header imageheader imageheader image

Z ichniego na nasze

Mizuniak

czyli o tłumaczeniach słów kilka

Jak bumerang wraca co jakiś czas sprawa poprawności tłumaczeń mang na język polski. Właściwie dzieje się tak przy wydaniu każdego nowego tytułu. Tak jak każdy z nich jest inny, tak samo inne są oczekiwania czytelników co do sposobu ich tłumaczenia. A ilu fanów tyle różnych opinii.

Najczęściej pojawia się chyba problem spolszczania nazw oryginalnych. Jedni wolą widzieć wydanie jak najbardziej zbliżone do oryginału. Gdy mamy do czynienia na przykład z nazwami własnymi nie mającymi nic wspólnego z fabułą, wtedy jak najbardziej poprawne jest pozostawienie wszystkiego w oryginalnym brzmieniu. Ale co ma począć tłumacz, kiedy znaczenie naszych przykładowych nazw własnych jest związane z fabułą bezpośrednio lub gdy, co gorsza, tę fabułę stanowi i bez zrozumienia tychże nazw nie jesteśmy w stanie zrozumieć przedstawionej historii lub różnego rodzaju dowcipów słownych? Czasami więc trzeba nieco odejść od oryginału i przedstawić sytuacje w inny sposób, bardzo często zmieniając znaczenie co niektórych zwrotów czy całych wypowiedzi tak, aby jak najlepiej przekazać to „co autor miał na myśli”. Dobrym przykładem mogą być tutaj idiomy, które bardzo często mają swoje odpowiedniki w języku polskim, a pozostawione w oryginalnym brzmieniu niewiele by czytelnikowi powiedziały. Tak samo ma się sprawa w przypadku przeróżnych rzeczy obecnych na co dzień w kulturze wschodniej, a mających u nas swoje odpowiedniki.

Tematu spolszczeń wymowy wyrazów nie ma chyba sensu poruszać, bo tutaj zdania zawsze będą podzielone. Jedni powiedzą, że jeśli manga ma być ogólnie dostępna, to pisownia w niej powinna być prosta w odbiorze. Drudzy na to odpowiedzą, że oryginalne nazwy to nieodłączna część mangi i dzięki temu można zainteresować się nią bardziej, chcąc poznać zasady oryginalnej pisowni i znaczenie tych wyrazów. I jedni, i drudzy mają rację. Jedyne o co można tu apelować to konsekwencja. Jeśli spolszczamy zapis to spolszczajmy go zawsze, jeśli nie to w ogóle. Inaczej dojdzie niechybnie do problemów z późniejszą wymową przeczytanych wyrazów.

Wydaje mi się, że znalezienie jakiegoś uniwersalnego „złotego środka” nie jest możliwe. Każdy tytuł trzeba traktować z osobna i najlepiej, gdy zna się jego fabułę i sposób przekazu używany przez autora, zanim zabierze się do tłumaczenia czegokolwiek. Najlepsze tłumaczenia to takie, które oddają klimat danego tytułu, jednocześnie podając go czytelnikowi w sposób jak najbliższy oryginałowi.

Znajomość języka, z którego się tłumaczy „na nasze”, jest też sprawą bardzo ważną. Zauważyłem, że coraz częściej pojawiają się tłumaczenia, robione przez osoby, które znają dany język na poziomie: „bez problemu dogadam się w sklepie”. A to nie tak. Żeby odpowiednio oddać klimat pierwowzoru, potrzebna jest bardzo dobra znajomość danego języka (jak również i języka polskiego, bo z tym niektórzy „tłumacze” też miewają problemy). I to nie znajomość podręcznikowa, ale ta jak najbardziej „życiowa”, ze wszystkimi zwrotami zwyczajowymi oraz (szczególnie) potocznymi itp. Ale znajomość języka to jeszcze nie wszystko. Dobrze jeśli pozna się realia świata, w którym dzieje się akcja. Im lepsza znajomość tego co się tam dzieje tym lepiej, inaczej przekład będzie „suchy”, nie oddający prawdziwego klimatu. Jednak z drugiej strony (bo każdy kij ma dwa końce) nie można przesadzić z klimatem. Czasami dobrze jest pomyśleć chwilę nad tym czy nasz język będzie zrozumiały dla innych i czy nie będą musieli nad tłumaczeniem przysiąść ze słownikiem gwary podwórkowej w ręku. Bardzo przydaje się też otwarty umysł tłumacza i znajomość wielu zwrotów i wydarzeń „kultowych”, co jest naprawdę wielkim plusem przy tłumaczeniu. Żeby nie być gołosłownym: obejrzyjcie filmy, które tłumaczył Bartosz Wierzbięta (m.in. „Spirited Away” czy „Madagaskar”). W przypadku filmów anglojęzycznych możliwe jest porównanie polskiego tłumaczenia polskiego z oryginałem (i co za tym idzie zauważenie „o co w tym całym tłumaczeniu chodzi”), natomiast w przypadku mang jest to trochę trudniejsze (chyba, że ktoś nie ma problemów z rozumieniem japońskiego).

Bez znajomości tego wszystkiego lepiej nie zabierać się za przekłady, bo można bardzo skutecznie popsuć komuś przyjemność czytania lub oglądania jakiegoś tytułu.

I tak sprawa się ma cała...

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
3,45/10 (11 głosów)

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 14 dodaj

[1] Re: Z ichniego na nasze
Christ on the Toast XP [*.zapol.com.pl], 26.07.2005, 08:44:58, oceny: +0 -0
Trzeba mieć naprawdę zanik mózgu, żeby cieszyć się z tego co Wierzbięta zrobił ze "Spirited Away". Viva la drewniane mydło.
[2] Re: Z ichniego na nasze
Mizuniak [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 26.07.2005, 10:31:34, odpowiedź na #1, oceny: +0 -0
MizuniakOh!! Strrraszne i makabryczne! Jeden blad na wiele swietnie przetlumaczonych filmow. Pewnie jeszcze w ogole powinien wiedziec o fabule filmu wiecej niz sam Miyazaki i siedziec w fandomie m&a od tysiacleci. Ciekawe czy gdyby robil to ktos inny to nie mielibysmy w ogole Łysej Góry zamiast Krainy Bogów... Grunt to narzekac...
[5] Re: Z ichniego na nasze
Christ on the Toast XP [*.espol.com.pl], 26.07.2005, 18:46:36, odpowiedź na #2, oceny: +0 -0
To tylko wisienka na czubku tortu. Największym gównem w robocie Wierzbięty są wpierdzielone bez sensu PRL-owskie nawiązania. Które może ujdą jeszcze w komediach, ale w normalnych filmach nie mają absolutnie żadnej racji bytu.
[3] Re: Z ichniego na nasze
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 26.07.2005, 12:17:40, odpowiedź na #1, oceny: +0 -0
YoghurtZamilknij, ja cie ładnie po dobroci prosze.

Przy okazji- jakaś propzoycja, jak przetłumaczyć te "cosie" inaczej? Żetony? Przepustki? Nic nie brzmi dobrze i mydło było tu chyba mniejszym złem.
[4] Re: Z ichniego na nasze
Yoghurt [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 26.07.2005, 13:08:15, oceny: +0 -0
YoghurtTekst mówiący prawdę... ale tę prawdę każdy średnio rozgarnięty człowiek, nawet nie mający zbytniej styczności z tłumaczeniami, zna od dawna, bo już się masa artów na tenże temat przetoczyła, nie tylko w środowisku m&a, ale filmowym, książkowym i pewnie nawet cukierniczym. Parafrazując- Jak bumerang wrócił artykuł dotyczący tłumaczeń z ichniego na nasze.
[6] Re: Z ichniego na nasze
Dembol [*.internetdsl.tpnet.pl], 26.07.2005, 21:44:47, oceny: +0 -0
DembolKrótkie to i o niczym... Jak dla mnie za mało konkretnych przykładów, tak dobrych, jak i złych tłumaczeń.
[7] Re: Z ichniego na nasze
Gargoyle [*.b.jawnet.pl], 28.07.2005, 10:14:01, oceny: +0 -0
GargoyleTego nie da sie przeczytac. Kto cie nauczyl tak pisac i dzielic na paragrafy? 1/10, next.
[8] Re: Z ichniego na nasze
sakiko [*.kopernet.org], 29.07.2005, 01:05:13, oceny: +0 -0
sakikomnie to przypomina wypracowanie dla wrednej pani polonistki. Niech sie cholera meczy przy sprawdzaniu...
[9] Re: Z ichniego na nasze
Mizuniak [*.g.intelink.pl], 29.07.2005, 07:58:20, odpowiedź na #8, oceny: +0 -0
MizuniakCo, za dużo literek? Atakują?
[10] Re: Z ichniego na nasze
sakiko [*.kopernet.org], 29.07.2005, 11:33:27, odpowiedź na #9, oceny: +0 -0
sakikoa toc mosz pan racja, tyle ich jest ze jak ziewom w przerwie miedzy jedno i drugo linijka to az po oczach dostaja.
Nudniejsze niz moje wypracowania w gimnazjum (wreszcie ktos mnie przebil).
[11] Re: Z ichniego na nasze
Mizuniak [*.n.INTELINK.pl], 29.07.2005, 20:52:54, odpowiedź na #10, oceny: +0 -0
MizuniakGratuluja szybkości czytania...
[14] Re: Z ichniego na nasze
Ilesian_88 [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 19.08.2005, 17:20:32, odpowiedź na #9, oceny: +0 -0
Pisał tam u góry jak skamielina a tu proszę, w mowie potocznej normalny chłopak, z dowcipem na poziomie, fajny jest, zejdźmy z niego.
[12] Re: Z ichniego na nasze
Hikari [*.biol.uni.torun.pl], 31.07.2005, 11:12:58, oceny: +0 -0
Dlaczego mam wrazenie, ze autor pije do polskich skanlatorow? W tym przypadku zgadzam sie calym sercem, aczkolwiek zabraklo mi tu przykladow tych pieknych, krazacych po sieci "kwiatkow" translatorskich.
[13] Re: Z ichniego na nasze
Raiko [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 05.08.2005, 19:07:35, oceny: +0 -0
ZGROZA!!! Poruszony problem jest dosyć przebrzmiały i wydaje się że nic nowego do kwesti tłumaczeń nie wnosi, jednak gdy z wielkim wysiłkiem przebrnie się przez te licealne wypociny dostrzegalne są rażące nawyki pióra szacownego autora, który stawia każdy wyraz z takim pietyzmem i namaszczeniem jakby był skarbnicą wiedzy w tym temacie. Czyni to ten tekst poprostu nudnym. Niestety nie pomagają wtrącenia z języka potocznego (to te w czudzysłowiach), czy przysłowia typu: każdy kij ma dwa końce _0_;... Temat nie dość, że nie pierwszej świeżości to jeszcze napisany tak ciężkim stylem że czytać się odechciewa. Krótko mówiąc, stary nie wiem jak ci idze z tłumaczeniem ale tutaj wyszedł ci straszny suchar poprostu... 1/10
Powered by WashuOS