header imageheader imageheader image

„Yamato” – recenzja nieco inna

Anka

Yamato_DVD.jpg

Kiedy dwa lata tamu dostałam film „Yamato” do zrecenzowania, nie spodziewałam się, że przysporzy mi on takich problemów. Przyszło mi zmierzyć się z filmem, którego forma ideologiczna to sedymenty historii Japonii w XX wieku. Paradoksalnie największy wpływ na ten film, moim zdaniem, miała nie epoka Showa, lecz lata ’90, nazwane przez Alexa Kerra czasem „kulturowej zapaści”.

Każdy naród ma prawo do swojej własnej historii – historii subiektywnej, bo należy pamiętać, że wojny niosą ze sobą okrucieństwo nie narodów, ale ludzi. Jednak w przypadku „Yamato”, ktoś zapomniał, że umiar we wszystkim jest cnotą. „Yamato” jest psalmem na cześć bohaterstwa, ofiarności, karności, dobrej organizacji i dyscypliny. Poprzez pokazanie historii zwykłych ludzi wpływa na kolejne pokolenia japonofilów przekazując im idylliczny obraz Japonii w II wojnie światowej – państwa głodnych pacyfistów a zarazem patriotów. Kolejny japoński twórca idąc w ślady Kenjiego Nakazawy czy Isao Takahaty nie widzi paradoksu w postaciach Bosonogiego Gena, czy Kamio – chłopców gotowych walczyć, by skończyć wojnę. Na wstępie należy uzmysłowić sobie, że wzorem patriotyzmu wojennego był żołnierz oddający życie za ojczyznę zabiwszy uprzednio odpowiednią liczbę wrogów, konkretnie chińskich kobiet, dzieci i jeńców wojennych. Tymczasem kolejny komiks, film, anime pokazuje Japonię skrzywdzoną lecz nie poddającą się, cierpiącą lecz dzielnie stawiająca czoła szarej rzeczywistości. Historia prywatna, wyciskająca łzy z oczu i chwytająca za serce nadaje się do tego znakomicie.

„Yamato” ma zatem główną bohaterkę – Makiko Uchidę, która z prochami swojego ojca w plecaku udaje się z ponurym właścicielem kutra Katsumi Kamio i Atsuhi, chłopcem o niesfornych włosach, w 100-milowy rejs w miejsce zatonięcia „Yamato”. Nie chcę się czepiać oklepanego do bólu motywu trójki podróżnych i niesfornego chłopca w tle, w końcu w filmach nie chodzi o fabułę i postacie. Po prostu z teorią trypartycji nie wygrasz.

W filmie dowiadujemy się, jak okrutna wojna zniszczyła życie Kamio, zabiła mu matkę, dziewczynę, przyjaciół. Jak naiwny chłopak, który oczarowany misterium wojny został mięsem armatnim na superpancerniku Yamato, gdzie trafił pod skrzydła charyzmatycznego bosmana Mamoru Uchidy, którego zapamiętał do końca życia. A gdzie tu wojna? Gdzie sceny batalistyczne? Wojna trwa, ale gdzieś daleko, scen batalistycznych jest jak na lekarstwo. Yamato zaledwie dwukrotnie brał udział w poważniejszych akcjach, za drugim razem w niecałe dwie godziny od pierwszego ataku samolotów zatonął.

Dlaczego tak krytycznie oceniam ten film? Muszę przyznać, że moją pierwszą reakcją po obejrzeniu na fragmentu uzupełniającego wiedzę historyczną Japończyków (w konwencji kroniki filmowej) było osłupienie. Dowiedzieć się można z niego, że wojna japońsko-amerykańska wybuchła, ponieważ na Japonię spadły sankcje po jej „interwencji w Chinach”. Mało tego, użyto mapki, na której dumnie pojawiały się flagi Japonii, by pokazać terytoria „zajęte” przez Japonię. Mam nadzieję, że data ataku na Pearl Harbor (8 grudnia wg filmu), to po prostu błąd w tłumaczeniu. Słowem nie wspomniano o tym, że już wcześniej japońskie macki były w Chinach, na tysiącach okolicznych wysepek, a o północnych wyspach nie wspomnę. Za to mamy pochwałę generała Yamamoto – swoją drogą jedyny rozsądny w całym dowództwie „zginął bohaterską śmiercią”. Możemy też obejrzeć sceny jego pogrzebu. Wojna w filmie „Yamato” jest czysta, zupełnie jak walka na równego z równym, dwóch równie uczciwych wobec siebie stron. Słowem nie wspomniano, że to Japonia wywołała wojnę, zaatakowała podstępnie, że w kraju królował nacjonalizm, a w wojsku zwulgaryzowany kodeks bushido. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam odpowiedź, dlaczego „Yamato” bardziej przypomina film propagandowy niż fabularny czy dokumentalny.

Mało który Japończyk zna prawdziwe losy wojny. Z badań, które prowadził Azby Brown wśród swoich doktorantów (!) wynika, że tylko jeden wśród nich wiedział, kiedy miała miejsce II wojna światowa. Jego doktoranci nie wiedzieli również co to jest Islam, nigdy nie słyszeli o Mahomecie. Podręczniki szkolne nie wspominają o II wojnie światowej, a z pewnością nie o takich jej aspektach, jak masakra w Nankinie w 1937 roku, gdy Japończycy w ciągu sześciu tygodni wymordowali szacunkowo ok. 200 tysięcy osób. Według badań profesora Yamaji Hiroko wielu japońskich uczniów i studentów nie zdaje sobie sprawy z tego, że Japonia kiedykolwiek prowadziła wojnę z USA. Z pewnością nie zdają sobie również sprawy z tego, że to Japonia była w tej wojnie agresorem

Nie znaleziono pliku "16192417"
Jeśli widzisz ten napis to znaczy, że ktoś z redakcji anime.com.pl dał ciała i nie sprawdził poprawności artykułu. Najlepiej zgłoś to na adres webmaster@anime.com.pl.
. Na szczeblach ministerialnych znaleźć można osoby o poglądach skrajnie nacjonalistycznych i nieuznających ciemnych plam historii II wojny światowej w Japonii
Nie znaleziono pliku "16192417"
Jeśli widzisz ten napis to znaczy, że ktoś z redakcji anime.com.pl dał ciała i nie sprawdził poprawności artykułu. Najlepiej zgłoś to na adres webmaster@anime.com.pl.
. „Japonia została wciągnięta w drugą wojnę światową przez USA i nie była agresorem” – oświadczył niedawno minister obrony Yasukazu Hamada. Na szczęście został zwolniony z pełnionej funkcji. Jego memorandum krąży dziś po internecie.

Zakładając, że statystyczny Japończyk czerpie wiedzę historyczną również z telewizji, obawiam się, że może mieć zupełnie mylne wyobrażenie o II wojnie światowej. Produkcje takie, jak „Yamato”, „Grobowiec świetlików”, „Bosonogi Gen”, czy „Furusato Japan”, nie tylko umacniają poczucie krzywdy, ale i fałszują obraz historii. Zastanawiać może tylko dokąd wiedzie ta droga. Mam nadzieję, że nie do odrodzenia nacjonalizmu.

Film „Yamato” to nie tylko fabuła, ale i warstwa wizualna. Ta ostatnia zasługuje na pochwałę. Oglądający na pewno zachwyci się widokami Japonii sprzed skoku modernizacyjnego, kwitnącą wiśnią, czy widokiem kobiet pracujących na polach ryżowych. Widoki z „lotu ptaka” na pancernik zostały zrealizowane przy pomocy komputerów – mnie osobiście to razi, bo rzuca się to tak bardzo w oczy. Szeregi karnie ustawionych żołnierzy ćwiczących kendo czy ustawionych do pogrzebu również robią wrażenie. Gra aktorów nie razi aż tak bardzo, jak to zwykle bywa, gdy Europejczyk ogląda film orientalny. Zastanawia mnie tylko, czy młode Japonki już przed wojną zachowywały się jak postaci z anime, piskliwymi głosikami wyrzucając z siebie potoki słów. Mężczyźni za to tradycyjnie wywrzaskują swoje kwestie, ot po prostu tradycyjne kino japońskie. Świetny jest tylko stary Kamio – opanowany, niezbyt ekspresyjny, ale ze spokojem interpretujący swoją rolę.

Największy atut całego wydania Visionu stanowi jednak książka dołączona do filmu, napisana przez Wojciecha Dutkę. Nie znam się na wojskowości, jednak po krótkiej kwerendzie bibliotecznej doszłam do wniosku, że polskich opracowań na temat japońskich pancerników brak, chyba, że ktoś szalony chciałby przekopywać się przez „Wojnę na Pacyfiku” Alana Schoma. Dutka prezentuje inne spojrzenie na historię pancerników. Książeczka nie jest przeładowana faktami i danymi technicznymi, a po jej przeczytaniu film ogląda się o niebo świadomiej. Brakuje mi tylko jednego – wskazówek bibliograficznych dla czytelnika, który chciałby zagłębić się nieco w ten temat oraz źródeł, z których korzystał autor.

Podsumowując, „Yamato” to film specyficzny. Na tle innych „arcydzieł” japońskiej kinematografii prezentuje się całkiem przyzwoicie, należy go jednak oglądać z całą świadomością tego, że zmiany w mentalności Japończyków były tylko kosmetyczne. Wizerunek nowoczesnego społeczeństwa burzy powrót do nacjonalizmu, upadek kultury, brak świadomości historycznej. „Yamato” jest supernowoczesną produkcją przekazującą tradycyjne postawy i przekonania: patriotyzm jeśli nie nacjonalizm, posłuszeństwo, dyscyplinę i ofiarność. Można ten film oglądać, ale raczej nie da się nad nim zachwycać.

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
6,29/10 (7 głosów)

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 52 dodaj

[1] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.05.2009, 08:48:52, oceny: +0 -0
JoeGo Gargu, go!
[8] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 13.05.2009, 23:35:12, odpowiedź na #1, oceny: +0 -0
Gargu"Największy atut całego wydania Visionu stanowi jednak książka dołączona do filmu, napisana przez Wojciecha Dutkę. Nie znam się na wojskowości"
[9] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
michio [*.pr2-nat.espol.com.pl], 14.05.2009, 00:15:13, odpowiedź na #8, oceny: +0 -0
michioIle to ma stron? Kto wydał? Vision?
[10] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 14.05.2009, 00:20:20, odpowiedź na #9, oceny: +0 -0
Garguliczba stron: 2

Oficyna Wydawnicza READ ME, Łódź 2005
[11] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Teatr Potwora O Świcie [*.ip.netia.com.pl], 14.05.2009, 10:30:42, odpowiedź na #10, oceny: +0 -0
88.
[12] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 14.05.2009, 11:03:03, odpowiedź na #11, oceny: +0 -0
GarguJawol, haj'itla.
[2] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Grisznak [*.satfilm.net.pl], 13.05.2009, 10:03:09, oceny: +0 -0
GrisznakZgadzam się z recenzją. Historycznie do wyrwana z kontekstu opowiastka, o biedakach mających nad sobą idiotów dowodzonych przez jeszcze większych idiotów. Momentami efektowna wizualnie, ale fabularnie - cieniutka jak odbyt węża.
[7] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 13.05.2009, 23:31:59, odpowiedź na #2, oceny: +0 -0
GarguSorry, ale czego sie spodziewales? Tez przygod zalogi pancernika jadacego przez Chiny?

A to co robili Chinczycy z Chinczykami, to powinno byc dokladnie wyjasnione tez, czy juz pominac we wstepie juz mozna?
[3] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
TEcHNO [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.05.2009, 14:48:33, oceny: +0 -0
Cos jakby przypisy zjadlo.

Nie wiem, nie lubie takije polemiki prowadzic przez takie komentarze, ale nie moge sie zgodzic w 100% z czescia hitoryczna tego artykulu. Nie mowie, ze tam sa jakies ewidetne braki czy bledy, ale jest tutaj pole do polemiki duzej, chocby o przyczyny do ataku japonii.
[4] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Joe [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.05.2009, 15:43:38, odpowiedź na #3, oceny: +0 -0
JoeFaktycznie, zapomniałem o przypisach. Dzięki.
[5] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 13.05.2009, 23:00:57, odpowiedź na #3, oceny: +0 -0
GarguNo co ty, "czesc hitoryczna" jest hitowa. Od siebie tylko dodam ze w Listach z Iwo Jimy tez nie bylo o Nankinie (rewizjonizm Eastwooda rears its ugly head), a w Das Boot bylo za malo o Treblince.

Btw: O japonskich okretach i nie tylko jest zdaje sie calkiem duzo chocby w pisemku Militaria XX Wieku wydawnictwa Kagero, ktorego sama nazwa juz wskazuje na ich fetyszyzm. Ksiazek chyba tez nie brakuje (jest np. cala ksiazka Pancernik Musashi o blizniaku Yamato), a jak brakuje to sa internety.
[17] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 15.05.2009, 05:21:35, odpowiedź na #5, oceny: +0 -0
Internet nie jest źródłem, ani opracowaniem ani generalnie niczym. Chyba, że o biblioteki cyfrowe Ci chodzi.

Gargu, są rzeczy z którymi się już nie polemizuje, na zasadzie "bo tak". Stan badań został ustalony na początku tego 10-lecia i nikt polemiki nie podjął.

Serii z kotwiczką jest popularnonaukowa, chodziło mi o normalne naukowe opracowania.

Źle mnie zrozumiałeś, jeśli dobrze przeczytasz tekst chodzi mi o zjawisko "historii prywatnej", która poprzez jej nadużywanie w tworach tekstach kultury Yamato zaburza percepcję historii politycznej, wojskowej i społecznej. Świadomie deprecjonuję tu japoński system szkolnictwa jako niewydolny, by podjąć problem kształtowania świadomości historycznej poprzez wytwory popkultury.

Chciałam tylko dodać jedno - tekst ten powstał na bazie innego - sprawdzonego przez pracownika naukowego UMK, zajmującego sie historia XX wieku. Nie zgłosił on żadnych zastrzeżeń co do analizy wytworów popkultury takich właśnie jak Bosonogi Gen, Yamato, czy Grobowiec Świetlików.
[18] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
michio [*.pr2-nat.espol.com.pl], 15.05.2009, 07:27:40, odpowiedź na #17, oceny: +0 -0
michioA o tym wspomniałaś? Zwłaszcza druga część (1943): "The game is set in the pacific theater of World War II, off the coast of the Midway Atoll. The goal is to attack the Japanese Air Fleet that bombed the players' American Aircraft Carrier, pursue all Japanese Air and Sea forces, fly through the 16 levels of play, make their way to the Japanese battleship Yamato and destroy her."

Serii z kotwiczką jest popularnonaukowa, chodziło mi o normalne naukowe opracowania.

Książka Dutki jest naukowym opracowaniem? Tak wynika z kontekstu.
[20] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 15.05.2009, 11:39:15, odpowiedź na #18, oceny: +0 -0
Owszem nie jest, powinnam była to dookreślić. Innymi słowy na bezrybiu książka Dutki się wyróżnia na plus, choć brak jej aparatu naukowego. Moje poszukiwania skupiły się na znalezieniu naukowego opracowania odpowiadającego tej samej bądź zbliżonej co książeczka Dutki tematyce, by skonfrontować jego stwierdzenia i sprawdzić na czym mógł się opierać. Nie znalazłam takowego.

Dziękuję za ciekawostkę ze świata gier. W tamtej pracy skupiłam się na mandze, anime i filmach, powinnam poszerzyć zakres zainteresowań.
[21] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 15.05.2009, 12:11:02, odpowiedź na #20, oceny: +0 -0
GarguAle zeby to wyjatek jakis byl. W 3 Metal Slugu wali sie z miotacza ognia w japonskich zolnierzy co sie ukrywaja w jaskini. Cheer up emo Anka.
[22] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 15.05.2009, 12:24:56, odpowiedź na #21, oceny: +0 -0
Cheer up emo Gargu. Odmówiłeś współpracy czy pomocy przy Yamato chyba tylko po to, żeby móc teraz to powiedzieć :P
Googlnij sobie nazwisko Sharon Kinsella, poczytaj o sobie :P

Poczytaj sobie troszkę, służę literaturą.
[23] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 15.05.2009, 12:45:57, odpowiedź na #22, oceny: +0 -0
GarguZe co ja zrobilem? To wtedy, jak nie mialem czasu? Powaznie 2 lata to pisalas?
[24] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 15.05.2009, 12:59:18, odpowiedź na #23, oceny: +0 -0
Sam tekst powstał w jedną noc. Materiały zbierałam 2 lata. I zapłaciłam 50 zł kary za przetrzymanie książek :P
Nie robię rzeczy na odwalsie :P
[25] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Froh [*.ssp.dialog.net.pl], 16.05.2009, 00:40:36, odpowiedź na #24, oceny: +0 -0
Może oprócz oddawania książek.
[26] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 16.05.2009, 01:37:07, odpowiedź na #25, oceny: +0 -0
Jak się już u nas upoluje coś ciekawego to szkoda oddawać :P Szczególnie, że może już nigdy więcej nie być okazji, żeby daną książkę zobaczyć, np. gdy jakiś profesor wypożyczy na legalu książkę na 9 lat:P
[27] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 16.05.2009, 08:55:42, odpowiedź na #26, oceny: +0 -0
GarguTo se kup.
[29] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 16.05.2009, 15:05:14, odpowiedź na #27, oceny: +0 -0
Spróbuj kupić Polita Smutny Kontynent :P Powodzenia
[39] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 20.05.2009, 00:38:44, odpowiedź na #29, oceny: +0 -0
GarguTo se skseruj (czy zeskanuj).
[15] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Aldar [*.dag.pl], 15.05.2009, 00:53:26, odpowiedź na #3, oceny: +0 -0
Odnośnie tej polemiki... też się nie zgadzam tak do końca XP
Owszem, Japończycy mają to do siebie, że o pewnych rzeczach wolą przemilczeć inne przeinaczyć itd. i jak zwykle przedstawią swoją wersję historii. Jednak małe sprostowanie - wojnę oficjalnie wywołała Japonia, ale przypominam, że to nie jest tak, że biedne Stany Zjednoczone nałożyły sankcje, bo chciały pomóc tym biednym Chińczykom uwolnić się spod jarzma Japonii. Toczyła się rywalizacja o wpływy na terenach Chin, a także wysp pacyfiku, na które miały apetyt tak samo Stany Zjednoczone jak i Japonia. Czyli tak ogólnie nie ma dobrych Japończyków, ani także nie ma dobrych Amerykanów. xP

Jednak Amerykanie przedstawiają się światu jako Ci dobrzy, który uratowali świat... może dlatego Japończycy też chcą pokazać, że to Oni byli tymi dobrymi, ale przegrali? XP

PS
Swoją droga wolę film o Doktorze Wątroba xD
[16] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 15.05.2009, 05:07:31, odpowiedź na #15, oceny: +0 -0
No i właśnie to jest błąd i to duży. Większość japonofilów raczy w taki sposób pojmować historię. A archiwalia mówią swoje.
[19] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 15.05.2009, 09:23:09, odpowiedź na #16, oceny: +0 -0
GarguWeeaboo to jedno, a "Na wstępie należy uzmysłowić sobie, że wzorem patriotyzmu wojennego był żołnierz oddający życie za ojczyznę zabiwszy uprzednio odpowiednią liczbę wrogów, konkretnie chińskich kobiet, dzieci i jeńców wojennych." to kurwaco? Chyba wg Why We Fight. Japonska wersja propagandy to byla Wielka Wschodnioazjatycka Strefa Wspolnego Dobrobytu.
[31] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Aldar [*.dag.pl], 18.05.2009, 01:40:52, odpowiedź na #16, oceny: +0 -0
Archiwalia w IPN-ie też mówią swoje... że wszyscy jesteśmy agentami. :P
[34] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 18.05.2009, 22:16:30, odpowiedź na #31, oceny: +0 -0
Aldar, pisz na temat. Powiedziałeś co wiedziałeś, nic to nie wniosło.
[48] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Aldar [*.dag.pl], 27.05.2009, 00:03:48, odpowiedź na #34, oceny: +0 -0
AldarSpierałbym się, ale cóż... ja po prostu uważam, że Stany Zjednoczone nie były czyste i nigdy nie będą, a to że tam Japończycy się wybielają to już inna sprawa. Odnośnie akt chodziło mi o jedno - historia "Protokołu mędrców Syjonu" pokazuje że akta niekoniecznie są prawdziwe :P Ogólnie archiwalia mówią wiele, zależy kto je stworzył. Jakoś nie bardzo słychać o tym, żeby Rosjanie mieli spisane akta o "ludobójstwie w Katyniu"... a może się mylę? Hmm... mój błąd widać..
[49] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
TEcHNO [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 27.05.2009, 11:20:23, odpowiedź na #48, oceny: +0 -0
Tu i Tu.
Milej lektury -_-

Co nie zmienia faktu, ze a)Akta mozna falszowac b)Stany nie byly czyste, dobrze wiedzialy co sie swieci, na to czekaly i podjudzaly Japnie, bo bylo im to na reke c) Japonia sie wybiela, ale jest lepiej chyba, niz bylo, aczkolwiek ciezko im to idzie.
[50] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Aldar [*.dag.pl], 27.05.2009, 12:33:03, odpowiedź na #49, oceny: +0 -0
AldarUjmę to tak.. w tym przykładzie nie chodziło mi o rozkaz wymordowania więźniów w Katyniu, a o akta w których Rosjanie przyznają że było to ludobójstwo... dlatego ująłem to w cudzysłów, ponieważ dla Rosjan były to zwykłe wyroki za działalność przeciw państwu sowieckiemu.

Podobnie Stany Zjednoczone nie twierdzą, że nie brały udział w wojnie z Japonią, ale dla nich oficjalnie była to walka o "wyzwolenie"...
[51] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 27.05.2009, 12:50:25, odpowiedź na #50, oceny: +0 -0
GarguNie wyzwolenie, tylko revenge (ze za niesprowokowany zdradziecki atak i kleske na wlasnym terytorium). Dla przecietnego Amerykanina. Why We Fight bylo specjalnie po to zeby pokazac cos jeszcze.

Liberation to bylo w Europie.
[52] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Aldar [*.dag.pl], 27.05.2009, 18:54:05, odpowiedź na #51, oceny: +0 -0
AldarFakt, tu akurat mój błąd - wojna poszła o to nieszczęsne Pearl Harbor przede wszystkim. Ale chodzi mi o fakt, że o trochę jak w przypadku związku radzieckiego - Oni nie podbili żadnych ziem, Oni wszystkie wyzwalali... I za czasów władz komunistycznych to była oficjalna wersja historii. Krótko ujmując - ten kto ma pieniądze i władze ten może forsować własną wersję historii (i dlatego na świecie nie mamy znanej "Bitwy pod Grunwaldem" a "Pierwszą bitwę pod Tannenbergiem").
[32] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
TEcHNO [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 18.05.2009, 15:13:19, odpowiedź na #16, oceny: +0 -0
Achiwa miedzy innymi podaja takie cos:
On October 8, 1940, Admiral Richardson, commander of the U.S. fleet, had a confrontation with President Roosevelt. Richardson repeated what he had said in his letter to Admiral Stark and his memo to Secretary Knox -- that Pearl Harbor was the wrong place for his ships. Roosevelt said he thought that having the fleet in Hawaii was a "restraining influence" on Japan. When Richardson asked the president whether the United States was going to war . "He replied," in Richardson's account, "that if the Japanese attacked Thailand, or the Kra Peninsula, or the Dutch East Indies we would not enter the war, that if they even attacked the Philippines he doubted whether we would enter the war." But the Japanese couldn't always avoid making mistakes, the president said. "Sooner or later they would make a mistake and we would enter the war."

Mam szukac dalej? Wiadomym jest nie od dzis, ze Stanom zalezalo na wplywach we Wschodniej Azji, Chinach i Pacyfiku. Ba, czasem podjemowaly one dzialania dazace do eskalacji konfliktu. Wiedza o tym formujesie dopiero niedawno.
[33] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.tvk.torun.pl], 18.05.2009, 22:15:32, odpowiedź na #32, oceny: +0 -0
Owszem, żależało im na wpływach, ale czekanie na atak rozjuszonego psa różni się od bycia rozjuszonym psem. Świadomość tego u pewnych jednostek nie zmienia faktu, że wojna rozpoczęła sie w taki a nie inny sposób. Prezydent chciał włączyć USA do II wojny, choćby przez Land-lease-act, jednak opinia publiczna nie była jeszcze na to gotowa. Co jak co, ale to Japonia złamała zasady prawa międzynarodowego atakując bez wypowiedzenia wojny, pomimo! wyraźnego życzenia cesarza w tym względzie.

W drugiej połowie 1941 roku do USA przybył specjalny wysłannik były ambasador a wówczas poseł Saburo Kurusu, by kontynuować rozmowy pokojowe. Tworzenie zasłony dymnej było kontynuowane, aczkolwiek wywiad amerykański już od kilku miesięcy wiedział, że Japonia ma zamiar zaatakować, ponieważ złamał szyfr japońskiego wywiadu. Tym bardziej można się było spodziewać ataku po czerwcu tego roku, gdy Japonia na wieść o wojnie z ZSRR ogłosiła mobilizację i zaatakowała Indochiny. Prezydent Roosvelt zadecydował o zablokowaniu kont japońskich w USA i zablokowaniu dostaw ropy naftowej.

Przed atakiem nastąpiła wymiana not precyzujących stanowiska Stanów i Japonii w kwestii polityki azjatyckiej. Obydwie brzmiały jak ultimatum. Nota Saburo Kurusu zawierała takie punkty jak: niepodejmowanie agresji przez Japonię w Azji Południowo-Wschodniej za wyjątkiem Indochin francuskich, żądanie przywrócenia handlu i zaopatrzenia w ropę naftową oraz zaprzestania pomocy Chinom Czang-kaj Szeka. Japonia zapowiadała przesunięcie wojsk japońskich z południa na północ w Indochinach. Odpowiedź Hulla z dnia 26 listopada brzmiała również jak ultimatum (tego samego dnia dowództwo na pokładzie „Akagi” i reszta floty przeznaczonej do ataku na Pearl Harbour wypłynęła na ocean). USA żądało: wielostronnego paktu o nieagresji, poszanowania integralności francuskich Indochin, uznania Narodowego Rządu Republiki Chińskiej ze stolicą w Czunkingu, układu handlowego na zasadzie największego uprzywilejowania, ustabilizowania kursu jena wobec dolara. Nota ta zapowiadała ustępstwa ze strony USA takie jak rezygnacja z praw eksterytorialnych w Chinach czy odmrożenie funduszy. Drugą częścią noty Hulla była deklaracja o podstawowych zadadach polityki obu państw na przyszłość. W odpowiedzi Hull otrzymał wiadomość o ataku na Pearl Harbour. Pisał potem: „W ciągu pięćdziesięciu lat mojej służby dyplomacyjnej nie widziałem jeszcze dokumentu bardziej przepełnionego haniebnymi fałszami i przekłamaniami”
[35] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Froh [78.8.107.*], 19.05.2009, 22:33:34, odpowiedź na #33, oceny: +0 -0
Yep. Dyplomata o prawdomównym i honorowym sercu. Wypijmy za to.
Fakt iż Amerykanie nie dorzucili Inflant musiał Japończyków zdenerwować. Zaś wiara iż pomimo braku ustępstw z obu stron ktoś liczył w tym szalonym czasie na pokojowe rozwiązanie jest bardzo szlachetna. A potem lecą następne akty wiary, aż do Pearl Harbour gdzie Ameryka uczy się realizmu. Bardzo szybko - biorąc pod uwagę iż drugiego takiego błędu nie popełniła.
[6] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Froh [*.ssp.dialog.net.pl], 13.05.2009, 23:13:36, oceny: +0 -0
Mnie, jako szowinistyczną świnię zachwyca widok kobiet pracujących na polach ryżowych.
A pomijając postawę Japonia samo zło, czy też konieczności samemu sobie szukania (choćby) kto to reżyserował - w sumie fajnie się czyta.
[13] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Keii [*.ghnet.pl], 14.05.2009, 16:23:58, oceny: +0 -0
Keiiforma ideologiczna to sedymenty historii Japonii
[14] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Froh [*.ssp.dialog.net.pl], 14.05.2009, 23:07:00, odpowiedź na #13, oceny: +0 -0
A złe to jest z powodu ...... ?
Ewentualna czyjaś stara nie jest dostatecznym powodem.
[28] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Keii [*.ghnet.pl], 16.05.2009, 14:18:58, odpowiedź na #14, oceny: +0 -0
KeiiMyślałem, że chodzi o sentymenty i to literówka :)
[30] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 17.05.2009, 13:58:04, odpowiedź na #28, oceny: +0 -0
GarguChodzilo oczywiscie o Historyczny Upadek Japonii.
[36] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Froh [78.8.107.*], 19.05.2009, 22:35:19, odpowiedź na #30, oceny: +0 -0
Poprawnie to powinno być jeszcze coś na C.
Chyba że to ma być niedomówienie.
[37] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
SStefan [*.adsl.inetia.pl], 20.05.2009, 00:13:44, odpowiedź na #36, oceny: +0 -0
SStefanLej na poprawnosc ortograficzna, chodzi o fonetyke :)
[38] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 20.05.2009, 00:36:51, odpowiedź na #36, oceny: +0 -0
GarguNie, to jest najzupelniej poprawne (a alternatywa byla bez sensu i w oryginale i w kontekscie teraz, chyba zeby wziac pod uwage chinskie obsesje Anki).

Btw, te Araby to zawsze mieli przejebane.
[40] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Takashi [*.autocom.pl], 21.05.2009, 19:18:08, oceny: +0 -0
TakashiRecenzja świetnie napisana, gratuluję :) Chciałbym mieć samozaparcie żeby samemu napisać coś takiego
[41] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 21.05.2009, 19:54:13, odpowiedź na #40, oceny: +0 -0
Gargulol.
[42] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Takashi [*.autocom.pl], 22.05.2009, 10:36:28, odpowiedź na #41, oceny: +0 -0
TakashiHmm, nie bardzo rozumiem co tu śmiesznego. Rozwiniesz swoją jakże elokwentą wypowiedź?
[43] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Gargu [*.154.246.94.artcom.pl], 22.05.2009, 14:46:38, odpowiedź na #42, oceny: +0 -0
GarguCoz, jak nie rozumiesz wlasnego humoru to trudno.
[44] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Takashi [*.autocom.pl], 22.05.2009, 18:28:25, odpowiedź na #43, oceny: +0 -0
TakashiW założeniu moja zapowiedź nie miała być humorystyczna, dlatego zastanawiało mnie co wywołało ten "lol".
Chciałem kilka razy zabrać się za pisanie jakichś recenzji i wysłać je następnie do Otaku albo tutaj, ale nigdy nie udało mi się tego uczynić. Dlatego gratuluję Ance że miała chęć i cierpliwość 2 lata zbierać materiały (ja pewnie po miesiącu bym to rzucił).
[45] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
miszka [*.dynamic.gprs.plus.pl], 24.05.2009, 21:11:47, oceny: +0 -0
"polskich opracowań na temat japońskich pancerników brak, chyba, że ktoś szalony chciałby przekopywać się przez „Wojnę na Pacyfiku” Alana Schoma"
Przepraszam, że się wtrącam, ale tym zdaniem autorka pokazała, że porusza w recenzji tematy, o których nie ma pojęcia. Otóż książek i opracowań po polsku, traktujących o japońskiej flocie jest całkiem sporo. Chociażby pozycje dokumentalne opisujące wojnę na Pacyfiku: przede wszystkim Burza na Pacyfiku Flisowskiego; z serii z kotwiczką: Midway, Boski wiatr, Admirał Yamamoto, Guadalcanal itd., Od Pearl Harbor do Hiroszimy Giullaina, Smutny kontynent Polita (tu jest rozdział o masakrze w Nankinie). Rozumiem, że te pozycje są za mało naukowe dla autorki (chociaż akurat Smutny kontynent Polita i Guadalcanal Morisona to wg mnie opracowania naukowe), ale akurat przytoczona książka Schoma też nie jest naukowa. Jeżeli chodzi zaś o szczegółowe opracowania traktujące o konkretnych japońskich pancernikach to są monografie (chociażby z serii Profile Morskie), które zawierają m.in. historię powstania, dane techniczne, przebieg służby, plany, zdjęcia i rysunki. Jest też skrótowe opracowanie pt. Pancerniki II w.św., gdzie pokrótce opisane są wszystkie japońskie pancerniki.

Moim zdaniem przytoczenie jedynie broszury Dutki i książki Schoma przez autorkę, a niewspomnienie o wielu innych ważniejszych pozycjach w tematyce wojny na Pacyfiku i historii pancernika Yamato dyskredytuje autorkę, jako kompetentną w temacie, który poruszyła w recenzji
[46] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.his.uni.torun.pl], 25.05.2009, 19:00:29, odpowiedź na #45, oceny: +0 -0
Burzę na pacyfiku znam,stoi w mieszkaniu na półce, przejrzałam spisy jednostek-są to suche fakty, spisy, brakuje ujęcia ogólnego jak u Dutki. Guilliana znam chyba na pamięć i to od lat Smutny kontynent zresztą też. Szukałam konkretnie książki o Yamato. Polita podaję w przypisie! Proszę przeczytać komentarze pod spodem, bądź napisać maila, wykażę się literatura.

U Guilliana nie ma zbyt wiele na temat wojny na Pacyfiku, raczej na temat ogólnej sytuacji i nastrojów w Japonii, to zwykłe wspomnienia dziennikarza. U Polita słowa niemal nie ma na temat pancerników!!!!!!!

Proszę mi podać monografię dotyczącą zbiorowo japońskich pancerników :P Midway, Boski wiatr, Admirał Yamamoto, Guadalcanal... hmmmm za to nie wymieniasz z serii z kotwiczka książeczki o Musashi :P Obawiam się, że to Pani/Pan nie ma pojęcia o tym co pisze.
[47] Re: „Yamato” – recenzja nieco inna
Anka :P [*.his.uni.torun.pl], 25.05.2009, 19:31:29, odpowiedź na #46, oceny: +0 -0
I gwoli ścisłości, dałam sobie spokój z dodawaniem literatury- w końcu to tylko portal informacyjno-społecznościowy. Ale trafił mi się głąb co się jej domaga, kiedy nie miejsce na to ani czas.
Powered by WashuOS