mogę używać rzeczy made in China, bo inaczej bym nie mógł funcjonować, ale w życiu w obecnej sytuacji Chiny nie staną się dla mnie "krajem kultowym", którym fajnie się fascynować!

And I grieve for my sister!
[76] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 14.01.2005, 09:39:52, odpowiedź na #72, oceny: +0 -0
Li XiaolongSęk w tym, że demokracja na Dalekim Wschodzie, to co innego, niż demokracja w Europie. To jest taka demokracja, że jak w Singapurze zrobili ludziom dzień wolny od pracy w niedziele, to wyszli na ulice z transparentami - chcemy pracować.
Chiny są teraz na takim etapie jak Japonia przed II wojną światową - potężne, nowoczesne i coraz bardziej zadufane w sobie, bo skutecznie zmodernizowały się wg zagranicznych wzorów i zaczęły z tego pomieszania tworzyć nową jakość. Japończycy, żeby być tam, gdzie są teraz musieli dostać lekcję od USA. Kto da lekcję Chinom?
[79] Re: Samuraje na ekranie
michio [*.espol.com.pl], 14.01.2005, 11:51:07, odpowiedź na #76, oceny: +0 -0
michioZnaczy, najpierw zaatakują sąsiadów i zrobią marsz na zachód? Nie mogę się doczekać.
[80] Re: Samuraje na ekranie
bonescraper [*.retsat1.com.pl], 14.01.2005, 12:05:11, odpowiedź na #79, oceny: +0 -0
bonescraperFallout is comming...
[81] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 14.01.2005, 14:03:29, odpowiedź na #79, oceny: +0 -0
Li XiaolongO nie, Chińczycy to nie jest kraj, który myślał o jakichś militarnych podbojach. Za czasów admirała Zhang He mieli flotę i technologię żeglugi, przy której Europa była strasznie zacofana. Ale oni rzucili się na świat, żeby budować kolonie.
Tybet zajęli niejako z rozpędu, zresztą sami Tybetańczycy uznawali się za część Chin. Na przykład 6. Panczen Lama odbył liczącą 2000 km podróż z Pekinu do Chengde (letnia rezydencja dynastii mandżurskiej pod Pekinem) tylko po to, żeby złożyć cesarzowi życzenia na 70 urodziny.
Po rozprawieniu się Czang Kaj-szekiem w 1949 roku Armia Ludowo-Wyzwoleńcza była nieźle wyposażona (także przez Amerykanów, którzy zasilali ją, żeby walczyła z Japończykami) i Mao wpadł na pomysł, żeby wykorzystać ten potencjał. I tak do Chin "wrócił" Xinjiang, Mongolia tzw. Wewnętrzna i Tybet. Potem Chińczycy zaangażowali się Korei, która także była kiedyś częścią "wielkich Chin".
Ale Chińczycy nigdy nie wywołali wojny (jeśli nie liczyć granicznych zatargów z Wietnamem i Indiami). Oni zawsze uważali sie za pępek świata, a to co poza nimi - za niewartą zainteresowania dzicz zamieszkałą przez barbarzyńców, np. dajmy na to takich Japończyków, którzy jedzą ryby na surowo. Jak można jeść rybe na surowo? Śledzik? Błeeeee... Tak robią tylko ludzie niecywilizowani ;-)
Ale to się zmieniło po 1978 roku, a sobie zrobili rewolucje kulturalna i zobaczyli, ze komuninzm to nie to. A Chinczycy sa do bólu praktyczni.
Najstraszniejsze jest to, że Chiny odgrywają coraz większą rolę w świecie nie poprzez podboje militarne, ale handlowe i dyplomatyczne - taka jest ich historyczna mentalność. Taki Haier wykupił sobie np. bank na Manhatanie na siedzibę, ostatnio chińskie firmy inwestują w amerykańskie media, a Lianxiang (globalna nazwa - Lenovo) wykupił prestiżowy oddział IBM-a. Chery chce sprzedawać auta do USA, a już ma fabrykę w Iranie (to była pierwsza chińska fabryka samochodów zza granicą).
Chińskie firmy mają coraz więcej kasy i chcą ją inwestować. Już to robią, a w Polskim zaśianku zobaczymy to pewnie - jak zwykle - ostatni.
Co z tego wyniknie? Nikt do końca nie wie. Możemy sobie tylko porównywać z sytuacją obecną, tj. światem zdominowanym przez kapitał amerykański.
[83] Re: Samuraje na ekranie
bonescraper [*.retsat1.com.pl], 14.01.2005, 16:24:40, odpowiedź na #81, oceny: +0 -0
bonescraperUfff, dzięki. Teraz czuję się pewny, że komuchom z Chin nie przyjdzie do głowy idea dominacji nad światem. Zwiększające się wydatki na największą armię świata to jeno zwykłe ploty... :roll: bym Ci zrobił, ale tutaj nie można. China rulez, jak to się w Chinach zwykło mawiać!
[69] Czajna
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.01.2005, 16:54:47, odpowiedź na #58, oceny: +0 -0
JoeDo mnie w tej chwili bardziej przemawiają koszty, którymi ten niezwykły wzrost jest okupiony: prawa człowieka zawieszone na kołku, głodowe stawki, terror, sam zapewne wiesz najlepiej. Wiesz? Przy najbliższej okazji, kiedy będę wybierał swojego posła tudzież prezydenta zwrócę uwagę m.in. na to, żeby nie właził tow. Hu w dupę, a skurwysynów pokroju Łukaszenki nazywał po imieniu. Rzekłem.
[70] Re: Czajna
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 13.01.2005, 17:13:24, odpowiedź na #69, oceny: +0 -0
Li XiaolongTwoim wymarzonym kandydatem jest zatem Marek Jurek, ktory powiedzial kiedys na komisji SZ w Sejmie, ze liczacy 2 mld dolarow polski deficyt w handlu z Chinami to "utrzymywanie chinskiego komunizmu". Zapomnial biedaczek, ze Wielki Brat ze stars & stripes na klacie doklada w ten sposob do chinskiej komuny 120 mld dol. Za wolnośc waszą i naszą!
[71] Re: Czajna
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.01.2005, 17:40:45, odpowiedź na #70, oceny: +0 -0
JoeTo, że nie zgadzam się na przymykanie oczu na takie ekonomicznie nieistotne błahostki jak rozstrzelanie kilku czy kilkunastu osób tudzież zajazd na kraj, który nie ma nic oprócz pięknych widoków, kilku klasztorów i jaków, w zamian za potencjalną możliwość sprzedaży 1,2 miliarda elektrycznych szczoteczek do zębów bynajmniej nie znaczy, że moim wymarzonym kandydatem jest Jurek Marek, więc proszę nie wciskaj mi w usta rzeczy, których nie powiedziałem. W niniejszej dyskusji bardziej celowym by było, byś ustosunkował się do tych błahostek.
[75] Re: Czajna
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 14.01.2005, 09:31:09, odpowiedź na #71, oceny: +0 -0
Li XiaolongWidzisz, tylko cały problem w tym, że w interesie Polski jest współpracować z Chinami. W tej chwili robią to wszyscy, i USA, i UE, które np. prowadzi z Chinami kilka wspólnych programów naukowych, jak np. Galileo - europejski GPS.
Polscy politycy - tak jak amerykańscy, niemieccy czy francuscy - są od tego, żeby czasem przymknąć oczy na ZŁO. Oni nigdy tego nie powiedzą, ale to jest jedna z żelaznych zasad polityki. Razem za Amerykanami z wielkim szumem wyzwalamy Irak, bo to akurat możliwe i wygodne, a Saddam i Kim są na razie nietykalni.
To co Chińczycy zrobili w Tybecie woła o pomstę do nieba, tak samo jak to, co robili Japończycy w Chinach i w Korei przed II wojną światową. Ciekawe, że i Piłsudski, i R. Dmowski jeździli do Japonii, żeby zabiegać o ich względy i dziś jakoś nikt im nie ma tego za złe.
[77] Re: Czajna
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 14.01.2005, 09:51:37, odpowiedź na #75, oceny: +0 -0
Li XiaolongTfu, miał być Fidel, zamiast Saddama. pardon.
[73] Re: Czajna
michio [217.8.190.*], 13.01.2005, 18:38:27, odpowiedź na #69, oceny: +0 -0
michioA bo Ty to naiwny jeszcze jesteś.
[74] Re: Czajna
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 14.01.2005, 02:36:36, odpowiedź na #73, oceny: +0 -0
JoeChyba wiem, o co Ci chodzi, a jeśli tak to bynajmniej nie wypieram się. Jestem jeszcze na tyle młody, że mogę sobie pozwolić na posiadanie niepragmatycznych przekonań, a po cichu liczę, że z tego nie wyrosnę.
[85] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 16.01.2005, 11:01:21, odpowiedź na #58, oceny: +0 -0
Yoghurt1: Nie barzo, bo jak zapewne wiesz, plemiona gemrańskie, które zrabowały rzym, z wielką chęcią przejeły masę rzymskich patentów, m.in. językowych. Krótko mowiąc- czego nie spalili i nie zgwałcili, to sobie zaporzyczyli.Stąd też masa podobieństw języków pozornie niezwiązanych ze sobą. Mozesz podziękować Krolowi Wielkiemu, który rozlał powrót cesarstwa na całą europę, także, jeśli chodzi o język.

2.Ty jesteś dumny, a obcokrajowcy dostają kurwicy. A nie o to chodzi.

3.Anglia była megamocarstwem i jakoś język się ostał nie tylko w koloniach i rozprzestrzenił się, w przeciwiweństwie do hiszpańskiego czy portugalskiego. Spisek żydowskich bankierów emigrujacych na wyspy i brytyjskich masonów?

Angielski wcale nie jest językiem międzynarodowym dlatego, że jest taki łatwy, tylko dlatego, że stał się językiem handlu, dyplomacji i nauki. A dlaczego? Uwaga- bo był kurna łatwy i jest nadal. Nie tylko dlatego, ze był językiem mocarstwa, bo jak już wspomniałem- hiszpania też mega była i skończyło się rumakowanie.
Francuski był podobnież łatwo przyswajalny i wyrobił sobie opinie "języka salonowego" za czasów Ludwika XIV. Anglia, po opanowaniu połowy świata wyparła francuszczyznę, która utraciła swoją szansę, nie posiadając kolonii. Historii nie zmienisz.

4.Czy fakt, że używam klawiatury chińskiej produkcji oznacza, ze mam nauczyć się chińskiego?
Wkurwia mnie polityka tak wewnętrzna, jak i zagraniczna Chin. Wkurwia mnie, że o demokracji ludzie słyszeli tam tylko od obcokrajowców. Wkurwia mnie sytuacja Tajwanu i wkurwia mnie popieranie komunistycznego rządu w Korei. Przeraża i wkurwia mnie chiński program atomowy i chińskie loty kosmiczne, bo zamiast z chińską komórką w łapie mogę się obudzić z chińskim bagnetem w brzuchu za pare lat. Ciebie aż tak zachwyca perspektywa mocarstwa z zatrwarzającymi zapędami? Naprawde uwazasz, że cała stal i węgiel, jaką importują od nas chińczycy idzie na budowę nowych domów mieszkalnych dla biednych? Zwykle nie popieram defetyzmu i siania paniki, ale to co się dzieje w chinach... pzowól, że cię zacytuję: Chiny sa 11 razy wieksze ludnosciowo od Japonii, a powierzchnie maja wiekszą niz cala Europa. Wyobraź sobie kraj o możliwościach Japonii tyle, że 11 razy większy i po wielakroć zasobniejszy w surowce... . Pamiętasz, jak postąpiła Japonia, tak samo ufna w swą siłę i możliwości w 1941? Kraj o 11 razy większych możliwościach powiadasz? Czy już teraz mam się zapisywac do komunistów, jakby przyszli tu za 10 lat i sprawdzili, kto nie zgadza się z rezimem?
[87] Re: Samuraje na ekranie
conew [*.gazeta.pl], 16.01.2005, 12:48:47, odpowiedź na #85, oceny: +0 -0
conew3. Podtrzymuję: angielski wcale nie jest łatwy, a są prostsze języki od niego. Powtórzę: gdyby o dominacji danego języka decydowała łatwość nauki, to mówilibyśmy którymś z ulepszeń esperanto, albo innnym conlangiem. Albo śpiewalibyśmy w solresol, który jest równie trudny w nauce dla wszystkich. Angielski jest najpopularniejszy, bo to język mocarstwa i tyle. Mocarstwa militarnego, gospodarczego, naukowego i kulturalnego. I ta dominacja angielskiego wynika właśnie z historii. 4. To, że Chińczycy o demokracji "słyszeli tylko od obcokrajowców" wynika z tego, że Chiny nie znają takiego pojęcia. Przestały być cesarstwem dopiero w 1911 roku, a wprowadzeniu demokracji marzyła wówczas garstka wykształconych ludzi. Potem była skorpumowana dyktatura Jianga Jieshi, a potem komunizm Mao. Tyle, że on upadł w 1978 roku, kiedy Deng Xiaoping dorwał się do władzy. Dziesiejsze CHiny są krajem autorytarnym, tak jak jeszcze niedawno Korea, Japonia i Tajwan.
Dzisiejsze CHiny są wszystkim, tylko nie krajem komunistycznym.
Po pierwsze w wielu dziedzinach chiński rynek jest bardziej "wolny" niż polski. Np. Chińczycy umieli podzielić swojego telemolocha na dwie połowy, a u nas tepsa nadal rządzi. Z tej wolności właśnie bierze się to, że produkty "made in china" zalewają świat. I to już nie trampki, czy gumki-myszki, tylko sprzęt AGD (Haier), komputery (większość kompów z napisem "Made in Taiwan" jest produkowane w Chinach, a w ChRL siedzi 2 mln Tajwańczyków, którzy pilnują interesu). Chińczycy nazywają to "socjalizmem z chińską charakterystyką". Najbardziej przypomina to XIX wieczną Europę. Po drugie, ideologia partii tez jest już daleka od komunizmu. Ostatni gensek wymyślił np. teorię III reprezentacji, w myśl której do partii zapisują się biznesmeni! Odkąd Deng rzucił hasło "pozwólmy niektórym się wzbogacić" rośnie klasa średnia, która kupuje prywatne auta i mieszkania i jeździ na wycieczki zagraniczne. Ty ich pewnie nie odróżniasz, ale ja zauważam, że wśród jeżdżących po świecie Azjatów Chińczyków jest już coraz więcej, i to tych z Chin Ludowych, które juz nie są krajem zamkniętym. Do Polski na razie nie przyjeżdżają, bo to za duża wiocha, ale np. w Włoszech są ich tłumy. Po trzecie, nie ma już komun ludowych. Chłopi dostają ziemię na wieczystą dzierżawę i dlatego "Fakt" może nas straszyć, że padają polskie plantacje truskawek, bo chińskie są tańsze. Po czwarte, zajrzyj sobie do innych moich postów. Chiny to nie jest mocarstwo, które miałoby ambicje militarnych podbojów, przynajmniej dopóki nie mogą podskoczyć USA. A to jeszcze długo potrwa. Na razie zwykły Chińczyk jest w Stany zapatrzony dwa razy bardziej niż Polak. Każdy Chiński licealista marzy o tym, żeby znać biegle AE i studiować na Harvardzie. Po piąte , może i Chińczycy gnębią Tybet. Ale - w przeciwieństwie do niektórych krajów - nie zdradzili nas, a Zhou Enlai uratował nas kiedyś przed sowiecką interwencją.
[88] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 16.01.2005, 16:45:37, odpowiedź na #87, oceny: +0 -0
YoghurtMocarstwa militarnego, gospodarczego, naukowego i kulturalnego. I ta dominacja angielskiego wynika właśnie z historii.
A ja podtrzymuję- historii nie zmienisz i tak samo nie możesz tłumaczyć Chińczyków z ich sytuacji "bo tak było w historii" jednocześnie nie godząc się na dominacje języka angielskiego, który JEST prostszy od chińskiego (bo wcale nie twierdze nigdzie, ze nie ma języków prostszych od niego, jeno wskazuje od poczatku, że JEST prostszy i lepiej przyswajalny dla ludu niż chiński nie tylko dltego, ze 230 mln amerykanów go zna.)

Dzisiejsze chiny w prostej linii wywodzą się z komunistycznych rządów trwających tam kawałek czasu i nie wątpię w to, że system nieco złagodniał, lecz nadal, mniej lub bardziej oficjalnie komunizmu tam od groma a demokracja to odległe słowo. Możesz tak samo tłumaczyć japończyków, ze byli feudalni niemal do końca XIX wieku, ale zwróc uwage- ten sam krąg kulturowy, podobne tradycje, podobnie błyskawicznie rozwijająca się gospodarka a jakaz różnica w podejściu do obywatela (no, japończycy mogą tu po czesci podziękować nieco amerykanskiej okupacji) po II WŚ)

To, ze "pozwolono niektórym się bogacić" to właśnie zaprzeczenie całej idei demokracji i strzelasz sobie samobója wskazując tych "niektórych". Bo bogacą się tylko ci, którzy powinni, według rzadzących się bogacić. W dużym stopniu bogacą się przemysłwcy, inwestujący w paliwo, elektronikę i stal, bo jest to jak najbardziej rzadowi na ręke. Natomiast pozostali, w mniej potrzebnych gałęziach gospodarki wciąż pozostają w tej samej sytuacji.
Chłopi dostający ziemie na własność poiadasz. Ci sami chłopi, którzy w okresie klęsk żywiołowych musza liczyć na pomoc z obcych krajów (która nie zawsze dociera, bo się rzad nie zgadza) albo mają w perspektywie żrec robale z ziemi i zapijać syfną woda z rzeki żółtej? Rząd ma w dupie rolników, rolnik ma nazbierac ryżu/pszenicy/czego tam jeszcze i dostarczyć na czas, bo inaczej moze się pozegnac ze środkami na życie. Tam wszystko jest wkalkulowane stary, tam sie ziemi "za nic" nie dostaje, coś za coś.

Ah, nie ma ambicji podbojó militarnych. Wiec jawne popieranie koreańskiego programu atomowego i masowy import surowców do rozbudowy przemysłu militarnego to ot tak sobie, z czystej chęci? Open your eyes, open your mind...
Sa, twierdzisz, ze wszyscy chińczykom w dupę włazą, więc dlaczego mieliby się bać, skoro jeśli chodzi o potęge militarną niedługo ( być moze już za kilka lat) dorównają USA. Całkiem nieźle idzie im zastepowanie Zwiazku radzieckiego w nowej zimnej wojnie.

Usprawiedliwienie rzezi w tybecie poprzez "nas nigdy nie zdradzili"... O człowieku, śmiałbym się, gdyby nie to, ze los tybetanczyńków jest tak tragiczny. "Nigdy nas nie zdradzili" bo po pierwsze, mają do nas parenaście tysięcy kilometrów i od niedawna jakkolwiek zaiteresowali się nasza gospodarką bardziej niż "wysłac im miliard skarpetek", a po drugie nie było raczej okazji do zdradzania nas, nie przypominam sobie sytuacji, w której stalibyśmy z chińczykami po jednej stronie w jakimkolwiek konflikcie i bysmy utrzymywali z nimi takie stosunki dyplomatyczne, by można było mówić o zdradzie. Więc prosze, nie rób tego wiecej, bo to nie było zabawne, choć mogłoby się takim zdawać.
[89] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 16.01.2005, 17:55:20, odpowiedź na #88, oceny: +0 -0
Li Xiaolongktóry JEST prostszy od chińskiego Tego się nie da porównać. Np. angielski ma kilkanaście czasów, chiński nie ma czasów. W angielskim jest po kilka form czasowników (np. go, going, gone, went itd.), często nieregularne, w chińskim o zmianie aspektu decydują wyłącznie słówka, np. "już", "wczoraj", "dzisiaj" itd. Oprócze tego w obu językach inne częsci mowy się nie domieniają. Ergo, chiński (mam na myśli mandaryński, a nie żaden z kilkuset dialektów, które są w zasadzie odrębnymi językami) ma łatwiejszą gramatykę.
W chińskim trudniejsza - dla Europejczyka - może być fonetyka, bo to język tonalny. Dane słowo w zależności od intonacji zmienia znaczenie. (to trochę tak jak w polskim. Spróbuj powiedzieć "idź.", "idź!" "idź...", "idź?" - za każdym razem słowo ma trochę inne znacznie. Ale akurat w mandaryńskim tony są dużo łatwiejsze niż np. w kantońskim (jest ich tam 11., albo wietnamskim, laotańskim czy tajskim po ok. 6.)
Jest jeszcze pismo, które jest trudniejsze niż europejskie i wymaga ciągłego treningu. Ale i tak zostało bardzo uproszczone przez komunistów. W CHRL łatwiej się nauczyć pisać, niż na Tajwanie albo w HK
. Średnio rozgarnięty człowiek po roku naczy się bez problemu 1 tys. znaków. Ja po czterech latach nauki - ze słownikiem w ręku - jestem w stanie przeczytać każdy tekst. Słownika się nie wstydzę, bo sami Chińczycy ciągle ich uzywają. Po prostu znaki takie są, że się je zapomina, szczególnie - pisać. Mao, żeby nie wyjść z wprawy - kaligrafował.
W Europie jest coraz więcej osób, które chcą umieć pisać znaki. We Francji kupisz podręcznik dla przedszkolaka. Pewnie, że znaki są trudniejsze niż nasze pismo, ale na świecie coraz więcej osób się ich uczy. W Polsce co i raz natykam się na zjawisko, które nazwałem na własny użytek "Syndromem Koziołka Matołka". "Jest tych znaków nie tak wiele/ Ze czeterdzieści coś tysięcy/ więc się krótko będzie uczył / Sto lat może, lecz nie więcej." Najgorsze jest to, że ludzie biorą żart Makuszyńskiego na serio
Mi wystarczyły 4 lata, żeby umieć przeczytać gazetę.
[90] Re: Samuraje na ekranie
michio [*.espol.com.pl], 16.01.2005, 22:04:18, odpowiedź na #89, oceny: +0 -0
michioPowiem brutalnie, że wypisujesz straszne bzdury. W globish, czyli globalnym, uproszczonym angielskim (był artukuł w Gazecie, której jesteś wasalem, chyba czytałeś?) każdy jest w stanie się dogadać, bo leje się z góry na gramatykę, wystarczy znać słowa. I nawet nie musisz mieć perfekcyjniej wymowy czy znajomości akcentu. A Ty piszesz o tonacji? OMG.
[92] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 17.01.2005, 20:34:28, odpowiedź na #90, oceny: +0 -0
Li XiaolongTekst był fajny, tylko, że trochę rzecz uprościł. Globish to conlang, który wymyślił sobie jakiś hindus. Natomiast "kaleczne" odmiany angielskiego, którymi posługują się ludzie w różnych krajach (np. hinglish, chinglish, japglish i polglish) to zupełnie co innego. Pewnie, że po angielsku dogadasz się wszędzie, ale jeszcze 100 lat temu wcale tak nie było. Za 100 lat może być inaczej.
[96] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 18.01.2005, 10:15:41, odpowiedź na #92, oceny: +0 -0
michioNaprawdę, dogadam się wszędzie? I nagle wszyscy zrezygnują z tego, co już jest możliwe i przestawią się na chiński? Jest tylko jeden scenariusz, który się kończy takim wynikiem - i jest to III WŚ.
[97] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 18.01.2005, 10:53:33, odpowiedź na #96, oceny: +0 -0
Li XiaolongWszędzie dogadasz się już teraz - w Polsce, na Litwie, we Włoszech. Problem w tym, żeby znaleźć rozmówcę. Za 100 lat może być ich więcej...
A scenariuszy jest wiele. Dlaczego od razu wojna? Może być stopniowy podbój ekonomiczny, regionalne wojny, takie jakie wszczynają USA, żeby potwierdzić swoją dominację.
[98] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 18.01.2005, 12:13:39, odpowiedź na #97, oceny: +0 -0
michioWszędzie dogadasz się już teraz - w Polsce, na Litwie, we Włoszech. Problem w tym, żeby znaleźć rozmówcę.

Genialne! Dogadam się, jeśli znajdę jakiegoś Konrada co cztery lata się uczył mandaryńskiego! Ale wcześniej umrę z głodu, bo nie będę mógł zamówić hamburgera w McDonaldzie.

Powiem Ci w sekrecie - już teraz w USA, Japonii, Chinach i na Antarktydzie dogadasz się po polsku. Problem w tym, żeby znaleźć rozmówcę...
[99] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 18.01.2005, 14:51:31, odpowiedź na #98, oceny: +0 -0
Li XiaolongW Maidanglao wystarczy konkretne hanbao, albo inne kekoukele wskazać paluszkiem na fotografii. Nie ma to jak kultura obrazkowa.
A jak tak bardzo kochasz nasz ojczysty język to polecam ci największy polskojęzyczny serwis informacyjny w internecie prowadzony przez zagraniczną organizację medialną. Dodam, że nie jest ani afp, ani dpa czy kyodo, dla których 38-mln Polaków-katolików to fakt nie godzien zainteresowania. Malutkie serwisiki ma voa, bbc i radio watykańskie.
Tylko uważaj na pranie mózgu i czytaj na programie oszczędnym dla delikatnych tkanin z odświrowaniem na dużych obrotach.
[94] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 17.01.2005, 20:45:44, odpowiedź na #88, oceny: +0 -0
Li XiaolongUsprawiedliwienie rzezi w tybecie poprzez "nas nigdy nie zdradzili"...
Nigdzie nie napisałem, że popieram ludobójstwo. Wręcz przeciwnie, potępiam je. Ale rzeczywistość - kochanie - nie jest czarno-biała. Jak już potępiać, to na całego. Wiesz coś o represjonowaniu, którejś z 56. chińskich mniejszości? O Ujgurach na przykład? Dlaczego świat upomina się tylko o Tybetańczyków? A dlaczego nikt nie upoimna się teraz o niepodległość dla Kurdów? Poczytaj i się zastanów.
[91] Re: Samuraje na ekranie
michio [*.espol.com.pl], 16.01.2005, 22:09:42, odpowiedź na #87, oceny: +0 -0
michioW skrócie - kapitalizm bez demokracji. Piękna sprawa - coś jak z tym OS, co połączył prostotę obsługi Linuxa i niezawodność Windows.
[93] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.gazeta.pl], 17.01.2005, 20:36:27, odpowiedź na #91, oceny: +0 -0
Li XiaolongCoś jak Rosja Putina, albo emiraty arabskie. Kapitalizm świetnie się czuje bez demokracji. Ona mu nie jest do niczego potrzebna.
[95] Re: Samuraje na ekranie
michio [217.8.190.*], 18.01.2005, 10:12:38, odpowiedź na #93, oceny: +0 -0
michioYup, dlatego właśnie siedzimy na stronie poświęconej kultowi Putina i Emiratów Arabskich.
[59] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 13.01.2005, 03:26:24, odpowiedź na #56, oceny: +0 -0
Li XiaolongA na deser. Mylisz, że Mandaryński jest mało znany poza krajem. To oficjalny język dwu minipotęg ekonomicznych, które w dużej mierze nakręcają chińską gospodarkę - Tajwanu i Singapuru. Poza tym bez problemu dogadasz się w nim w innych bogatych krajach - Malezji, Japonii i Korei. Najwięcej Japończyków i Koreańczyków na studia zagraniczne jeździ do Chin. Wreszcie Chińczycy są wszędzie - po mandaryńsku dogadasz się bez problemu i w USA, i we Francji, a nawet w Niemczech. We frankfurckim (zwróć uwagę, że to miasto jest finansową stolicą Rajchu) metrze widziałem liczne reklamy Western Union po chińsku. Polskich nie było widać.
[86] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 16.01.2005, 11:03:25, odpowiedź na #59, oceny: +0 -0
YoghurtTaaa, jeśli jest się bliskim sąsiadem to trudno sie nie uczyć jęzka biznesowego kraju, z którym handlujesz. Jak sądzisz, dlaczego u nas dwa najpopularniej uczone teraz jezyki to ruski i niemiecki?
A fakt, ze chińczycy są wszedzie jakoś wcale mnie nie cieszy.
[57] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.01.2005, 00:43:51, odpowiedź na #48, oceny: +0 -0
YoghurtO masz, orta walnąłem w "każesz". kajam się, zaraz onetowcy wpadną i mi to wypomną.
[82] Re: Samuraje na ekranie
Arice [*.238.120.230.adsl.inetia.pl], 14.01.2005, 15:53:08, odpowiedź na #34, oceny: +0 -0
Chyba masz pan jakąś obsesję na punkcie wuxia.Nic tylko pogratulować :)
[84] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 16.01.2005, 01:10:16, odpowiedź na #82, oceny: +0 -0
Li XiaolongJaki pan? Pewnie, jestem swego rodzaju świrem. Faktycznie, trochę się ta - zaczęta niewinnie od wuxia - dyskusja rozbuchała. Sęk w tym, że nasze społ. jest totalnie niedoinformowane w sprawie tego co się dzieje na świecie, a najgorzej jest z Azją. Japonia jest chlubnym wyjątkiem, ale Japonia to nie pępek świata. Winna jest polska szkoła i media, a szczególnie telewizja, która nam tych wszystkich przemian nie pokazuje. I tyle. Na szczęście ludzie głosują rękami i nogami chodząc na azjtyckie filmy, kupując mangę itd. - Europa nie odkryła nic, poza sobą - powiedział kiedyś Thor Heyradhal. W Polsce dopiero to odkrywamy.
[3] Re: Samuraje na ekranie
Greahtor [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 08.01.2005, 07:04:13, oceny: +0 -0
Greahtora w miesięczniku Kino pojawił się wywiad z Takeshi Kitano (dostepny również on-line)
[5] Re: Samuraje na ekranie
Yanek [*.acn.waw.pl], 08.01.2005, 09:45:23, oceny: +0 -0
YanekA Zatoichi jest super, obejrzałem wczoraj na DVD - wymiata :) Tak wogóle to jaki jest sens puszczać w kinie filmy które są dostępne na DVD? Weird are distributor minds
[6] Re: Samuraje na ekranie
bonescraper [*.retsat1.com.pl], 08.01.2005, 12:43:54, odpowiedź na #5, oceny: +0 -0
bonescraperW Poslce i po polskiemu ten DVD? Jeśli tak to kto, gdzie i za ile?
[9] Re: Samuraje na ekranie
Yanek [*.acn.waw.pl], 08.01.2005, 16:25:46, odpowiedź na #6, oceny: +0 -0
Yanekw Polsce jeszcze nie - ale 9 listopada 2004 roku Miramax wypuścił 2 płytową edycje angielski/japoński dub i hiszpański/angielski sub. Jedyne 23$ ~ 70 zł z przesyłką do polski koło 100coś.
[10] Re: Samuraje na ekranie
bonescraper [*.retsat1.com.pl], 08.01.2005, 16:51:00, odpowiedź na #9, oceny: +0 -0
bonescraperNoo tak, to w takim razie BEZSENS. Wielkie LOL! Szkoda, że u nas cokolwiek pokazują w kinach...
[18] Re: Samuraje na ekranie
Yanek [*.acn.waw.pl], 09.01.2005, 10:27:40, odpowiedź na #10, oceny: +0 -0
YanekNo o co ci chodzi? Większość filmów z japoni które są u nas puszczane wyszło już wcześniej na DVD - coprawda nie u nas ale chociażby za zachodnią granicą w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytani. Biorąc pod uwage niewielkie ceny i to że nie jest to trudniejsze od wyjścia do sklepu po ziemniaki ja wole ściągać sobie DVD z europy zachodniej. Kosztuje to czasem nawet taniej niż DVD w Polsce. Ja mentalnie żyje w ZJEDNOCZONEJ EUROPIE - a nie w zaściankowej Polsce - jak czegoś potrzebuje to nie mam oporów żeby to sprowadzić z Berlina czy Paryża. Podejrzewam że statystyczny odbiorca tego filmu posiadający dvd też pewnie niemiał by gdyby wiedział że istnieje taka możliwość. Co w tym do cholery dziwnego?

A wogóle to jakoś ostatnio ciężk o mi przekazać to o co mi chodzi - powiem wprost: filmy z Japoni mogłyby być puszczane wcześniej a nie dopiero wtedy kiedy wyjdzie już DVD i jednocześnie cena kopi filmu i licencji na wyświetlania spadnie na łeb na szyje. Czy teraz dzieci zajażyli o co biega?
[24] Re: Samuraje na ekranie
michio_michio [*.wi.tuniv.szczecin.pl], 09.01.2005, 13:45:11, odpowiedź na #18, oceny: +0 -0
Nie tylko japońskie filmy mają obsuwy. Jak coś jest niszowe, to tego nie przeskoczysz. I nie porównuj oglądania DVD na 14" monitorze do wizyty w multipleksie, na rany robokopa! I zacznij wreszcie pisać od razu, o co Ci chodzi, bo to już kolejna wpadka pt. "czepiacie się, a mi chodziło o co innego, buu".
[29] Re: Samuraje na ekranie
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 20:58:12, odpowiedź na #18, oceny: +0 -0
JoeNiestety Michio ma rację, a to o czym Ty mówisz póki co można sklasyfikować jako marzenia ściętej głowy. A... żeby nie było, że jestem zaściankowy: ja upodobałem sobie filmy z Australii, które często gęsto nawet polskie napisy mają. :-)
[13] Re: Samuraje na ekranie
michio [*.espol.com.pl], 08.01.2005, 21:38:27, odpowiedź na #9, oceny: +0 -0
michioCały Yanek.
[19] Re: Samuraje na ekranie
Yanek [*.acn.waw.pl], 09.01.2005, 10:27:59, odpowiedź na #13, oceny: +0 -0
YanekCały Micho
[12] Re: Samuraje na ekranie
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 08.01.2005, 18:10:06, odpowiedź na #5, oceny: +0 -0
JoeMarudzisz czy po prostu chcesz się pochwalić, że kupiłeś se dvd w Amazonie? ;-)
[20] Re: Samuraje na ekranie
Yanek [*.acn.waw.pl], 09.01.2005, 10:36:50, odpowiedź na #12, oceny: +0 -0
YanekZastanawiam się czemu dystrybutorzy mają nas w pupach i czekają na wypuszcz. dvd i równoczesne spadniecie na twarz kosztów licencji do emisji kinowej. Oczywiście fajnie że wogóle film jest w kinie ale przecież mieliśmy być "Drugą Japonią" - czemu filmy z kraju kwitnącej wiśni jeśli wogóle się u nas ukazują to po 2 latach? :P Protestuje! Dzień premiery w Tokio dniem premiery w Warszawie! Nie marudze... poprostu miałem wtedy dołek :P Ale wogóle Zatoichi jest super - dla przypomnienia dodam że wcześniej powstało 26 filmów o nim - powstawały od 1962-1989. Zatoichi jest jak Godzilla :) na stałe wpisany do kultury Japonii XD
[28] Re: Samuraje na ekranie
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 20:52:52, odpowiedź na #20, oceny: +0 -0
JoeOpóźnienia są choćby dlatego, że jest to film jakby nie patrzeć trochu niszowy, więc jego droga do polskich kin jest zawiła, podobnie jak w przypadku filmów Miyazakiego. Film najpierw musi wyjść poza Japonię i zostać dostrzeżony na zachodzie, np. za sprawą nagród, i tam wydany. Dopiero w trzeciej lub dalszej kolejności interesuje się nim polski dystrybutor, który na dodatek ma jeszcze swoje interesy i nie zawsze jest mu na rękę wprowadzać dany film jak najszybciej. Stąd opóźnienia. Zauważ, że Matrixy i inne Star Wojny teraz ukazują się u nas równocześnie co w USA.
[101] Re: Samuraje na ekranie
Tiber [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 06.02.2005, 16:54:32, odpowiedź na #28, oceny: +0 -0
TiberZauważ, że Matrixy i inne Star Wojny teraz ukazują się u nas równocześnie co w USA
Co do SW - AFAIK, to Bigboss kazał sobie zapisać w kontrakcie jak mają wyglądać premiery. To nie tak, że każdy murowany superhit musi wejść tego samego dnia co w USA (prawie na pewno większość RotRa wchodziła z obsuwami).
[78] Re: Samuraje na ekranie
Li Xiaolong [*.visp.energis.pl], 14.01.2005, 09:58:19, odpowiedź na #5, oceny: +0 -0
Li XiaolongAno. W kwietniu ma wejść "Ringu 2". A ja juz przed swietami kupiłem płytkę w Realu za 19 zł. Rozchodzi sie chyba o to, ze dystrybutorzy przewiduja, ze bedzie moda na Azje, wiec wyciagaja perły z lamusa, bo licza na to ze zarobia.
[7] Re: Samuraje na ekranie
TIGRA [*.chello.pl], 08.01.2005, 12:55:18, oceny: +0 -0
TIGRATo znaczy swojego czasu, film "Wesłoych Świąt..." tego reżysera (Kitano) mozna było znaleźć na Allegro, polskie wydanie zaznaczam, ale w sklepach to raczej ciężko będzie. No chyba, że tv "Ale KINO!" ponownie zrobi maraton jego filmów
[11] Re: Samuraje na ekranie
witek [*.aster.pl], 08.01.2005, 17:04:46, odpowiedź na #7, oceny: +0 -0
Aha. Ale "Wesołych Świąt..." reżyserował Nagisa Oshima, a Kitano wystąpił tam jedynie w roli sierżanta - jednego ze strażników obozu jenieckiego.
[16] Re: Samuraje na ekranie
TIGRA [*.chello.pl], 09.01.2005, 02:43:40, odpowiedź na #11, oceny: +0 -0
TIGRAmi się wydaje, że był reżyserem i maczał palce w scenariuszu, z tego też co pamiętam, jak Lalki były emitowane w kinie Muranów to oni dawali tam ulotki z biografią Kitano-wyszczególniono tam jego filmy, również ten
[26] Re: Samuraje na ekranie
witek [*.aster.pl], 09.01.2005, 15:20:29, odpowiedź na #16, oceny: +0 -0
Aha. Scenariusz "Wesołych Świąt..." napisali Paul Mayersberg i Nagisa Oshima, wg powieści Laurensa van der Posta. Reżyserował, tak jak pisałem poprzednio, Nagisa Oshima. Kitano występuje w czołówce bez nazwiska, tylko jako "Takeshi". A co do informacji z ulotek itd. - w materiałach prasowych do "Zatoichiego" rozpowszechnianych przez dystrybutora można przeczytać, że jest to kinowa wersja serialu telewizyjnego... Pozdrawiam.
[14] Re: Samuraje na ekranie
Jin [*.softpro2.pl], 08.01.2005, 22:55:57, oceny: +0 -0
No nie ma to jak kilkuletnie opóźnienie ;)
[15] Re: Samuraje na ekranie
Crawley [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 00:27:41, oceny: +0 -0
CrawleyWolałbym, aby z okazji Zatoichi dali jakiś maratonik filmów samurajskich w TVP.
[17] Re: Samuraje na ekranie
Remiel [*.wmc.net.pl], 09.01.2005, 05:23:52, odpowiedź na #15, oceny: +0 -0
Remielniestety, polska telewizja woli nadawać programy w styli "ciao darwin", lub tysiącczterechsetny odcinek złotopolskich
[31] Re: Samuraje na ekranie
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 10.01.2005, 01:06:50, odpowiedź na #17, oceny: +0 -0
JoeTo nie tak: widzowie wolą oglądać "ciao darwin", lub tysiącczterechsetny odcinek złotopolskich.
[22] Re: Samuraje na ekranie
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 10:52:10, oceny: +0 -0
YoghurtArt niegłupi, sensownie napisany (poza jednym wspomnianym kiksem z wuxią), na Zatoichi był ja wczoraj, podobało sie, choć jedna jakas szacowna pani w futrze co siedziała niedaleko mnie czuła sie zdegustowana i mówiła, ze film wbrew szumnym zapowiedziom na plakatach promocyjnych wcale nie przebija "Ostatniego Samuraja". :roll:
Sama koncówa filmu- nie podobała mi sie, choć sama muzyczka do scenki tanecznej wypaśna.

Yanek- kup sobie na stadionie DVD oryginalne walone z transportu za 15 zeta, taniej ci wyjdzie :roll: Ja se poczekam na wydanie w polsce diwidika, bo raz, że nie chce mi sie bulic ponad siedem dych jak zapewne za góra 3 miechy bede miał Zato za dyszek trzy. A opóxnienie nijak mi nie przeszkadza, suner or lejter i tak bym obejżał i nie robie z tego wielkiej afery.
[23] Re: Samuraje na ekranie
aleandra [*.internetdsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 11:24:32, odpowiedź na #22, oceny: +0 -0
aleandraYaaaanek, ale nie wszyscy maja dvd :]
[25] Re: Samuraje na ekranie
Vivi [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 15:20:17, oceny: +0 -0
ViviA ja sobie po prostu pójde na to do kina :P
[27] Re: Samuraje na ekranie
Angel Of Death [*.bazapartner.pl], 09.01.2005, 20:48:36, oceny: +0 -0
HELP!!!! Jak wpisuje na onecie do adresu webmaster@anime.com.pl i Guzik!!! Zły adres e mail!!! A outlok mi niechodzi!!! Błagam podajcie poprawny e mail bo chce swoje prace wysłaC!!!!!!!!!!
[30] Re: Samuraje na ekranie
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 09.01.2005, 22:14:05, odpowiedź na #27, oceny: +0 -0
JoeCoś robisz źle. Przed chwilą wysłałem z onetowej poczty maila na adres webmaster@anime.com.pl i poszedł bez problemów. Ba, mało tego: doszedł! Móże chcesz zbyt dużo obrazków zapodac w jednym mailu? Darmowe konta najczęściej mają limit wielkości wychodzącej przesyłki.
Powered by WashuOS