Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Dash! KappeiIfrexalis O rozpoczęciu pewnego cyklu tekstów odnoszących się do starszych produkcji informowałem nieco wcześniej, we wprowadzeniu do opisu gry „Shogo M.A.D”. Treść tego artykułu uderza już bezpośrednio w anime, które swoje najlepsze lata mają już za sobą, ale właściwie nie straciły swojego uroku. Niewątpliwie przykładem takowego będzie zrealizowana na podstawie mangi Noboru Rokudy produkcja studia Tatsunoko z lat osiemdziesiątych „Dash! Kappei”. Jest to tytuł w Polsce dobrze znany (zwłaszcza przez starszych fanów) jako „Gigi” (skrót tytułu włoskiego „Gigi la Trottola”). Włoskiego, bo anime trafiło na polskie ekrany właśnie z Italii. Seria została zakupiona i wyemitowana przez jedną z pierwszych rodzimych telewizji komercyjnych — Polonię 1. Polska premiera tego anime miała miejsce w latach '90. Jakość oczywiście była daleka od ideału, ale nie psuło to praktycznie w ogóle radości z obserwowania przedstawionej fabuły. Wtedy widz nie zastanawiał się jak coś wygląda, cieszył się raczej, że to w ogóle jest. Wątek fabularnyTokio lat osiemdziesiątych, początek roku w Liceum Seirin. Na swoje pierwsze zajęcia w szkole śpieszy wyjątkowo niski nastolatek — Gigi Sallivan (w oryginale Kappei Sakamoto), jednak wcale nie myśli on o trudach nauki w zupełnie nowym dla niego miejscu. Szybko zdobywa uwagę środowiska, ale nie ze względu na urok osobisty czy intelekt, a zainteresowanie płcią piękną (mikrus wyjątkowo lubi przyglądać się bieliźnie dziewcząt, a kiedy ta jest koloru białego wręcz eksploduje ze szczęścia). Uczennice dość szybko aprobują styl bycia Sallivana i wkrótce przyzwyczają się do codziennego rytuału bycia „pod lupą”. Mało tego, większości się to nawet podoba, gdyż Gigi pokazuje w ten sposób, że nie jest obojętny na uroki pań ani nieśmiały do potęgi entej (jak spora część męskiej społeczności liceum). Co innego sądzą panowie (także kadra wychowawców), którym wybitnie się takie zachowanie nie podoba. Gigi nie jest asem w nauce, w ogóle nie jest nią zainteresowany, wychodzi z założenia, że mistrza nie obchodzą egzaminy. Tak, bohater ma wyjątkowo rozbudowane ego i uznaje się za najlepszego… w każdej dyscyplinie. Zestawienie takiego stylu bycia z wyżej opisaną aparycją daje iście groteskową postać. Oczywiście nikt nie daje wiary samym zapewnieniom, więc główny bohater postanawia to udowodnić — udaje się na trening do szkolnego klubu koszykówki znanego z umiejętności swoich graczy, którzy wzbudzają coś więcej niż respekt w licznym gronie lokalnych fanek. Tam dochodzi do ciekawej konfrontacji, w wyniku której następuje zawiązanie całej fabuły: Gigi powoli dostaje się do drużyny, gdyż zdaniem kapitana zespołu Thomasa (Takibana) i trener Glorii (Kaori) ma ponadprzeciętne umiejętności. Tam też Gigi spotyka dziewczynę swojego życia, Annę (Akane Aki), która również należy do nowych nabytków liceum, a która jest przeciwieństwem wesołego pokurcza (uczy się doskonale i jest bardzo ustatkowana). Napisałem, że Gigi powoli dostaje się do drużyny, gdyż właściwie decyduje się na to po tym jak słyszy, że rudowłosa piękność, która zawładnęła w mig jego sercem jest też nowym menadżerem zespołu. Anna zrobiła wrażenie nie tylko na Gigim; ma wielu wielbicieli (już na starcie), poczynając od szkolnych amantów, a kończąc na jej najlepszym przyjacielu Salomonie (Seiichiro). Dalej nie będę opisywał, bo szlag by trafił tych, którzy mają zamiar obejrzeć „Dash! Kappei”. Oto co będzie dziać się dalej (w skrócie): Gigi faktycznie pokaże, że zasługuje na tytuł mistrzowski, ale w miarę naturalnie (nie umie wszystkiego od zaraz, popełnia błędy, ale uczy się wyjątkowo szybko). Sam mówi o sobie „geniusz sportu" — jest to poniekąd prawda, ale często ma po prostu szczęście. Sallivan jest, jak już wspominałem, wyjątkowo niski, w związku z czym w sporcie ma nieraz problemy, którym po prostu nie jest w stanie sprostać. W takich sytuacjach objawia się jego geniusz, który pozostali bohaterowie nazywają „stosowaniem sztuczek”. Jeśli przeciwnicy blokują dojście pod kosz, wystarczy uderzyć piłkę pod danym kątem, tak aby zmyliła oponentów i wróciła do gracza. Jeśli przeciwnik ma ulec całkowitemu zdezorientowaniu, to wystarczy schować się za piłką w odpowiednim momencie, po prostu zniknąć. To trzeba po prostu samemu zdiagnozować oglądając; to faktycznie są sztuczki, ale nie byle jakie. Kończąc paragraf wyjaśnię jeszcze kilka kwestii dotyczących przebiegu serii: nie, nie będzie tu królowała wyłącznie koszykówka, gdyż jest znacznie więcej dyscyplin sportowych, acz i one wielokrotnie schodzą z piedestału i odcinki mówią o zupełnie innych sprawach, np. podróży pierwszoplanowych państwa do Kanady i Ameryki czy rodzinie głównego bohatera. KlimatAnime jest bardzo ciekawie zbudowane, przede wszystkim ma nieregularny, bardzo elastyczny pierwszy plan. Chyba wszystkie ważne postacie przewijają się do samiutkiego końca serii, każda ma swój sposób bycia i problemy, dzięki czemu idealnie uzupełniają się. Widz może znaleźć swojego faworyta i nie musi się martwić, że zniknie on bezpowrotnie po zakończeniu odcinka — w jakiś sposób powróci i na pewno nie rozczaruje widzów (przykładem może być człowiek-orkiestra jakim bez wątpienia jest Joe Crocker, postać poznana podczas zwiedzania Stanów Zjednoczonych w połowie serii). Gigi kłamie na prawo i lewo, zmyśla kolejne opowieści o swoim życiu, stosuje triki, o których się fizykom nie śniło — krótko mówiąc staje na głowie, by zyskać pełne odwzajemnienie uczuć ze strony ukochanej Anny oraz aby wszyscy wokół zgodnie stwierdzili „No tak, karzełek faktycznie jest mistrzem”. Gigi nie jest przy tym bohaterem fałszywym czy pysznym, jest po prostu sobą. Do tego nie tylko on jest egzotyczny — co i rusz zjawiają się coraz to inni ekscentrycy, po prostu parodia na każdym kroku. Satyra postaci to nie wszystko, znajdzie się i wiele odwołań do popularnych wtedy (i nawet dziś) zjawisk, choćby „Gwiezdnych wojen”. Klimat tej produkcji Tatsunoko nie starzeje się dzięki niezwykłemu humorowi i powszechnemu absurdowi. Jeśli ktoś szuka pomieszania z poplątaniem, to nie musi już szukać dalej. „Dash! Kappei” to zgrabna opowieść, w której niemożliwe nie istnieje. A wszystko przez Gigiego, który jest jej motorem napędowym i który swoim niezwykłym zachowaniem powoduje reakcje łańcuchowe z udziałem innych postaci. Uderzając w samo serce...Omawiana seria to pozycja obowiązkowa, a jej nieznajomości nie można tłumaczyć trudnościami z dostępem do niej. „Dash! Kappei” jak i parę innych starych serii wciąż jest emitowany na antenie Polonii 1 (reemisje następują co jakiś czas), więc warto zapoznać się z ramówką dostępną choćby na stronie internetowej stacji. Nie jest produkcja doskonała, bez skazy, ale nie jest też słaba i w żadnym wypadku nudna. Odcinki ogląda się lawinowo, jeden po drugim (jeśli tylko się zacznie). Taki pozytywny narkotyk, można rzec. Jeśli o mnie chodzi, jest to jedna z pierwszych animacji w mojej karierze i zarazem ulubiona. Polecam z czystym sumieniem. Dodaj do: Zobacz takżeZ tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 9,00/10 (1 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 17 dodaj [2] Re: Dash! Kappei
[3] Re: Dash! Kappei
[4] Re: Dash! Kappei
jak możecie te majtki pokazywać, nie bylo innych obrazkow? :P, anime maja przeciez glebszy sens wy zboczuchy ;P [5] Re: Dash! Kappei
[6] Re: Dash! Kappei
[7] Re: Dash! Kappei
[8] Re: Dash! Kappei
[9] Re: Dash! Kappei
[12] Re: Dash! Kappei
[17] Re: Dash! Kappei
albo jestes brzydka jak szkapa albo masz pas cnoty , chyba nie wiesz co jest zboczone , chyba że słuchasz radia maryja , bedziesz sie ruchac po kątach w koncu i kto wie pewnie lubisz zboczone zabawy [10] Re: Dash! Kappei
[11] Re: Dash! Kappei
[13] Re: Dash! Kappei
[14] Re: Dash! Kappei
[15] Re: Dash! Kappei
Obiektywny =/= Subiektywny kosmos i galaktyka | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||
A anime pamiętam doskonale, kto nie oglądał ten trąba :D