header imageheader imageheader image

Gantz

Feanor

Obserwacja:

gantz-05.jpg
Od lewej: Kishimoto, Kato i Kei
gantz-06.jpg
Chłopaki nie płaczą
gantz-07.jpg
Główni bohaterowie nie uciekają

Jeśli ktoś uważa, że w poprzednim akapicie jest za dużo cudzysłowów, muszę pospiesznie przyznać mu rację. Sęk w tym, że prawie wszystko w „Gantzu” jest tajemnicą, a sposób, w jaki tajemnice te zostały wykorzystane przez twórców anime do opowiedzenia zupełnie innej niż w mandze opowieści, wymaga od widza porzucenia stereotypów i zadawania z pozoru kłopotliwych dla autorów pytań. Razem z widzem od stereotypów odchodzą też główni bohaterowie, demonstrując wiarygodne, ludzkie reakcje zarówno w ekstremalnych, jak i zwykłych okolicznościach. Sprzyja to identyfikacji z postaciami, w szczególności z Keim, który jest postacią bardzo dynamiczną. Przez swój początkowy cynizm przekazuje sceptyczne myśli, z pewnością pojawiające się również w umysłach widzów. Sprawia to, iż doświadczenia tudzież lekcje, jakie zdobywa w ciągu opowieści, są przez większość widzów odbierane mniej lub bardziej osobiście. Niestety brakuje w tym anime pełnokrwistej postaci żeńskiej — w zasadzie tylko Kishimoto spędza dość czasu na ekranie, by oderwać się od swojego stereotypu, a i ona walczy o niezależność i samodzielność w ogromnych bólach, jakby chciała a nie mogła. Mimo to śmiem jednak twierdzić, że bohaterowie należą do mocnych stron „Gantza”. Na podstawie tego, czy odbiorca czuje się jakoś przywiązany do postaci po pierwszej serii anime (pierwsze 13 odcinków) można oszacować, czy warto poświęcać czas na resztę, gdyż bez zaangażowania emocjonalnego druga seria anime najpewniej wyda się mdła, a widz nie będzie skłonny wysilić się, by odnaleźć zakodowane w anime miejscami na siłę przesłanie.

O czym opowiada „Gantz” zdradzić nie mogę, gdyż wątek ten wyjaśniony jest dość późno i przybiera na sile dopiero w odcinkach stworzonych od podstaw dla anime. Wcześniej pojawia się w porozrzucanych tu i ówdzie symbolicznych, zagadkowych scenach, które fan mangi z miejsca rozpozna jako obce. W porywającym finale (rzecz gustu oczywiście; jako że przywiązałem się do postaci i wczułem w sytuację Keiego, mnie porwał) wszystkie te pozostawione nitki zostają zawiązane w potężny węzeł gordyjski i nagle przecięte urywającym akcję w pół zakończeniem, po którym wszystko staje się jasne... Tak w każdym razie lubię sobie powtarzać ;). Nie ma tu sarkazmu — na mnie przekaz „Gantza” i jego forma zrobiły spore wrażenie. Nie wiem, czy zawdzięczamy to autorowi scenariusza Masashi Sogo, czy reżyserowi Ichiro Itano, ale mam do twórców wielki szacunek, że zamiast szykować się na sequele śledzące wydarzenia z tasiemcowatej mangi zdecydowali się zaprezentować własną, twórczą wersję wydarzeń. To poprzednie mrugnięcie oczkiem jest spowodowane tym, że mam świadomość, że nie każdy tak to odbierze. Przede wszystkim fani mangi będą w ogromnej większości zawiedzeni obrotem, jaki sprawy przyjmują w anime. Ponadto to całe rozrzucanie śladów przekazu, które w zakończeniu zostają wyjaśnione, jest nie do końca przekonujące i może zostać przez widza zignorowane jako część ogólnego chaosu, który co jakiś czas nawiedza serię. Nie ukrywam też, że zrozumienie „Gantza” wymaga pewnego tolerancyjnego podejścia — widzowie podchodzący do anime sceptycznie, czyli najpewniej ci sami, którzy nie odczuli przywiązania do któregoś z bohaterów, najpewniej potraktują wszystko jako jedną wielką bzdurę, ewentualnie żart twórców. Jak już wspomniałem, wiąże się to ze słabymi momentami w anime, o których opowiem za dłuższą chwilę. Paradoksalnie to właśnie w poezji „Gantza” — w klimacie, historii i jej przekazie — upatruję najsilniejszych stron tego anime i powodu, dla którego warto po to dziełko sięgnąć. Poezji miejscami bardzo niezręcznej, niczym krótki poemat pisany przez czterech różnych, skłóconych ze sobą ludzi, ale jednak noszącej znamiona piękna i — gdy przychodzi co do czego — mającej sens.

Jeżeli chodzi o aspekty bardziej prozaiczne, przedmiot niniejszej recenzji jest bardzo prozaicznie średni. Styl rysowania jest podobny do tego obecnego w mandze, choć mniej surowy, bardziej plastyczny i oczywiście wzbogacony o kolory. Na standardy anime jest jednak nijaki, a często niezbyt dokładnie wykonana animacja niespecjalnie pomaga mu się czymś wyróżnić (oczywiście poza rozmiarem kobiecych piersi). Często animatorzy uciekali się do animacji 3D, by zrobić co bardziej efektowne ujęcia czy podkreślić wymiar przestrzeni, na której rozgrywa się akcja. Pewien rodzaj przeciwników, pojawiający się w kilku odcinkach, również jest na ogół przedstawiany za pomocą renderów trójwymiarowych modeli. Niektórym takie podejście, odziedziczone zresztą po mandze, w której to Hiroya Oku również korzystał z dobrodziejstw dzisiejszej techniki, spodoba się, inni za to będą narzekać na brak jednolitego stylu, przez co nie mogą się wczuć w anime, więc podejrzewam, że to rzecz gustu. W moim odczuciu tak kreska, jak i rendery spełniały swoje zadanie i nic ponadto. Warto tu zaznaczyć, że „Gantz” jest anime bardzo krwawym, gdzie latające miejscami kawałki czaszki i skrawki mózgu mogą nieprzyjemnie podrażnić co wrażliwsze żołądki. Z drugiej strony oznacza to także, że te momenty zostały dobrze i wiarygodnie narysowane, gdyż bądź co bądź taki miały odnieść efekt.

gantz-11.jpg
W symbolicznej scenie Kei pomaga Kishimoto udźwignąć jej brzemię
gantz-02.jpg
Seiyū Hitomi Nabatame była zmuszana do jęczenia do mikrofonu na najwymyślniejsze sposoby

Na osobną uwagę zasługują wizerunki postaci przewijających się przed naszymi oczami podczas oglądania. Naturalistyczne i wiarygodne, choć — podobnie jak same postacie — mocno osadzone w stereotypach, dają widzom całkiem niezły przekrój przez społeczeństwo dzisiejszej Japonii. One również są mniej lub bardziej zaimportowane z mangi, aczkolwiek nie można nie zauważyć, że wszystkie zostały subtelnie zmienione, by pasować do nowej konwencji, a wszystkie poważniejsze zmiany wpłynęły na anime bardzo pozytywnie. Jako przykład może posłużyć Sei Sakuraoka, która w mandze jest bezimiennym klonem Lary Croft, do którego ciężko czuć jakąkolwiek sympatię, a która w anime razem z imieniem dostała wyróżniające ją ludzki wygląd i charakter, a także bardziej pasujące do niej, większe znaczenie dla samej opowieści.

Aspekt dźwięku w „Gantzu” również ma dwie strony. Z jednej jest muzyka, na którą nie mam zamiaru poświęcać osobnego akapitu (choć oczywiście nie sposób nie wspomnieć o świetnych kawałkach w rolach openingu i endingu, czyli odpowiednio: Rip Slyme „Super Shooter” oraz Bonnie Pink „Last Kiss”) — dość powiedzieć, że jest straszliwie neutralna, bezpłciowa i kompletnie niezapadająca w pamięć. Na osobne rozpatrzenie zasługuje natomiast praca, jaką w swoje role włożyli seiyū. Odtwórcy głównych ról stają na głowach, by tchnąć życie w niezręczny miejscami scenariusz i jeszcze bardziej niezręczne czasem dialogi, w efekcie często brawurowo wychodząc obronną ręką z graniczących z kiczem sytuacji. Za głos głównego bohatera odpowiada Daisuke Namikawa (Rock z „Black Lagoon”, Fay z „Tsubasa RESERVoir CHRoNiCLE” i wiele innych), a partnerują mu Masashi Oosato (poza głosem w „Gantz” wymieniony jest tylko w jednym odcinku Futakoi Alternative) w roli Kato oraz Hitomi Nabatame (Saiko Tagaya z „Nodame Cantabile”, Margery Daw z „Shakugan no Shana”, Unchou Kan'u z „Ikkitousen” i wiele innych). Kei przez większość czasu przemawia wiarygodnym, ludzkim głosem pełnym emocji, co jest tym bardziej godne podziwu, iż jego krzyki, ryki i postękiwania, które składają się na większość jego partii, łatwo mogły się przerodzić w żałosną kakofonię dźwięków i pogrążyć całe anime w tandecie. Po głosie Kato niestety słychać brak doświadczenia obsadzonego w jego roli seiyū — w pewnych krytycznych dla rozwoju postaci chwilach przereagowuje i nieco burzy harmonię. Ogółem uważam jednak, że pan Oosato odstawił kawał dobrej roboty — szczególnie dobrej, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że jest to jego pierwsza tak poważna rola — i dziwi mnie, że zdaje się nie kontynuować kariery. Przy tych dwóch naładowanych emocjami głosach rólka Kishimoto niestety, podobnie jak sama postać, nie wyróżnia się niczym. Główna rola kobieca w „Gantzu” jest zaledwie miłą dla ucha (i oczu, jeśli ktoś lubuje się w kosmitkach) słodką idiotką.

Można zauważyć, że nie napisałem nic o samych efektach dźwiękowych. Zapomniałem i już samo to zdarzenie może świadczyć o ich jakości. Odgłos strzału z gantzowej broni to zawsze ten sam dźwięk, podobnie kroki, uderzenia i wszelkie inne efekty które można pogrupować i oszczędzić w ten sposób budżet. Całkiem niezłe, choć bardzo rzadko występujące efekty specjalne, które pogłębiają nieco wrażenia dźwiękowe, niewiele w tym aspekcie pomagają.

 [ 1 ][ 2 ][ 3

Dodaj do:

Zobacz także

Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki.

Ocena

12345678910
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy.
8,50/10 (4 głosów)

Komentarze

Sposób wyświetlania:

Ilość komentarzy: 17 dodaj

[1] Re: Gantz
Kolo_z_Wrocka [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 31.03.2009, 01:19:38, oceny: +1 -0
Kolo_z_WrockaMangę zacząłem czytać, ale przerwałem.
Anime nie zachwyciło, chociaż miało momenty.

Ale swego czasu miałem taką schizę, że jakaś babka na ulicy coś ode mnie chciała, ja ją zlałem, po chwili się odwracam, a tu nikogo nie ma ;p
[2] Re: Gantz
Gotenks [*.tvkdiana.pl], 31.03.2009, 09:35:26, oceny: +1 -0
GotenksCzytałem na razie tylko wstęp, ale jeśli dobrze pamiętam to manga ukazuje się nie w Shonen Jump, tylko w "Weekly Young Jump" :P
[3] Re: Gantz
Feanor [*.as.kn.pl], 31.03.2009, 11:56:27, odpowiedź na #2, oceny: +0 -0
FeanorFaktycznie, przepraszam za błąd i wysyłam info dla korekty. Zmylił mnie fakt że tak w anime jak i w mandze często pojawia się kryptoreklama Shounen Jump.
[4] Re: Gantz
Juki [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 31.03.2009, 15:46:44, oceny: +0 -0
Jukidoskonaly opening :3
[5] Re: Gantz
onix [*.adsl.inetia.pl], 31.03.2009, 16:09:58, oceny: +0 -1
Jak dla mnie anime było totalnym gniotem.Nie oddawało klimatu mangi,zmieniło zakonczenie,dodawało niepotrzebne postacie fillerowe.Najgorsze to chyba to iz anime skonczyło sie w momencie gdy tak naprawde cała fabuła Gantza sie zaczyna.W Gantz najważniejsza jest nieprzewidywalność,nie ma tutaj tak naprawde głownego bohatera i każdy może zginać szkoda że anime skonczyło sie zanim akcja się zaczęła.
[6] Re: Gantz
Spirit of Coach [*.tvtom.pl], 31.03.2009, 17:03:18, odpowiedź na #5, oceny: +0 -0
Spirit of CoachA mnie się właśnie to podobało.
W większości przypadków, czy to filmy, czy anime, można wyłonić zbiór bohaterów, który nie zginie. Zginą ich przyjaciele, będą cierpieć, ale akcja i tak potoczy się tak, że akurat ci przetrwają.
W pewnym momencie taki zbiór można wyłonić na wyczucie, już po paru odcinkach. Po prostu widać, że ta a ta osoba ma over 9000 punktów przeznaczenia.

A w Gantzu nie.
Twórcy pokreowali sobie właśnie takie postaci, które wedle sztampowych prawideł powinny utrzymać się co najmniej kilka odcinków, tylko po to, by je 'zdjąć', często w wyjątkowo debilny sposób.
Dla mnie, wyznawcy zasady '99,9% pozytywnych herosów da się bez wysiłku i po kosztach ściągnąć ze snajperki' takie podejście miało swój urok.
[7] Re: Gantz
Nikorin [*.e-wro.net.pl], 02.04.2009, 14:58:27, oceny: +0 -0
NikorinOglądałam parę odcinków na BACE.....hmm..w grupie się fajnie oglądało, ale tak samemu to nie dziękuję XD
[8] Re: Gantz
Adamsky [212.33.76.*], 03.04.2009, 12:16:33, oceny: +0 -1
AdamskyAnime w deche. Czasem lubie zobaczyć serie z zakończeniem gdzie nie wiadomo co się dzieje z głównym bohaterem. A ekranizacji Gantz'a, end jest super. Czasem jaks ię nudze, oglądam ostatnią misje. Jednakże manga jest trochę lepsza. Nie to, że ma więcej misji, ale zaczyna wyjaśniać kim jest ten łysol w kulce i skąd pochodzi (Made in *******). A cel istnienia tego zwalczania obcych jest genialne. Manga, według mnie, ma jedną wadę. Wychodzi co tydzień a czasem ekipy tłumaczące się spóźniają. Za to tła, przerys ze zdjęć z przwodników, wykonane jak najbardziej dobrze.
Śmiechem, żartem. Gantz leży w czołówce moich ulubionych tytułów.
[9] Re: Gantz
Pottero [*.eranet.pl], 03.04.2009, 18:20:40, oceny: +0 -0
PotteroPierwszy odcinek zapowiadał niezłą serię, drugi dało się jeszcze wytrzymać, a później było już tylko gorzej. Na poważnie zacząłem odpadać po bodajże 8. odcinku; w każdym razie był to ten, w którym Katō przez dwadzieścia parę minut zastanawiał się, czy wypada zabić kosmitę, aby ocalić człowieka. Do końca obejrzałem tylko dlatego, że nie lubię zostawiać tego, co zacząłem, aczkolwiek nie ma co ukrywać, że przebrnięcie przez pozostałych osiemnaście odcinków było dla mnie katorgą nie mniejszą niż obejrzenie całego „Binbō shimai monogatari” czy „Elfen Lied”... Ale moim zdaniem się nie przejmujcie, jako że należę do grona osób wybitnie antygantzowych, antyelfenliedowskich i antybinbōshimaimonogatarskich.
[10] Re: Gantz
Froh [*.ssp.dialog.net.pl], 03.04.2009, 21:12:29, odpowiedź na #9, oceny: +1 -1
i jesteś masochistą - jak sam to nie wprost przyznałeś.
[11] Re: Gantz
R4Zi3L [*.kielce.vectranet.pl], 06.04.2009, 20:27:26, oceny: +0 -0
R4Zi3LAnime zwalili fillerem... 2ga seria mangi tez jest jakas taka z dupy :( Za to jestem MEGA FANEM pierwszej serii mangi :)
[12] Re: Gantz
Leju [*.chello.pl], 14.04.2009, 17:57:59, oceny: +0 -0
Do mnie osobiście Gantz przemawia;] Anime faktycznie jest przeciągnięte w odcinkach i nie posiada jako takiego satysfakcjonującego dla przeciętnego odbiorcy zakończenia, ale ma w sobie to coś. Podziwiam wręcz poziom realistycznej brutalności, z którą spotykamy się na co dzień (a przynajmniej ja się spotykam) na ulicach. Bezpodstawna agresja i prymitywny sposób zaspokajania potrzeb niższego szczebla to tylko niektóre z przykładów, które można wymienić. Sądzę, że niektóre elementy Gantz były jak najbardziej celowe. Np. samo zakończenie nie zrobiono na odwal się, ale dano odbiorcy do zrozumienia, że wniosek z całości dzieła został wyciągnięty już gdzieś wcześniej i nie ma konieczności podążać utartym schematem powtarzając w kółko te same formułki, jak to miało miejsce np. w Toradora. Jak dla mnie to anime jest warte obejrzenia, ale tylko dla osób które lubią się doszukiwać treści ukrytych gdzieś głęboko pod warstwą fabuły głównej:)
[13] Re: Gantz
Feanor [*.as.kn.pl], 14.04.2009, 22:08:04, odpowiedź na #12, oceny: +0 -0
Feanor+1
Mangi nie cierpię, a zakończenie anime uwielbiam.
[14] Re: Gantz
Nana [*.adsl.inetia.pl], 15.04.2009, 08:14:54, oceny: +0 -0
Nanamanga tak...anime nie. Nie ddalo klimatu zakonczenie nie spodobalo mi się szczegolnie ze trzymalo przez 20+ odcinkow w napieciu a nic nie wyjasnilo :)
[15] Re: Gantz
Imerman [*.salbis.petroinform.com], 26.04.2009, 14:49:57, oceny: +0 -0
ImermanJak na razie oglądnąłem całe anime i przeczytałem początek mangi. Anime mi się podobało nie było tam przekoloryzowanych bohaterów niczym Ichigo z Bleach'a (chociaż może Katou był tak przedstawiony, ale dlatego też go nie lubiłem). Może twórcy trochę przesadzili z krwią i wnętrznościami, ale tak w sumie to nadaje klimatu. Anime ma świetny opening.
[16] Re: Gantz
Canis [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 20.02.2010, 16:01:21, odpowiedź na #15, oceny: +0 -0
CanisNo, ja się za anime dopiero zabieram (3 odc), a co będzie z mangą w moim przypadku, to chyba nawet bogowie nie wiedzą ^^"
[17] Re: Gantz
szargin [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 10.03.2010, 20:21:02, odpowiedź na #16, oceny: +0 -0
Właśnie poszukujemy korektora do tłumaczenia tejże mangi chętnych proszę o zgłaszanie się tu http://www.gantz.yoyo.pl/
Powered by WashuOS