Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Antologia konkursowa 2005Michał Durys Konkurs wydawnictwa Kasen Comics na najlepszy komiks rysowany przez rodzimych debiutantów na stałe wpisał się w krajobraz polskiego światka mangowego. Choć opinie o poziomie publikowanych prac są różne, a kontrowersje wokół nazywania ich mangami nieustające, to faktem jest, że konkurs stał się najlepszym sposobem na wybicie się dla rodzimych rysowników. Recenzowana antologia prezentuje prace wyróżnione w trzeciej edycji konkursu. Główna nagroda przypadła historii „Arow”, którą narysowała Aleksandra Kapała tworząca pod pseudonimem Rizu. W tomiku znalazły się także dwie wyróżnione prace: „Love me demon!” autorstwa Magdaleny Kani a.k.a. Shadylady oraz „D’mon Delajt” studia M.O.P. ArowW zwycięskiej historii przeplatają się elementy fantasy i rzeczywistości. Jak to często bywa, pośród szarych śmiertelników żyją istoty o ponadnaturalnych mocach, których nie omieszkają widowiskowo zamanifestować. Kluczowe elementy tego komiksu to smukli, młodociani bohaterowie, powłóczyste szaty, kobiety uwięzione w ciałach mężczyzn, mężczyźni w ciałach kobiet, podteksty homoseksualne, alternatywny wszechświat, białogłowa uwięziona w tymże wszechświecie i smoki. Raczej trudno mówić tu o oryginalności, miłośnicy mang CLAMP-a mogę wręcz mieć uczycie deja vu, ale autorka sprawnie posłużyła się znanymi klockami. Stworzona z nich budowla jest dość zgrabna. Historia wprawdzie nie porywa od pierwszego kadru, ale zapowiada się na tyle przyzwoicie, że nagłe zakończenie w ekscytującym momencie pozostawia niedosyt. Choć sama fabuła jest raczej poważna to nie zabrakło odrobiny humoru. Przeważa humor sytuacyjny, który dodatkowo jest podkreślany rysunkami super deformed. Od strony technicznej jest to najbardziej dopracowany komiks w tomiku. Rysunki postaci są dość szczegółowe, ich wygląd może się podobać. Przyczepić można się do drobnych błędów anatomicznych, słabo oddanego ruchu (postacie ciągle wyglądają statycznie) oraz nikłego zróżnicowania bohaterów (poza kolorem włosów i fryzurą niewiele ich różni). Autorka nie zaniedbała także scenografii i innych elementów tła. Oczywiście jest to ocena odnosząca się do pozostałych komiksów z tego tomiku, gdyż w porównaniu do dzieł uznanych twórców różnice widoczne są na pierwszy rzut oka. Love me demon!Kolejna historia jest już fantasy pełną gębą. Miejsce akcji to nienazwana kraina wyglądająca jak setki innych sielskich krain, zaś fabułę nakręca utarczka trzech demonów o pewne nadobne dziewczę. Tutaj elementy komediowe obecne są na większą skalę, odniosłem też wrażenie, że humor jest trochę lepszy niż w zwycięskiej opowiastce. Lektura „Love me demon!” przywodzi mi na myśl po części „Slayers”, a po części „Full Metal Alchemist”, ale nie mam na myśli analogii, a jedynie częściowe podobieństwo. Niestety trudno wyrokować cokolwiek o fabule – jest to najkrótsza historyjka w tomiku, ledwo można tu mówić o związaniu akcji, a zakończenie jest zupełnie nijakie. Autorka posługuje się bardzo oszczędną kreską, postacie są bardziej naszkicowane niż narysowane, scenografia i tła zredukowane są do minimum. Mi jednak ten styl przypadł do gustu, urzekł mnie przede wszystkim lekkością. Także dobrze oddana dynamika może się podobać. Pomimo nijakiej fabuły jako całość „Love me demon!” spodobało mi się najbardziej z całej antologii. D’mon DelajtJest to bez wątpienia najbardziej zakręcona opowieść w całej antologii. Wystarczy rzec, że w domu pewnego ucznia z klozetu wyłania się skąpo ubrany demon płci żeńskiej ze skłonnościami sadystycznymi, a wkrótce potem do tegoż domu trafia grupa zwariowanych rysowników mangi, dziadkowie bohatera oraz bezzębny wampir, a to bynajmniej nie koniec. Postaci jest mnóstwo, fabuła gna na oślep w kilku kierunkach jednocześnie i można powątpiewać czy nawet autorzy mieli nad nią jakąś kontrolę. Jest to najbardziej komediowa historia w całej antologii, ale paradoksalnie humor tu prezentowany najmniej mi się podobał. Również kreska nie przypadła mi do gustu. Pierwsze skojarzenie to bazgrozły na marginesie szkolnych zeszytów. To dziwne, bo w kilku kadrach autorzy pokazali, że potrafią przyzwoicie rysować, jednak większość rysunków jest kiepska. Anatomia nieraz kuleje, poszczególne strony sprawiają wrażenie rysowanych przez różne osoby, ujęcia są często byle jakie. Niedopracowana fabuła i niestaranne rysunki mogą sugerować, że komiks powstawał w ekspresowym tempie. Niezależnie jednak od powodu takiego stanu rzeczy „D’mon Delajt” nie podobało mi się. Jakość wydaniaAntologia została wydana w typowy dla Kasenu sposób. Tomik ma format nieco mniejszy od zeszytowego. Okładka wydrukowana jest w kolorze na nieco sztywniejszym, błyszczącym papierze. Papier wewnętrznych stron jest typu makulaturowego, ale przyzwoitej jakości. Druk również nie pozostawia wiele do życzenia, czerń jest głęboka i jednolita, a odcienie szarości płynne. Tomik jest solidnie klejony, dwa tygodnie noszenia w plecaku nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. PodsumowanieNie jest zaskoczeniem, że komiksy debiutantów są słabsze niż te uznanych twórców. Oprócz tego na tomik składają się wyłącznie początki większych historii, a szanse na ich dokończenie są niewielkie. Za 14 zł, które trzeba wydać na recenzowaną antologię można mieć tomik mangi, która będzie ładniej narysowana, będzie miała ciekawszą fabułę i zapewne zostanie wydana w całości. W tej sytuacji trudno polecać „Antologię konkursową 2005” jako priorytetowy zakup, jednakże jeśli ktoś ma wolne fundusze i lubi rodzimą twórczość to może być ona ciekawym nabytkiem do kolekcji. Dodaj do: Zobacz takżePowiązane tematy: Kasen Comics. Nasze publikacje:
Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 5,00/10 (1 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 3 dodaj [1] Re: Antologia konkursowa 2005
Kageshi [*.aster.pl], 22.11.2006, 15:29:11, oceny: +0 -0 Ciekawie się prezentuje ten Arow. Jak na pracę debiutancką to mi się podoba bardzo. Tzn nie wiele ich widziałem w życiu (prac debiutanckich), ale ta według mnie jest w porządku. Odpowiedz [2] Re: Antologia konkursowa 2005
Akurat nie wiem co ma Arow do clampa. ostatnio czytam wszystkie tytuły tych pań i nic podobnego nigdzie nie widze dla mnie raczej to pomysł wzięty został z Angel Sanctuary jak nic. Co do reszty to mi akurat najbardziej spodobał się ostatni tytuł co prawda jest wielkim bałaganem ale to właśnie pasuje do treści, za każdym razem jak to czytam to sie śmieje "Szczykło mi w krzyżu" jest genialne i musze kupić wasną kopie dla tego ostatniego tytułu żeby mój pesymizm leczyć | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||