Niusy Teksty Galerie Plikownia |
GantzFeanor Syndrom DBZ Dochodzimy w tym miejscu do sedna sprawy, zresztą to chyba najwyższy czas skoro artykuł się ciągnie metrami kwadratowymi tekstu. Pora wyjaśnić, o co mi chodziło, gdy wspominałem coś o dziwnym tempie, chaosie i brzemiennych w skutki błędach na etapie produkcji. „Gantz” jest efektem końcowym zabawy twórców nawet nie w burzę mózgów, a w puzzle. Każdy dołożył swoje trzy grosze, zapewne z dociskającymi podłączone do dekoltów bohaterek pompy i wymuszającymi przeciąganie akcji producentami na czele (zgodnie z klasyczną zasadą opracowaną przez najtęższe mózgi japońskiej ekonomii: „duzio cićki = śpsieda sie”). Wyraźnie również widać, że niektóre elementy świata zostały zmienione w stosunku do mangi bez zachowania konsekwencji, co w rezultacie naruszyło logikę przedstawionych realiów. Pierwsza seria jest podręcznikowym przykładem syndromu DBZ, czyli przeciągania jednej, prostej, acz dramatycznej czynności w nieskończoność, podczas gdy scena skupia się na postaciach znajdujących się w lokalnym zakrzywieniu czasoprzestrzennym sprawiającym, iż dla nich czas płynie wolniej, ergo mają go od groma na filozowanie o sensie życia, przemocy i tej całej reszty. Nagminnie wykorzystywany w takich wypadkach recykling skrawków animacji i losowe przeplatanie pourywanych scen i wspominek tymi, które prowadzą do odkrywanego w finale przesłania, sprawia, że ciężko jest dojrzeć, co ma znaczenie, a co nie. Oczywiste przy tym dla widza jest, że wbrew zasadom Sztuki przez duże „S”, całkiem sporo scen i motywów znaczenia dla przekazu kompletnie nie ma. Druga seria zyskuje nieco dynamiki, acz dopiero w ostatnich, stworzonych od podstaw dla anime odcinkach tempo jest odpowiednie do treści. Gdyby pierwsze 20 odcinków zostało skompresowane do 10, anime miałoby przyzwoitą „gęstość” (stosunek istotnej treści do bzdur i fillerów). Ostatecznie niestety dopiero ostatnie 4-5 odcinków jest wręcz przeładowane ważnymi dla przekazu i zakończenia motywami. Podsumowanie„Gantz” jest jak najlepszy przyjaciel z epilepsją — sprawi Ci kłopoty, czasem się może zacinać, będzie wymagać dużej dozy wyrozumiałości, ale jak już dasz mu szansę to życie uratuje... tj. o ile nie będzie mieć akurat ataku. Gdzieś w tym chaosie i chwilami kiczu ukryta jest świetna opowieść. Jeśli będziesz wytrwale kopać, w końcu ją odnajdziesz... lub nie. Nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić „Gantza”, obiecując, że nie będzie stratą czasu. Zawsze jednak jest niemała szansa, że akurat do Ciebie, drogi Czytelniku, owe dzieło dotrze, na długo pozostanie w Twojej pamięci i będzie wspominane z nostalgią — tą samą, która sprawiła, że z takim trudem przyszło mi napisanie w miarę obiektywnej o nim recenzji. A w najgorszym wypadku? Cóż, jakie inne anime może pochwalić się śmiercią wszystkich znaczących postaci zaraz na początku historii? Jakie inne anime ma tak do bólu ludzkiego głównego bohatera? Nieważne, że trzeba każdej z głównych postaci dodać 3-4 lata żeby fabuła była wiarygodna — dzięki ciekawemu i szerokiemu przekrojowi przez japońskie społeczeństwo i oryginalnym realiom, a także bardzo wyjątkowemu antybohaterowi, „Gantz” ma co trzeba, by dostarczyć przynajmniej solidnej rozrywki. Dodaj do: Zobacz takżeZ tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 8,50/10 (4 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 17 dodaj [2] Re: Gantz
[3] Re: Gantz
[4] Re: Gantz
[5] Re: Gantz
Jak dla mnie anime było totalnym gniotem.Nie oddawało klimatu mangi,zmieniło zakonczenie,dodawało niepotrzebne postacie fillerowe.Najgorsze to chyba to iz anime skonczyło sie w momencie gdy tak naprawde cała fabuła Gantza sie zaczyna.W Gantz najważniejsza jest nieprzewidywalność,nie ma tutaj tak naprawde głownego bohatera i każdy może zginać szkoda że anime skonczyło sie zanim akcja się zaczęła. [6] Re: Gantz
A mnie się właśnie to podobało. W większości przypadków, czy to filmy, czy anime, można wyłonić zbiór bohaterów, który nie zginie. Zginą ich przyjaciele, będą cierpieć, ale akcja i tak potoczy się tak, że akurat ci przetrwają. W pewnym momencie taki zbiór można wyłonić na wyczucie, już po paru odcinkach. Po prostu widać, że ta a ta osoba ma over 9000 punktów przeznaczenia. A w Gantzu nie. Twórcy pokreowali sobie właśnie takie postaci, które wedle sztampowych prawideł powinny utrzymać się co najmniej kilka odcinków, tylko po to, by je 'zdjąć', często w wyjątkowo debilny sposób. Dla mnie, wyznawcy zasady '99,9% pozytywnych herosów da się bez wysiłku i po kosztach ściągnąć ze snajperki' takie podejście miało swój urok. [7] Re: Gantz
[8] Re: Gantz
Anime w deche. Czasem lubie zobaczyć serie z zakończeniem gdzie nie wiadomo co się dzieje z głównym bohaterem. A ekranizacji Gantz'a, end jest super. Czasem jaks ię nudze, oglądam ostatnią misje. Jednakże manga jest trochę lepsza. Nie to, że ma więcej misji, ale zaczyna wyjaśniać kim jest ten łysol w kulce i skąd pochodzi (Made in *******). A cel istnienia tego zwalczania obcych jest genialne. Manga, według mnie, ma jedną wadę. Wychodzi co tydzień a czasem ekipy tłumaczące się spóźniają. Za to tła, przerys ze zdjęć z przwodników, wykonane jak najbardziej dobrze. Śmiechem, żartem. Gantz leży w czołówce moich ulubionych tytułów. [9] Re: Gantz
Pierwszy odcinek zapowiadał niezłą serię, drugi dało się jeszcze wytrzymać, a później było już tylko gorzej. Na poważnie zacząłem odpadać po bodajże 8. odcinku; w każdym razie był to ten, w którym Katō przez dwadzieścia parę minut zastanawiał się, czy wypada zabić kosmitę, aby ocalić człowieka. Do końca obejrzałem tylko dlatego, że nie lubię zostawiać tego, co zacząłem, aczkolwiek nie ma co ukrywać, że przebrnięcie przez pozostałych osiemnaście odcinków było dla mnie katorgą nie mniejszą niż obejrzenie całego „Binbō shimai monogatari” czy „Elfen Lied”... Ale moim zdaniem się nie przejmujcie, jako że należę do grona osób wybitnie antygantzowych, antyelfenliedowskich i antybinbōshimaimonogatarskich. [10] Re: Gantz
i jesteś masochistą - jak sam to nie wprost przyznałeś. [11] Re: Gantz
[12] Re: Gantz
Do mnie osobiście Gantz przemawia;] Anime faktycznie jest przeciągnięte w odcinkach i nie posiada jako takiego satysfakcjonującego dla przeciętnego odbiorcy zakończenia, ale ma w sobie to coś. Podziwiam wręcz poziom realistycznej brutalności, z którą spotykamy się na co dzień (a przynajmniej ja się spotykam) na ulicach. Bezpodstawna agresja i prymitywny sposób zaspokajania potrzeb niższego szczebla to tylko niektóre z przykładów, które można wymienić. Sądzę, że niektóre elementy Gantz były jak najbardziej celowe. Np. samo zakończenie nie zrobiono na odwal się, ale dano odbiorcy do zrozumienia, że wniosek z całości dzieła został wyciągnięty już gdzieś wcześniej i nie ma konieczności podążać utartym schematem powtarzając w kółko te same formułki, jak to miało miejsce np. w Toradora. Jak dla mnie to anime jest warte obejrzenia, ale tylko dla osób które lubią się doszukiwać treści ukrytych gdzieś głęboko pod warstwą fabuły głównej:) [13] Re: Gantz
[14] Re: Gantz
[15] Re: Gantz
Jak na razie oglądnąłem całe anime i przeczytałem początek mangi. Anime mi się podobało nie było tam przekoloryzowanych bohaterów niczym Ichigo z Bleach'a (chociaż może Katou był tak przedstawiony, ale dlatego też go nie lubiłem). Może twórcy trochę przesadzili z krwią i wnętrznościami, ale tak w sumie to nadaje klimatu. Anime ma świetny opening. | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||
Anime nie zachwyciło, chociaż miało momenty.
Ale swego czasu miałem taką schizę, że jakaś babka na ulicy coś ode mnie chciała, ja ją zlałem, po chwili się odwracam, a tu nikogo nie ma ;p