Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Otaku #2Michał Durys Czekając na pierwszy numer Otaku większość fanów zastanawiała się czy będzie on w stanie godnie zastąpić niegdysiejsze mangowe periodyki. Pytania towarzyszące oczekiwaniu na drugi numer były zgoła inne: „czy będzie tak samo nieudany?”, „ile tym razem będzie błędów ortograficznych?”, „czy będzie jakby pałeczka?”. Podczas NEGIconu drugi numer Otaku trafił w ręce pierwszych nabywców, w tym także i w moje. Okładka zapowiada główny temat numeru, którym jest japoński wampir. Ku memu zdziwieniu tej tematyce poświęcony został tylko jeden artykuł, choć muszę przyznać, że dość obszerny. Autorka (Black Elf) poruszyła bez wątpienia ciekawe zagadnienie: oto europejski wampir, wcześniej w Japonii nieznany, bardzo szybko zadomowił się w świadomości Japończyków i wyewoluował w najróżniejszych kierunkach. Wampiry pojawiające się mangach i anime często odbiegają od swych europejskich protoplastów, zaś sposobów ich przedstawienia jest mnóstwo: od morderczych, krwiożerczych bestii, po nieporadne postacie budzące uśmiech politowania. Artykuł mile mnie zaskoczył, po doświadczeniach z pierwszym numerem nie spodziewałem się, że w Otaku znajdę przyzwoitą, interesującą publicystykę. Oczywiście z recenzenckiego obowiązku doszukałem się w nim kilku błędów, jak choćby brakujących ogonków w polskich literkach czy rzeczownika użytego w niewłaściwym przypadku, ale nie rzutują one na odbiór artykułu, zaś winą za nie należy raczej obarczyć korektę. Samej autorce mogę jedynie doradzić większą dyscyplinę w prezentowaniu myśli, ta sama treść podana w bardziej zwięzłej formie prezentowałaby się lepiej. Myśl przewodnia artykułu czasami ginie podczas wymieniania kolejnych wampirzych inkarnacji – tu pomogłaby wyraźniejsza struktura tekstu. I jeszcze jeden drobiazg: autorka systematycznie używa „rodowodu” w znaczeniu „życiorysu”. Mimo tych niedociągnięć „Japoński wampir” dostarczył mi przyjemnej lektury. Okładka zachwala także wywiad z wokalistkami zespołu In’You. Wywiad poprowadzony został dość schematycznie, wedle formułki „jak się zaczęło?”, „jak jest?” i „jak będzie?”. Ponieważ z Ureshii i Mayą utrzymuję przyjacielskie stosunki dla mnie ich odpowiedzi nie były niczym nowym, ale sądzę, że również większości czytelników wywiad nie dostarczy żadnych niespodzianek. Dopisek na okładce „ujawniamy sekrety” wydaje mi się nieco na wyrost. Z pewnością były ciekawsze pytania, które można było zadać, chociażby o niesnaski z innymi wokalistkami, albo o odczucia przy śpiewaniu dla garstki znudzonych osób. Ponadto tekst zawiera sporo drobnych błędów, przeważnie literówek i błędów interpunkcyjnych, które stanowią kolejny kamyczek do ogródka korekty. Kolejnym artykułem polecanym na okładce są rozważania o „Utenie” autorstwa Grisznaka. Nie jest to typowa recenzja, a raczej opis zjawiska, jakim stała się seria „Shōjo Kakumei Utena” we wszystkich jej przejawach – od mangi po musical. Choć tematyka yuri i shōjo ai nie pasjonuje mnie to nie mogę odmówić autorowi znakomitego warsztatu: pisze na temat, zgrabnie i interesująco, jednym słowem – profesjonalnie. Recenzja w jego wykonaniu dostarcza rzeczowych informacji i wartościowych opinii, a przekonuje prawdziwymi argumentami. Tym razem błędów się nie doszukałem. W mojej ocenie to najlepszy artykuł drugiego numeru Otaku. Z kolei najsłabiej z okładkowych artykułów prezentuje się tekst o cyklu gier „Final Fantasy”. Seria jest fenomenem na skalę międzynarodową i jako taka stanowi bardzo wdzięczny temat do opisania, niestety autorka ograniczyła się w zasadzie do chronologicznego wymienienia wszystkich odsłon gry z pobieżnym opisem fabuły, trybu rozgrywki i wykonania technicznego. Istota fenomenu pozostała nieuchwytna. Od strony językowej artykuł zawiera tylko kilka błędów, ale bardziej niż niewłaściwie użyty czas przyszły, źle postawiony przecinek czy brak kreski nad o (znowu korekta) do lektury zniechęca bezbarwny, monotonny styl. Jak dotąd było całkiem nieźle. Niestety lektura całości numeru nie nastraja już tak optymistycznie. W Otaku #2 znalazły się również teksty, które pod żadnym pozorem nie powinny przejść przez redakcyjną selekcję. Przykładem może być recenzja „Love Hiny”, która składa się przede wszystkim z listy postaci rezydujących w pensjonacie Hinata, a opinie autorki o tytule zawarły się w kilku pustych frazesach. Majstersztykiem jest ostatnie zdanie recenzji, które, jak mniemam, stanowi podsumowanie wysiłku recenzenckiego autorki: „Ze spokojem mogę powiedzieć, że grafika „Love Hiny” zasługuje na najwyższe uznanie.” Miałkiej treści towarzyszy nieporadny styl – jednym słowem szkoda czasu na lekturę. Na jeszcze niższym poziomie utrzymana jest recenzja anime „Chrono Crusade”, tekst straszy błędami, do lektury popychała mnie tylko niezdrowa ciekawość kolejnych potknięć autora i nadzieja odnalezienia godnego następcy „jakby pałeczki”. Zupełnie bez sensu prezentuje się recenzyjka serii „Ōban: The Star Racer”. Celowo użyłem zdrobnienia, bo tekst zajmuje tylko jedną czwartą strony, a resztę stadko malutkich obrazków. Gdyby proporcje były odwrotne może by coś z tego wyszło, ale w obecnej formie jest to zmarnowana strona: tekst nie prezentuje sobą nic sensownego, a duża ilość obrazków ani trochę nie rekompensuje ich niskiej jakości. W dziale felietonów zaintrygowały mnie „Niepokoje barokowego internauty” traktujące o bliskiej mym zainteresowaniom tematyce mangowych stron internetowych. Tym razem postanowiłem przymknąć oko na błędy językowe, dużym wysiłkiem woli zignorowałem nagromadzenie anglicyzmów („ilość floodu”, „podobnych site’ów”, „tamtejszego community”), nawet powstrzymałem śmiech po przeczytaniu, że „od kilku lat panuje moda, która polega na ogólnym rozleniwieniu społeczeństwa”. Zasadniczy mankament owego felietonu jest inny. Chociaż autor na wstępie wyraźnie daje do zrozumienia, że zamierza pisać o mangowych stronach internetowych jako takich, cały swój wywód ogranicza do serwisów pokroju Extreme-Dragon-Ball-Supaa-Dupaa-Powaa-Explosion.prv.pl wraz z przyległymi do nich forami, a następnie narzeka, iż źle się dzieje, gdyż nie oferują one wartościowych artykułów. Cytując jego własne słowa, „to tak jakby ktoś celowo uderzył głową w stół i później utyskiwał, że ten ból jest winą stołu”. Istnienia serwisów dedykowanych recenzjom, przyzwoitych forów czy stron tematycznych autor najwidoczniej nie dostrzegł. Słyszał jedynie o portalach newsowych, „ale jak sama nazwa wskazuje – są to kolejne prawie-bezosobowe-twory”. Oczywiście muszę zaznaczyć, że nie tylko wymienione na początku artykuły trzymają przyzwoity poziom. Podobały mi się jeszcze recenzje „Tajemniczych złotych miast” oraz „Bezsenności w Tokio” autorstwa Seby oraz „Claudine” pióra Grisznaka. Ogólnie rozrzut jakościowy publikowanych tekstów jest duży, niestety tych słabszych jest więcej niż dobrych. Oprócz artykułów w drugim numerze Otaku znalazły się mangowe informacje z kraju i ze świata (tu powstrzymam się od oceny, bo sam je pisałem), zapowiedzi konwentów (tu nie ma co oceniać) oraz nowości i zapowiedzi rynkowe (zauważyłem jedną pomyłkę w okładkach, a niektóre opisy drażnią schematycznością). Ostatnie cztery strony zajmuje komiks autorstwa naczelnego satyryka fapdomu w osobie Yena. Tym razem pokusił się o skrzyżowanie wątków z serii gier „Metal Gear Solid” z realiami polskiej sceny politycznej, więc znajomość tychże jest wskazana, by móc w pełni docenić komiks. Warto dodać, że w drugim numerze redakcja zadbała o konkursy, których jest aż pięć. Nagrodami przeważnie są płyty DVD. Od strony wizualnej i technicznej drugi numer Otaku prezentuje się znacznie lepiej niż pierwszy. Okładka jest mniej ascetyczna, prezentowana nań grafika przyciąga wzrok. Miłym akcentem są zapowiedzi najważniejszych artykułów. Numer liczy sobie 52 strony, czyli o 20 więcej niż pierwszy, ale za to wymiary pisma zmniejszyły się do formatu zeszytowego. Realnie objętość pisma wzrosła o niecałe 12%. Wszystkie strony są kolorowe, kolor jest wprawdzie dawkowany oszczędnie, ale za to z gustem. Jakość druku pozostała dobra, niestety niektóre ilustracje są nieostre, najwyraźniej źródłowe grafiki miały niską rozdzielczość. Nie podoba mi się także zszycie kartek – środkowe strony nie przylegają do siebie, Otaku samoczynnie otwiera się na dwa skrzydła niczym zeszyty z lat 90. Od strony edytorskiej rzuca się w oczy śmielsze użycie grafiki w tekście, co przeważnie zwiększa atrakcyjność wizualną, choć w kilku wypadkach nie ustrzeżono się błędów i tekst oblewający grafikę jest nieczytelny. Tu i ówdzie można dostrzec nieprawidłowe dzielenie wyrazów przy przenoszeniu do nowej linii, zaś prawdziwą plagą numeru są zdania rozpoczynające się od małej litery. Jak już kilkukrotnie wspomniałem wcześniej, korekta nie wyłapała wszystkich błędów, choć tym razem ich kaliber jest mniejszy. Jedyny błąd ortograficzny dostrzegłem w nazwisku pana Alzheimera, większość błędów stanowią brakujące ogonki i wadliwa interpunkcja. Niewątpliwie drugi numer Otaku jest lepszy niż pierwszy: ładniej wygląda, a co ważniejsze oferuje kilka artykułów, które można przeczytać z zainteresowaniem. Niestety „lepiej” nie oznacza „dobrze”. Kilka ciekawych artykułów w 52-stronnicowym piśmie za 6 zł to za mało. Przed redakcją wciąż długa droga do stworzenia dobrego, mangowego pisma, ale Otaku #2 to krok w dobrym kierunku. Dodaj do: Zobacz takżePowiązane tematy: Otaku. Nasze publikacje:
Inne serwisy: Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 9,00/10 (1 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 32 dodaj [1] Re: Otaku #2
_Haku_ [*.neoplus.adsl.tpnet.pl], 13.11.2006, 21:33:15, oceny: +0 -0 W porównianiu z pierwszym numerem krok do przodu, ale ogólnie i tak za mało by nazywać się czasopismem, magazynem itp. Odpowiedz [4] Re: Otaku #2
Ogólnie to aż boli nazywać to fanzinem zamiast eksperymentem ortograficznym. Microsoft Word wersja edu albo openoffice w dystrybucji ux.pl - tanie albo darmowe rozwiązanie do sprawdzania ortografii. [2] Re: Otaku #2
[3] Re: Otaku #2
[5] Re: Otaku #2
Dzięki Joe, miło widzieć, że ktoś jednak docenia pracę innych. Przyznam, zgadzam się z opiniami co do kilku tekstów, które w istocie znaleźć się w Otaku nie powinny - bo po czorta pisać o rzeczach powszechnie znanych, nie wnosząc przy tym nic nowego(LH i CC). Ja mam swoją działkę w Otaku i cieszę się, że w tym kierunku nie ma większych zastrzeżeń (choć poczekajmy, aż Michio wyleje na nas swoje wiaderko pomyj). Aha - tekst o FF - jejku, jak to zobaczyłem...a wystarczyło słowo, napisałbym go mniej więcej tak jak trzeba. Mogę jednak zrozumieć, że Yanek nie chciał, aby procentowy udział czyichś tekstów był zbyt duży. Niemniej odbliśmy sie chyba od dna i z każdym numerem powinno być już teraz już tylko lepiej. [6] Re: Otaku #2
[7] Re: Otaku #2
Ba, zdaję sobie doskoanle sprawę, że tym tekstom daleko do ideału (np. w tekście o Utenie jest jeden spory błąd merytoryczny, jeden "japonistyczny" i kilka zdań, których być nie powinno). Poza tym, jeśli się dobrze orientuję, to dla większości ludzi piszących do Otaku był to debiut publicystyczny, ja zaś zajmuję się tym od kilku lat. To w końcu zobowiązuje. [19] Re: Otaku #2
Joe i Grisznak siedzą na drzewie, ca-łu-ją się! [8] Re: Otaku #2
[9] Re: Otaku #2
[10] Re: Otaku #2
[11] Re: Otaku #2
Byłem dziś w Empiku, Otaku leżało na półce, więc stwierdziłem, że kupię chociażby dla komiksu Yena [którego nawiasem mówiąc, nie zajarzyłem, niestety nie znam Metal Gear Solid :( ]. Nie miałem czasu żeby cokolwiek przeczytać, ale już przy pobieżnym przeglądaniu rzucił się w oczy wyraz 'urzekła' napisany przez 'ż' :/ (str. 6). Ludziom z korekty polecam słownik. Aczkolwiek ogólne wrażenie jest raczej pozytywne. [12] Re: Otaku #2
Pierwszego numeru nie czytałem, ale jak ktoś będzie chciał sprzedać swój to na Ecchiconie 2 chętnie odkupię :D A co do drugiego numeru otaku to artykuły niektóre nawet udane. Mnie do gustu przypadły artykuły o Final fantasy, Wampirach oraz zajawka o Oban. No i oczywiście Yen corner, który mnie rozłożył. Ale reszta średnio. Ciekawe czy konkurs redakcyjny wypali. Chyba sam się zgłoszę i zobaczę jakie są tematy ciekawe na felieton. [32] Re: Otaku #2
[13] Re: Otaku #2
[14] Re: Otaku #2
[15] Re: Otaku #2
[20] Re: Otaku #2
Już popełniłaś, choćby w tej wypowiedzi. Zamiast "bynajmniej" powinno być "przynajmniej". Gott. [21] Re: Otaku #2
[16] Re: Otaku #2
a mnie sie otaku za bardzo nie podoba. Malo kolorowe, a ja lubie kolory. Wsadzili w drugim numerze podstawy sudoku. Ja wiem, ze to powinno byc latwe i w ogole, ale mnie to rozwiazanie zajelo niecala minute. A jesli chodzi o porownaniedo siebie wszystkich finali to bardzo podobny artykul czytalam w mangasie GRY. Jakby redaktor tez to czytal. Nawet obrazki byly podobne.... no nic, co ja sie bede czepiac. Anime o ktorych tam czytalam byly malo mi znane. Osobiscie bardziej podoba mi sie Kyaa. Byly tam opisane anime bardziej znane, co wg nie jest wuiekszym plusem niz opisywanie bog wie jakich nieznanych anime. [17] Re: Otaku #2
[18] Re: Otaku #2
[22] Re: Otaku #2
[23] Re: Otaku #2
[24] Re: Otaku #2
[25] Re: Otaku #2
[26] Re: Otaku #2 -
Chcialam jedynie napomknac, ze ten "najlepszy artykul" numeru o Utenie jest plagiatem. Artykul ten zostal napisany na podstawie mojego wlasnego artykulu stworzonego pare lat temu dla portalu Yuri.pl. Wiekszosc wnioskow z niego zostala wrecz slowo w slowo skopiowana.
Portal yuri.pl interweniowal w tej sprawie do magazynu. Otaku obiecalo w kolejnym numerze wystosowac przeprosiny jednak do niczego takiego nie doszlo.
Sam autor nie widzi w tym nic zlego.
Jednak kazdy kto kupil ten numer moze sobie porownac jak zaskakujaco podobne sa spostrzezenia moje na temat tego serialu opisane w moim artykule sprzed 4 lat, a spostrzezenia pana Grisznaka, wystarczy wejsc na portal Yuri.pl. [27] Re: Otaku #2 -
Kradzież intelektualna? No ładnie chłopcy, ładnie. Powinni przeprosić i zapłacić ci. Przykre... [28] Re: Otaku #2 -
[29] Re: Otaku #2 -
Sprawdziłem obydwa teksty pod względem podobieństwa, przeprowadziłem długą rozmowę z Grisznakiem i bardzo mi przykro ale nie doszukuje się w jego artykule znamion plagiatu. Twój artykuł i artykuł Grisznaka opisują ten sam tytuł i trudno żeby nie sięgały do tej samej "bajki" czy tych samych wydarzeń z mangi/anime. Trudno żeby opisując ten sam tytuł pisał o dupie marynie a nie o treści utworu... Co do sprostowania to mowa o nim była tylko na początku naszej korespondencji przed moją rozmową z Grisznakiem. Zamiast rzucać oskarżenia bez żadnego poparcia - przytocz sporne fragmenty tekstu i wtedy wszyscy będą mogli zobaczyć że nie ma tam żadnego plagiatu. [30] Re: Otaku #2 -
tutaj możecie przeczytać nasz rzekomo "kradziony" tekst. [31] Re: Otaku #2 -
Nie uwazam ze jest "rzekomo kradziony", "kradziony" to zbyt wielkie slowo (bo mowiloby tez o tym ze uwazam ze CALY tekst zostal przepisany a to oczywista nieprawda) a "rzekomo" to tylko i wylacznie twoje odczucia. Wedlug mnie, tekst jest napisany "na podstawie". Wyglada jakby moj tekst zostal przeczytany a dopiero potem zostala napisana recenzja. Czytalam pare recenzji Uteny i nikt jeszcze, po obejrzeniu serialu nie wychodzil z podobnymi wnioskami co ja (choc o ile dobrze pamietam Grisznak nie obejrzal calej serii piszac artykul). Utena jest na tyle "zakreconym" serialem, ze na prawde kazdy patrzy nan inaczej i dostrzega co innego. Wiec, zdziwily mnie te same wnioski dotyczace np. trzech plaszczyzn: bajki-dziecinstwa-doroslosci, wnioski dotyczace rodzajow milosci. To byly moje osobiste odczucia po obejrzeniu serii i filmu. Po przeczytaniu artykulu w Otaku podobienstwa w strukturze artykulu ubodly mnie (oczywiscie wiekszosc art.o utenie zaczyna sie od opisu "basni", ale pozniej?), nie moge niestety przytoczyc fragmentow slowo w slowo,bo nie dziala mi strona otaku.pl, sprobuje moze kiedy indziej. Zreszta nie chce sie bic na slowa, bo po co? Przedtem poruszylam kwestie na yuri.pl aby sprawdzic czy moze moje odczucia sa jakims zludzeniem, bo nie oskarza sie nikogo bezpodstawnie. Wiec nie sa to tylko moje wnioski. I tylko dlatego portal zareagowal. A sprawa ucichla. Oczywiscie, ze Grisznak powiedzial "nie" a co mial powiedziec? I wiem ze pan Grisznak bedzie mowil jedno ja drugie i nie ma sensu zadna przepychanka slowna. Ocenia czytelnicy. I nawet jesli tu, na tym portalu, osoby porownaja oba teksty i stwierdza "ej, ona przesadza, uroila sobie", i tak nie zycze nikomu tego uczucia, nawet gdy pozniej okazuje sie ono urojeniem, gdy czytasz czyjs tekst i kazde slowo po prostu boli, bo uderza zadziwiajace podobienstwo. I czytajac przypominasz sobie godziny spedzone na ogladniu calej serii, rozpisaniu i dochodzeniu krok po kroku do swoich WLASNYCH spostrzezen,wieczorow spedzonych na poprawianiu tekstu (choc jak widac nie jest idealny)... to niesamowicie dotyka. I na prawde wolalabym to sobie uroic, albo aby osoby wtedy porownujace teksty powiedzialy mi "oj tam,nie przesadzaj", bo to po prostu boli. | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||