header imageheader imageheader image

Testament Damoklesa

Marcin Wełnicki

Kiedy kapitan gestapo pokonał połowę dzielącego go od maszyny dystansu, jej paliwo już się skończyło – wystarczyło na kilkanaście sekund czasu operacyjnego. Pilot bezskutecznie starał się otworzyć właz, prując z nieruchomego cekaemu w pustą przestrzeń. Erhard poderwał z ziemi karabin typu 63 i oddał szybki strzał z biodra w wąski wizjer kabiny stalowego kolosa. Bryznęła krew. Cekaem przestał się obracać.

- Ile jeszcze lat? – zapytał cicho, odwracając się w stronę wzgórza i świątynnego kompleksu. – Ile jeszcze lat będę musiał po tobie sprzątać, Fannsbach?

Stanęła mu przed oczami zasuszona twarz starca w okularach w złotych oprawkach. Zbawca i zdrajca Trzeciej Rzeszy. Szaleniec i stronnik zapomnianych bogów. Mężczyzna, który ofiarował ludzkości dobrodziejstwo niewyczerpanej, darmowej energii Eskalacji – po to tylko, aby spróbować ją zniszczyć. Potępieniec.

Dostał to, na co zasłużył, przynajmniej tyle było sprawiedliwości na świecie.

Reiner Erhard żałował jedynie, że sam go nie zabił. Czy staruch błagałby o litość? Próbował się targować lub grozić mu? Czy po prostu by umarł – z wybałuszonymi, przekrwionymi oczami, z wywalonym na zewnątrz, spuchniętym, sinym jęzorem, zbyt zdziwiony, żeby cokolwiek powiedzieć.

Zaczął wspinać sie na szczyt świątynnego wzgórza. W oddali słyszał huk karabinowych strzałów – gdzieś tam resztki jego Grupy Wydzielonej starły się ponownie z obrońcami kompleksu – ale on znalazł sobie inną drogę, boczną i szybszą. Tutaj pawilony były bardziej ściśnięte, a ich dachy niemal na siebie zachodziły. Wysokie pagody rzucały postrzępione długie cienie. Lampiony gasły, a wiatr snuł z czarnego jak węgiel dymu fantasmagoryczne obrazy.

- Bądź przeklęty, Fannsbach.

Siedem lat po śmierci dobrego doktora, Erhard wciąż borykał się ze światem, który tamten pozostawił mu w spadku. W obliczu kryzysu paliwowego państwa bankrutowały, a wojny wybuchały jak ogniska epidemii. Wrogów było zbyt wielu, a każdego pokonanego zastępowało dwóch nowych. Czasem ciężar był nie do zniesienia. Jak dziś, jak tutaj.

Dostępu do wnętrza właściwej świątyni broniła kolejna, tym razem zamknięta brama. Mężczyźni, którzy jej strzegli, już na niego czekali. To nie byli żołnierze. Niektórzy mieli na sobie zwiewne mnisie szaty, inni tylko przepaski biodrowe. Nie nosili broni palnej – tylko długie noże do skórowania, szerokie tasaki i sierpy.

Strzelał do nich aż do wyczerpania magazynka. Padali od kul, które grzechotały czaszki i przebijały serca, ale potem powstawali, jakby nawet śmierć nie mogła ich zwolnić ze służby. Wskrzeszeńcy Bogini.

Upuścił bezużyteczny karabin i podszedł bliżej.

Z szeregu wystąpił jednooki mnich. Plunął mu pod nogi.

- Przybywasz za późno.

- Sam to ocenię – Erhard odparł po chińsku. - Zabiłem waszą matkę w Tybecie. Nie zatrzymacie mnie.

Usta jednookiego mnicha drgnęły w lekkim uśmiechu.

- Sam to ocenię.

Rzucili się na niego wszyscy naraz. Byli szybsi od zwykłych ludzi, ale on z łatwością usuwał się spod ich ostrzy albo odpychał ich od siebie samą siłą woli. Atakowali parami, trójkami, całymi grupami, zachodzili go z każdej strony, skakali z dachów i bramy. Zgromadziło się tu wielu wskrzeszeńców i każdy z nich pragnął jego skalpu. Kilka razy go drasnęli, policzki pokryła mu siatka krwawych linii, ale dla niego to było nic. Nadgarstek jego prawej ręki pękł, odsłaniając grot ostrego, czarnego kamienia, który błyskawicznie wysunął się w otwartą dłoń. Był długi, za długi, zbyt gruby i ciężki, żeby zmieścić się pod skórą… a jednak tam był, ukryty, czekał na odpowiedni moment. Miecz, obsydianowy hadżar-saif.

Pierwszemu z napastników uciął ręce, drugiego rozpłatał w pasie. Czarny miecz z równą sprawnością przecinał skórę, mięśnie, kości i stal. Walka zamieniła się w rzeźnię. Ginęli z zimnym blaskiem w oczach, bez skargi, jakby byli na to przygotowani. Po chwili znów był sam, w środku czerwonej gwiazdy, jakby stał w epicentrum wybuchu jakiejś makabrycznej bomby, po której ofiarach pozostały tylko strzępy.

Spojrzał na wielkie wrota i pchnął je myślami. Oba masywne skrzydła wpadły do środka, jakby uderzył w nie taran albo targnął nimi huraganowy podmuch.

Pokonał próg, ale szybko zwolnił.

Z zewnątrz świątynia wyglądała na kilkusetletnią, ale teraz było jasne, że wniesiono ją wokół konstrukcji znacznie starszej. Popękaną kamienną posadzkę porastała trawa, dawne ołtarze albo stoły z ociosanego bazaltu pokrywał ciemny osad. Na jednym z takich postumentów siedział po turecku nagi mężczyzna w białej masce bez wyrazu zakrywającej całą twarz. Szalony Mnich. Dłonie Bezskórego. Kochanek Bogini. Rezurektor. Nosił wiele imion. Wokół niego na ziemi leżeli ludzie. Nie byli martwi, ich klatki piersiowe unosiły się w miarowym oddechu. Spali. Lecz o czym śnili?

W kilku miejscach z ziemi wyrastały pękate kolumny, pnące się ku sufitowi jak łodygi kwiatów.

Ale sufitu nie było.

Nad ich głowami rozciągało się zgniłozielone, obce niebo, a po nim przesuwały się tytaniczne, złowróżbne kształty. To było inne niebo, niż na zewnątrz. Wielu uznałoby to za sztuczkę optyczną, ale Reiner Erhard widział zbyt wiele. Przestworza nad świątynią Rezurektora dawały wgląd w inne miejsce i inny czas.

Pognał przed siebie, ale coś skoczyło na niego z kolumny. To był mężczyzna, ale dziki i zwinny jak małpa. Oplótł się wokół niego, próbował go unieruchomić i wymierzyć pistolet w skroń. Inny mnich wyłonił się z boku komnaty, unosząc karabin maszynowy. Erhard cisnął w niego mieczem. Hadżar-saif poszybował w powietrzu, jakby nic nie ważył, przeszył tamtego na wylot w tej samej chwili, w której opuścił dłoń kapitana gestapo. Potem rozpłynął się w czarnym dymie, a nowe ostrze znów znalazło się w dłoni Erharda.

Mnich-małpa zaskomlił żałośnie, kiedy poczuł na szyi ucisk niewidzialnej pętli. Zwolnił uchwyt, próbując złapać oddech, zbyt późno. Za sekundę padł na posadzkę ze skręconym karkiem.

- To już wszyscy twoi słudzy? To bezcelowe.

Znów ruszył w stronę Rezurektora, ale szybko się zatrzymał. Po zielonkawym niebie przesuwały się dziwne kształty: jak gigantyczne łupiny orzechów albo zwinięte na słońcu liście. Były ich tysiące, jedne leciały wysoko, inne zdawały się być na wyciągnięcie ręki. Zarodniki.

- W Voghtoth – powiedział cichym, ochrypłym głosem Rezurektor – Drzewo Aegis zakwita. Bogowie-Trójca wreszcie powracają. Spójrz, co zasiejesz. Zbieraj plony. Ty najlepiej…

Reiner Erhard ponownie rzucił mieczem. Ostrze przebiło pierś Rezurektora na wysokości mostka, a potem rozpłynęło się w nicość. Wybraniec bogów osunął się na ołtarz, na którym do tej pory siedział. Jeszcze żył, ale oddychał z trudnością.

- Za dużo gadacie.

Zrobił krok do przodu… a potem w bok, za jedną z kolumn. Posadzkę przeciął wąski snop iskrzącego się światła. Coś sfrunęło z nieba i wkroczyło w przestrzeń świątyni.

 [ 1 ][ 2 ][ 3

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
1,00/10 (6 głosów)

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 25 dodaj

[1] Re: Testament Damoklesa
ranma-san [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 19.10.2011, 10:03:39, oceny: +13 -6
tl, dr
[2] Re: Testament Damoklesa
Reiner Erhard [*.play-internet.pl], 19.10.2011, 22:31:14, oceny: +24 -0
Reiner ErhardReiner Erhard przeleciał wzrokiem po swoich żołnierzach...
Reiner Erhard miał już w dłoniach dwa mausery C96...
Reiner Erhard upuścił pistolety...
Reiner Erhard zniknął w bramie...
Erhard usłyszał zgrzyt metalu o kamień...
Erhard syknął z bólu...
Erhard poderwał z ziemi karabin typu 63...
Reiner Erhard żałował jedynie, że sam go nie zabił...
Erhard cisnął w niego mieczem...
Reiner Erhard ponownie rzucił mieczem...
Reiner Erhard przeniósł wzrok na ołtarz...
Erhard przewrócił Rezurektora na plecy, a potem ścisnął go za gardło i podniósł...
Erhard gwałtownym ruchem ciął mnicha w poprzek klatki piersiowej...
Reiner Erhard dopiero teraz zdał sobie sprawę...
Reiner Erhard nie odczuwał ulgi...
Reiner Erhard zadarł głowę...

Reiner Erhard uważa, że szkoda drzew na takie książki.
Przepraszam.
[3] Re: Testament Damoklesa
Zyll666 [*.chelmnet.pl], 20.10.2011, 19:47:03, odpowiedź na #2, oceny: +3 -0
Imię i nazwisko jak z jakiegoś fan ficka xD Ew. pierwszego lepszego anime.
[4] Re: Testament Damoklesa
Tuminure [*.play-internet.pl], 20.10.2011, 23:38:23, odpowiedź na #3, oceny: +1 -0
TuminureJak wygoglujesz to się okazuje, że był jakiś znany niemiec o takim imieniu i nazwisku. Damokles znowu kojarzy się z jakimiś mitologiami rzymskimi czy tam greckimi... a okładka jest taka strasznie yakuzowata.
[8] Re: Testament Damoklesa
Zyll666 [*.chelmnet.pl], 23.10.2011, 20:39:38, odpowiedź na #4, oceny: +2 -0
Czyli jeden wielki pierdolnik.

A najgorsze, że ta okładka by mnie pewnie zachęciła.
[23] Re: Testament Damoklesa
Gargu [*.154.246.94.ip4.artcom.pl], 03.12.2011, 21:15:29, odpowiedź na #4, oceny: +0 -0
GarguI coz to byl za "jakiś znany niemiec o takim imieniu i nazwisku"?
[5] Re: Testament Damoklesa
Sakuya- unlogged [*.dynamic.chello.pl], 21.10.2011, 21:11:26, oceny: +4 -1
Brak mi słów. Myślałam, że nie da się napisać czegoś gorszego, niż "Zmierzch", a tu surprise.

Komentarz ukryty z powodu przewagi negatywnych ocen. pokaż

[11] Re: Testament Damoklesa
Tuminure [*.play-internet.pl], 26.10.2011, 21:42:03, odpowiedź na #10, oceny: +5 -0
TuminureJak dla mnie to on powinien kare zapłacić, za wydanie takiej książki.

(proszę Was... nie powiecie mi, że ktoś próbuje jeszcze bronić tej książki przed negatywną krytyką...)
[12] Re: Testament Damoklesa
Juki [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 26.10.2011, 23:25:34, odpowiedź na #11, oceny: +0 -5
Jukinie wiem, nie czytalam, ksiazki bronic nie bede ;) dla mnie tez nie wyglada zbyt zachecajaco, opisu wole nie czytac.

ale nie da sie nie zauwazyc, ze jemu sie ksiazke skonczyc udalo - i namowic do jej wydania Runę również. i juz przez to jest na wygranej pozycji w starciu z kazdym, kto go krytykuje... :(
[13] Re: Testament Damoklesa
Tuminure [*.play-internet.pl], 26.10.2011, 23:42:43, odpowiedź na #12, oceny: +4 -0
TuminureKilka cytatów jest w moim komentarzu (komentarz [2]). Ja osobiście chętnie dowiedziałbym się ileset razy w książce pada imię/nazwisko tej osoby.
[16] Re: Testament Damoklesa
Sakuya [*.dynamic.chello.pl], 27.10.2011, 10:10:47, odpowiedź na #13, oceny: +0 -0
SakuyaNo, to byłby chyba jeden z nielicznych ciekawych aspektów tej książki (mam nadzieję, że się mylę, że środek ciekawszy, no ale nie wierzę w to za bardzo). :-)
[17] Re: Testament Damoklesa
Tuminure [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 27.10.2011, 10:52:24, odpowiedź na #16, oceny: +0 -0
TuminureWiesz... ja reklamując swoją książkę tutaj dałbym najlepszy i niespoilujący za dużo fragment swojej książki.
[18] Re: Testament Damoklesa
Sakuya- unlogged [*.dynamic.chello.pl], 27.10.2011, 21:00:43, odpowiedź na #17, oceny: +0 -0
No ja też... Tylko Autorowi to powiedz :-)
[15] Re: Testament Damoklesa
Sakuya [*.dynamic.chello.pl], 27.10.2011, 10:09:27, odpowiedź na #10, oceny: +0 -0
SakuyaNie zaskoczenie. Niech sobie wydaje, proszę bardzo, mi to wisi. Ja mam prawo wyrazić swoją opinię na forum publicznym, nie będę bić pokłonów autorowi, jeżeli w mojej opinii utwór jest marnie napisany.
A co do Twojego "a ty nie"- jeszcze się kiedyś zdziwisz ;-)
Btw, chyba kokosów na tej książce nie zarobi...

PS. Stephenie Meyer też wydała "Zmierzch" i dostała za to pieniądze, co nie znaczy, że jej książka jest dobra.
[6] Re: Testament Damoklesa
Super Niania [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 22.10.2011, 02:54:44, oceny: +1 -0
Super NianiaChętnie bym sobie popatrzyła na tego pana z bliska... Mniam
A czy p?
[7] Re: Testament Damoklesa
Fenek Alfa [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 23.10.2011, 08:21:30, odpowiedź na #6, oceny: +4 -0
Fenek AlfaChyba raczej "S czy U?"
Fandom w końcu zobowiązuje
[21] Re: Testament Damoklesa
Super Niania [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 03.11.2011, 17:28:37, odpowiedź na #7, oceny: +3 -0
Super NianiaWidzę, że pan z branży. To się chwali.
[9] Re: Testament Damoklesa
Hiryu [*.sds.uw.edu.pl], 25.10.2011, 19:05:12, oceny: +3 -0
HiryuMaszyna pokryta rakietowym poszyciem.

Czasami lepiej zostawiać teksty w szufladzie.
[14] Re: Testament Damoklesa
Zyll666 [*.chelmnet.pl], 27.10.2011, 01:39:40, odpowiedź na #9, oceny: +5 -0
Po co, skoro można na nich zarobić ? :D

Musze chyba wygrzebać mojego gimnazjalnego szlagiera pisarskiego.
[19] Re: Testament Damoklesa
SStefania [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 31.10.2011, 23:07:21, oceny: +0 -0
SStefaniaCo się tej pani na okładce stało w palce?
[20] Re: Testament Damoklesa
Wilczy [*.finemedia.pl], 02.11.2011, 12:10:48, odpowiedź na #19, oceny: +3 -2
[22] Re: Testament Damoklesa
Kolo_z_Wrocka [*.adsl.inetia.pl], 09.11.2011, 19:26:10, oceny: +5 -3
Kolo_z_WrockaTu sobie ponarzekam - niby na ACP wystartowały felietony, ale jak tydzień temu wrzuciłem swój tekst, to odpowiedzi żadnej, tylko Raven (którego osobiście poprosiłem) tekst przeczytał, ale powiedział, że nie ma uprawnień, żeby go zamieścić. Jak ostatnio swój tekst wrzucałem, to też dłuuugo czekałem na publikację i żadnej odpowiedzi zwrotnej na maila :(
[24] Re: Testament Damoklesa
Gargu [*.154.246.94.ip4.artcom.pl], 03.12.2011, 21:24:27, oceny: +1 -0
GarguI po reklamie.
[25] Re: Testament Damoklesa
pigeon_girl [*.dynamic.chello.pl], 07.01.2012, 14:32:56, oceny: +0 -0
pigeon_girlJestem pełna podziwu za powalający projekt okładki! I czcionka, którą ledwo da się przeczytać - profesjonalizm wylewa się z tego!
Komentarzy co do treści sobie oszczędzę.
Powered by WashuOS