Jeszcze więcej nagości, cycków i perwersji? Nie, nie może może być. No chyba, że druga seria to będzie już rasowy hentaj ;) ...

Yayz! :D

Whole lotta boobies...

Nie wiem co gorsze - sam fakt, że robią kontynuację, czy też to, że zyski z figurek itp. były na tyle wysokie, ze im się to opłacało :P

To mi przypomina, że muszę się zabrać za pierwszą serię, bo stanąłem (ekhem xD) na trzecim epku xD

Boże... ja się dopiero przez pierwszy przedarłem.

------UWAGA! Lekki spoiler pierwszego epizodu! UWAGA! -----

"Potwór" o wyglądzie różowej, gumowej (?) dziewczyny-króliczka ze "stanikiem" w postaci rąk (zrobionych z własnych "włosów"), strzelający z cycków kwasem to chyba wyżyny fanservis'u. Nie wspomnę już o fakcie iż główna bohaterka, niemal przez ćwierć odcinka, paraduje toples (a majteczki to sznureczki). Jakby tego było mało dodatkowo przez kilka minut jest związana sznurem jak w nie gorszym hentaji. Doprawmy to macaniem i kilkoma innymi zupełnie (lub niemal zupełnie) nagimi scenami, a jako wisienkę na torcie postawmy końcowy pojedynek z różową dziewczyną króliczkiem sfinalizowany wielką eksplozją... gigantycznego biustu.

Aż boję się pomyśleć co będzie dalej...

-------------------KONIEC SPOILERA!-------------------

Tak... jeśli już człowiek zbierze w sobie na tyle odwagi aby to oglądać, trzeba sobie dozować odpowiednie dawki aby przetrwać... bez wyprania mózgu.

Właśnie na tym odcinku zakończyłem moją znajomość z serią :D

Dla mnie ta seria to momentami wręcz idealna parodia tytułów ecchi, jest bowiem tak przegięta, że dalej już tylko ściana. Pod tym względem bije "Koihime Musou" czy "Umisho" na głowę.
(poczekajcie na zabójczynię ubraną w węża)

Powiem, że dla mnie fakt, że ta seria to czyste ecchi, jest poważną wadą. Po trailerze spodziewałem się ( oj, jaki ja naiwny :P ) fanserwiśnego, ale jednak fantasy... A tymczasem dostałem serię taką jak Koihime Musou, czyli praktycznie bez fabuły i pełną różnych głupotek. Gdybym to ja miał decydować o kształcie Queens Blade zapewne nieco bym dorzucił bohaterkom ubrań, zredukował fanserwis do minimum, dał jakiś sztampowy, ale chwytliwy scenariusz typowy dla fantasy i jakąś sensowną akcję. No i dużo porządnej walki. Gdyby tak miałoby to wyglądać, byłbym wniebowzięty, a tak jest tak jak przy Koikimkah, czyli fajny charadesingn i nic poza tym...

I wszyscy by o tym zapomnieliby zaraz po zakończeniu pierwszego sezonu.
Tak to wszyscy to kojarzą.