Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Houko #1Kiedyś, dość dawno temu, zajmowałem się recenzowaniem fanzinów metalowych. Fajne to było, jednak bardzo szybko dostrzegłem pewną prawidłowość – wystarczyło wziąć do ręki jeden i na podstawie jego lektury można było z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, o czym będzie mowa w kolejnych wydanych w tym samym czasie periodykach. Te same recenzje, te same wywiady, nawet często te same pytania, jeśli profil ideologiczny się zgadzał. Nieliczne wyjątki, takie jak „Infernal Death”, „Arachnofobia”, „Sadistic” czy „Wolfpack”, niewiele zmieniały. Czemu o tym piszę? Ano dlatego, że zaczynam dostrzegać podobną prawidłowość na naszym, nie tak znowu bogatym w prasę niekomercyjną, mangowym poletku. A okazją do tego stała się lektura fanzinu „Houko”. Gdy piszę te słowa, jest to nowo narodzone dziecko fanziniarskiego światka, pierwszy numer ukazał się bowiem pod koniec stycznia 2009 roku. „Houko” rozpowszechniane jest za pośrednictwem internetu – cóż, signum temporis, choć ja osobiście wolę papier. Casus „Kyaa”, kiedy za marniutkiego zina wydawca żąda 9 zł, pokazuje jednak, że czasem lepiej zaczynać od edycji internetowej. „Houko” potwierdza tę zasadę. Widać, że robią go ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z zinami – chwała im zatem, że udostępniają swoją twórczość za darmo, jedyną ceną jest tu czas poświęcony na rejestrację na stronie i ściągnięcie zina na dysk. Zaskoczyła mnie nieco konstrukcja – przywykłem do tego, że webziny robi się w formacie PDF. Twórcy „Houko” poszli inną drogą, wrzucając kolejne strony jako pliki JPG. Niestety, źle je ponumerowali, w wyniku czego lektura zina w przeglądarce wymaga otwierania strony, zamykania jej i otwierania kolejnej – próba automatycznego przewracania kartek sprawia, że np. ze strony drugiej trafiamy od razu na dziesiątą. Okładka nie robi zbyt dobrego wrażenia, głównie za sprawą braku polskich liter w napisie: „Prawdziwy swiat mangi i anime zaczyna się wlasnie z nami”. Cóż, wpadki się zdarzają, ale niestety na okładce widać je szczególnie wyraźnie. Zerknijmy do środka. Na pierwszej stronie witają nas spis treści i stopka. To, że autorzy tekstów zostali określeni mianem „pisarzy”, to pikuś, może to faktycznie znani polscy literaci, którzy wolnych chwilach piszą o mandze i anime? Może pod ksywką „Sasuke-kun” ukrywa się Jerzy Pilch, a „Dark” to mangowy pseudonim Katarzyny Grocholi? Mniejsza z tym. Problemy zaczynają się, gdy spojrzymy na wykaz opisywanych tu tytułów – „Naruto”, „Bleach”, „Elfen Lied”, „Gurren Lagann”. Teraz odwołam się do pierwszego akapitu tejże recenzji, przy okazji pozwalając sobie na mały apel – kochana mangowa młodzieży! Masz do wyboru dziesiątki, ba, setki nowych pozycji, a co kilka dni pojawia się kolejna. Rynek jest olbrzymi i bogaty. Po kiego czorta pisać w kółko Macieju o tych samych tytułach? Po diabła? Czy naprawdę świat przeciętnego nastoletniego fana mangi zamyka się w czterech – pięciu modnych obecnie tytułach? Ostatnimi czasy miałem przed oczami kilka mangowych fanzinów, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. W każdym niemal to samo – i żeby to jeszcze były rzeczy świeże. Czy autorzy tych tekstów naprawdę liczą, że ludzie będą chcieli czytać trzydziestą recenzję „Naruto” i piętnastą „Elfen Lied”? Gdyby chociaż poziom tekstów jakoś to wynagradzał. Niestety, większość z nich to koszmar polonisty (pozdrowienia dla wykonujących ten zaszczytny i niewdzięczny zarazem zawód). Na samym starcie wita nas tekst o „Bleachu”, z którego możemy dowiedzieć się, że „Ojciec jest typem kochającego ojca”, a inne rasy pomagają „głównym nacją”. Dalej tekst o „Elfen Lied”, którego fanów zapewne zmartwi informacja, że „całość posiada swoją monotonnie”. Warto dodać, że „jest to opowieść w oparciu o mandze”. Główny bohater „oczywiście bardzo prosty powód miał”. Mimo koszmarnego języka artykułu, jedno muszę autorowi przyznać – to jedna z niewielu krytycznych recenzji „Elfen Lied”, jakie widziałem. Gdyby tylko była napisana po polsku, a nie „po polskiemu”… Dalej jest w ten sam deseń. Z recenzji „Naruto” wynika, że „Naruto jest prestiżową serią”, a „Główny bohater nazywa się tak samo jak nazwa serii”. Jeśli chodzi o fabułę, to „Historia Naruto zaczyna się od członkostwa w akademii ninja, której nasz bohater ma ponownie nie zdać”. I tak dalej, i tym podobnie… Niestety nie znalazłem w „Houko” ani jednego tekstu, który dałoby się przeczytać bez nerwowego uśmiechu. Tekst o „Gurren Lagan”, jak słusznie zauważył mój redakcyjny kolega Teukros, niebezpiecznie przypomina recenzję tegoż zamieszczoną na Tanuki – Anime, balansując wręcz na granicy plagiatu. Ot, dla porównania, jeden tylko fragment:
Recenzje gier… „Yuna po uratowaniu spiry zechciała zadbać o własne życie. Miała już dość bycia na usługi innych, przez co jej życie nie było kolorowe. Tak jest Yuna nie jest już summo nerką” (recenzja „Final Fantasy X-2”). Mała uwaga – „Final Fantasy X-2” wyszło pod szyldem Square Enix, a nie Square, jak twierdzi autor recenzji. Szkoda mi czasu, aby wytykać kolejne błędy i językowe wpadki – zainteresowani mogą sięgnąć po zina sami, to nic nie kosztuje. Bo dociekanie, co oznacza termin „honorowe anime”, raczej mnie nie bawi. Na dodatek, wszystko tu jest grzeczne, poprawne i optymistyczne, jakby autorzy bali się mocniej krytykować, dobitniej wyrażać własne zdanie. To zresztą domena większości młodszych fanzinów mangowych – a przecież to właśnie fanziny zawsze były ostoją niezależnych, niekiedy bardzo radykalnych poglądów. Cóż, czasy się zmieniają. Natomiast skład, o dziwo, nie jest taki zły. Proporcje tekstów i grafiki dobrane są poprawnie (przynajmniej moim zdaniem), obrazki nie włażą na tekst, innymi słowy – zin złożony jest schludnie, choć straszy niekiedy pikselozą. Na tle tekstów, do oprawy nie mam jednak większych zastrzeżeń. To pierwszy numer „Houko” więc mimo wszystkiego, co napisałem powyżej, nie skreślam tego zina (którego autorzy uparcie nazywają „gazetą”, nie zastanowiwszy się chyba nawet, co ten termin oznacza) ani jego autorów. Początki nigdy nie są łatwe, może jednak coś z tego będzie? Na dwoje babka wróżyła. Zainteresowani pobraniem zina (którego autorzy uparcie nazywają „gazetą”, nie zastanowiwszy się chyba nawet, co ten termin oznacza) mogą zaopatrzyć się weń na stronie (wymaga zalogowania). Dodaj do: Zobacz takżeZ tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 8,50/10 (2 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 53 dodaj [1] Re: Houko #1
Grisznak [*.satfilm.net.pl], 29.01.2009, 00:05:16, oceny: +0 -0 Po opublikowaniu tej recenzji na Tanuki, dziś, już po wysłaniu tej recenzji, redakcja pousuwała część błędów tu wymienionych. Gdyby ktoś miał wątpliwości, służę oryginałem Houko. Odpowiedz [2] Re: Houko #1
[3] Re: Houko #1
Proście, a będzie wam dane: Oryginał Houko [7] Re: Houko #1
[8] Re: Houko #1
[15] Re: Houko #1
[19] Re: Houko #1
[51] Re: Houko #1
[4] Re: Houko #1
No proszę, o 6,90 zł tańsze od Otaku. Jeśli nie widać różnicy to po co przepłacać? :-) [6] Re: Houko #1
[5] Re: Houko #1
"To pierwszy numer „Houko” więc mimo wszystkiego, co napisałem powyżej, nie skreślam tego zina (którego autorzy uparcie nazywają „gazetą”, nie zastanowiwszy się chyba nawet, co ten termin oznacza) ani jego autorów. Początki nigdy nie są łatwe, może jednak coś z tego będzie? Na dwoje babka wróżyła. Zainteresowani pobraniem zina (którego autorzy uparcie nazywają „gazetą”, nie zastanowiwszy się chyba nawet, co ten termin oznacza) mogą zaopatrzyć się weń na stronie (wymaga zalogowania)." Powtorzenie zamierzone? [9] Re: Houko #1
Przypadek - wersja na Tanuki szła bez ostatniego zdania, gdyż nie można było, ze względu na politykę antypiracką portalu, zamieścić linka do strony Houko. Musiałem zatem zmienić ostatnie zdanie. Gdy wysyłałem recenzję na acepa, który nie jest tak restrykcyjny, dokleiłem zdanie z linkiem. Mea culpa, prosiłbym kogoś, aby wywalił nawias z pierwszego ze zdań (choć dziwne, że wrzucający tego nie zauważył...), [10] Re: Houko #1
Taaak, trudno teraz o dobrych czy bardzo dobrych recenzentów. Większość opinii o tego typu fanzinach można zamknąć we frazesie "no, chociaż się starają...". Widzę Grisznak że sam masz 'syndrom polonisty' skoro tak wołasz w recenzji o pomstę do nieba :P Ale może jeszcze kilka takich tekstów i ktoś powie "Potęgo korekty działaj!!!". [11] Re: Houko #1
[12] Re: Houko #1
[13] Re: Houko #1
[14] Re: Houko #1
[16] Re: Houko #1
[17] Re: Houko #1
[18] Re: Houko #1
[52] Re: Houko #1
A czy są też nowe błędy - bo fanzin nabiera rangi kultowego dzieła. [20] Re: Houko #1
[21] Re: Houko #1
[22] Re: Houko #1
[23] Re: Houko #1
[24] Re: Houko #1
[25] Re: Houko #1
[26] Re: Houko #1
[27] Re: Houko #1
[28] Re: Houko #1
[29] Re: Houko #1
[30] Re: Houko #1
[31] Re: Houko #1
[32] Re: Houko #1
no jasne, ze moze byc. tak jak dom mozna zbudowac bez dekarza. po co komu taki dach, co nie przecieka? moze przeciekac. po co w szpitalu dezynfekator? przeciez instrumenty nie musza byc dezynfekowane. jakos sobie mozna radzic bez. a po co w wydawnictwie pisarz? mozna wydawac ksiazki bez tresci. przyklady mozna mnozyc. [33] Re: Houko #1
[34] Re: Houko #1
[35] Re: Houko #1
[36] Re: Houko #1
[37] Re: Houko #1
[38] Re: Houko #1
Jesteś pewien, że chodzi o "składnię"? Składnia ma się tak do składu, jak kaszalot do kaszy... [39] Re: Houko #1
[40] Re: Houko #1
[41] Re: Houko #1
[50] Re: Houko #1
Nie, ale na przykład nie wpisywać w stopkę, że robisz składnię. To nie jest profesjonalne określenie, tylko powszechnie znane słowo. Jakoś każdy wie, co to pies czy papuga, a nie są po weterynarii. [42] Re: Houko #1
[43] Re: Houko #1
[49] Re: Houko #1
[48] Re: Houko #1
[44] Re: Houko #1
To aż się prosi, no. [45] Re: Houko #1
[46] Re: Houko #1
[47] Re: Houko #1
[53] Re: Houko #1
Kolejne recenzje Naruto, Bleach i tego koszmarnego Elfen Lied? Ja podziękuję. Czy oni nie mają już o czym pisać? Jest przecież tyle wręcz epickich serii które w Polsce nie mają zbyt dużej widowni - Initial D, Hajime no Ippo, Major, Tentai Senshi Sunred, Kaiji, Akagi, Dragon Half, Lupin III, Bubblegum Crisis i w ch***rę więcej tytułów. Zastanawiam się ile lat mają autorzy tego zina. | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||||||